Andrzej Duda musi pokazać, że chce służyć społeczeństwu, a nie być udzielnym władcą - wyjaśnia dr hab. Rafał Chwedoruk, politolog UW.
5 lat temu Bronisław Komorowski zaczął prezydenturę od podróży do Paryża, Berlina i Brukseli, ale na jego pomysły ustawowe trzeba było poczekać. Dziś mamy kampanię do Sejmu i Senatu. Czy Andrzej Duda będzie miał bardziej dynamiczne wejście?
Będzie szukał wydarzenia międzynarodowego, które pokaże, że on sam, ale i partia, z której się wywodzi, są zdolni do ponoszenia odpowiedzialności za sprawowanie władzy. Polacy bardzo sobie cenią wszelkie pochlebne głosy wynikające ze spotkań naszych polityków z politykami zachodnimi. I myślę, że Andrzej Duda będzie chciał pokazać, że ma takie atuty. Z kolei kampania wyborcza do parlamentu będzie go dopingowała, by szybko wrócić do kluczowych obietnic z wyborów prezydenckich. Po pierwsze, by potwierdzić legitymację i pokazać, że nie zapomina o obietnicach. Po drugie, że kwestia obniżenia wieku emerytalnego, także w kampanii parlamentarnej, jest projektem nośnym.
Czym będzie się różnił styl początku kadencji Andrzeja Dudy od startu prezydentury Bronisława Komorowskiego?
Duda będzie musiał kontynuować wypracowany w kampanii styl, który kontrastował z doświadczeniem prezydentury Bronisława Komorowskiego. Na pewno celebra polityczna będzie musiała być skromniejsza, co słyszymy już w zapowiedziach chociażby przejścia pieszo po Warszawie, a nie przejazdu limuzyną po zaprzysiężeniu. To styl pokazujący ludziom emocjonalny aspekt i osobiste zaangażowanie Andrzeja Dudy i jego wiarę w to, co robi. Czyli pokazywanie w większym stopniu chęci służenia niż majestatycznego panowania. Myślę też, że będzie chciał podkreślić swoje kompetencje. W tym znajomość języków obcych, by pokazać odmienność od czasów poprzednika. Tak jak Kwaśniewski starał się odróżnić od Wałęsy. To może być szczególnie cenne dla PiS i jego elektoratu. Widać także z wypowiedzi polityków PiS, że oprócz obietnic wyborczych pozytywnym przesłaniem będzie chęć odbudowania poczucia wspólnoty.
Akurat to jest zbieżne z deklaracjami Bronisława Komorowskiego od początku kadencji.
Z deklaracjami owszem, ale jak widać, nie zostało to pozytywnie zweryfikowane w wyborach. Bronisław Komorowski bardziej dążył do odbudowy tej wspólnoty z góry, a Andrzej Duda od dołu. To znaczy, że obecny prezydent chciał budować ją siłą instytucji, a nowy będzie chciał ją konstruować głębią własnego zaangażowania. Czyli nie jest samo w sobie istotne, jakie kompetencje daje mu konstytucja, bo nawet tam, gdzie nie będzie miał uprawnień, będzie się starał działać na rzecz dialogu w danej sprawie. Myślę, że taki antyelitaryzm, który pobrzmiewał w PiS, został przejęty przez Dudę i ma być głównym kontrastem między nowym a dotychczasowym prezydentem.
Kampanię mamy teraz. Myśli pan, że także w kolejnych miesiącach Andrzej Duda będzie bardziej aktywny politycznie?
To zależy od większości parlamentarnej. Bronisław Komorowski mógł sobie pozwolić na bierność, bo jego obóz sprawował władzę w momencie, gdy został prezydentem, a rok później ponownie tworzył rząd. W przypadku Andrzeja Dudy mamy niewiadomą. Gdyby PO wygrała wybory i tworzyła rząd, będzie to prezydentura aktywniejsza. Nie byłby to oczywiście powrót do kohabitacji z czasów Lecha Kaczyńskiego, ale na pewno często mielibyśmy do czynienia z różnicami zdań w spektakularnych kwestiach między prezydentem a rządem. Natomiast jeśli będziemy mieli do czynienia z rządem zdominowanym przez PiS, to prezydent będzie mniej aktywny lub będzie aktywny w inny sposób. Ale myślę, że wówczas może nawet tonować zapędy rządzących. Tak jak Bronisław Komorowski zwłaszcza w drugiej części kadencji starał się odróżniać od rządu i pokazywać jako polityk bardziej reformatorski, np. w sprawie OFE.
Czyli w jakimś sensie Duda w buty Bronisława Komorowskiego wejdzie?
Konstytucyjne buty dla wszystkich są jednakowe, ale w 100 procentach na pewno nie pójdzie w jego ślady. Nie sądzę, by Andrzej Duda stał się jak Bronisław Komorowski aktywnym uczestnikiem walk frakcyjnych w swojej dawnej partii. A to była jedna z przyczyn porażki obecnego prezydenta, bo nie wszystkim w PO zależało na jego zwycięstwie. Jeśli PiS zdobędzie samodzielne rządy, to Andrzej Duda będzie szukał jakiegoś symbolicznego tematu, który pokaże, że choć zasadniczo zgadza się ideowo z PiS, to ma swoje zdanie i jest kimś więcej niż elementem projektu politycznego Jarosława Kaczyńskiego. Duda w większym stopniu będzie wpisywał się w model polityka z naszego regionu, który rozumie potrzeby ludzi ponad porządkiem instytucjonalnym trochę jak Orban czy wcześniej też Tusk, ale też Zeman czy Fico. Akcja Orzeł może w jego wykonaniu jest nie do pomyślenia.
Będzie ludowym prezydentem?
Tak. W tej wiecznej w polskiej polityce dychotomii lud – władza Duda, nawet gdyby nie chciał, będzie skazany na to, by w większym stopniu postrzegać siebie jako wyraziciela woli ludu. On będzie musiał pokazać, że chce służyć społeczeństwu, a nie być udzielnym władcą.