Myślę, że związki zawodowe się przestraszyły, że uregulowanie procedury rozstrzygania sporu spowoduje wydłużenie drogi ogłaszania i organizowania protestów - mówi w wywiadzie dla DGP Marek Sawicki, minister rolnictwa i rozwoju wsi.
Sejm rozpoczął pracę nad projektem ustawy o Trójstronnej Komisji Dialogu Społecznego w Rolnictwie, ale chyba nie będzie łatwo. Związki zawodowe zarzucają bowiem, że procesowany projekt nie był z nimi konsultowany. To poważny zarzut.
Ale nieprawdziwy. Projekt posłów PSL tak naprawdę został przygotowany przez organizacje związkowe, które przez kilka miesięcy pracowały nad nimi. Nie ma więc w nim zapisów, które nie zostały ustalone ze stroną społeczną.
Czytałam wersję przygotowaną przez Krajowy Związek Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych. Różnice są duże.
Ten projekt był punktem wyjścia do negocjacji ze stroną związkową. W sumie w pracach uczestniczyło 17 związków, które były zainteresowane przygotowaniem rolniczej komisji dialogu.
A ze swojej strony nic pan nie zmienił w zapisach projektu? Nie miał pan pokusy takiego zmodyfikowania proponowanych przepisów, aby w przyszłości stronie rządowej łatwiej było narzucić stronie związkowej swoje zdanie?
Absolutnie. Naszym zadaniem było jedynie zredagowanie projektu w taki sposób, żeby dokument ten był spójny prawnie i poprawny legislacyjnie.
Teraz strona związkowa zarzuca panu, że dokument nie przeszedł całej drogi konsultacji, jaką zwykle przechodzą projekty rządowe. Jako rozwiązanie wzorcowe jest wskazywany sposób pracy nad uchwaloną przez Sejm ustawą o Radzie Dialogu Społecznego. Nie mógł pan poświęcić kilku miesięcy na konsultacje? Skąd pośpiech nad pracami?
Ależ taka była wola związkowców. Przedstawiciele największych central związkowych, takich jak Solidarność, Samoobrona czy wspomniany Krajowy Związek Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych, byli autorami projektu i nalegali, żeby ustawa o Trójstronnej Komisji Dialogu Społecznego w Rolnictwie została uchwalona jeszcze przez Sejm tej kadencji. Wszystkim zależało, żeby rolnicy tak jak pracownicy mogli za stołem rozmawiać z rządem i stroną gospodarczą. Gdyby nie było takich oczekiwań ze strony samych rolników, projekt ustawy byłby procedowany jako rządowy, przeszedłby więc długą procedurę konsultacji międzyresortowych, społecznych i musiałby być ujęty w planach prac rządu. To związkowcy nalegali na przyspieszenie, bowiem embargo na polskie produkty rolne dodatkowo zaogniało sprawę.
A ulica nie jest dobrym miejscem do negacji?
Dlatego zdecydowałem się na pomoc stronie związkowej w przygotowaniu projektu poselskiego, który teraz jest firmowany przez posłów PSL.
To skąd teraz taka zmiana w stanowisku związków?
Myślę, że związki zawodowe się przestraszyły, że uregulowanie procedury rozstrzygania sporu spowoduje wydłużenie drogi ogłaszania i organizowania protestów. Zaproponowane przez nich rozwiązania określają, po wyczerpaniu jakich instrumentów można sięgnąć po protest.
Czyli nie ma szansy na co?
Na rozgrywanie w czasie blokad każdego najmniejszego problemu. Proszę sobie wyobrazić taką sytuację, że problemy ze zbytem mają producenci konkretnego produktu. Jeśli zacznie działać komisja rolnicza, zainteresowani nie będą mogli wyjść na ulicę, nim nie spróbują rozwiązać sprawy w ramach negocjacji.
Ale związkowcy zarzucają projektowi, że wskaźnik reprezentatywności został im narzucony na poziomie 5 proc. rolników ujętych w ewidencji producentów rolnych.
Nic podobnego. Negocjacje zaczęły się od wskaźnika cztery razy wyższego niż ten zapisany w projekcie ustawy. Dodatkowo proponowałem, żeby rolnicy składający wnioski do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa o dopłaty bezpośrednie składali dobrowolną deklarację, że wpłacają składkę na rzecz konkretnej organizacji rolniczej. W ten sposób bardzo szybko można było ustalić, kto z 1,5 mln rolników faktycznie należy do związku lub organizacji rolniczej. Byłoby też wiadomo, który związek spełnia wymogi reprezentatywności. Ale związki się nie zgodziły.
Do ilu związków należą rolnicy?
Do 50. Może i więcej.
A który z nich jest największy?
Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie, bowiem poza związkami zawodowymi, związkami branżowymi istnieją inne organizacje, a ewidencja ich członków jest raczej niepełna.
Jak więc w praktyce będzie wyglądało ustalenie, kto faktycznie może zasiadać w komisji trójstronnej?
Na pierwszą kadencję określa to ustawa – organizacje rolników zrzeszone w COPA COGECA i CEJA, a potem jakaś ewidencja będzie niezbędna. W projekcie przedstawiona jest propozycja, aby za reprezentatywne organizacje uznane zostały te organizacje ogólnopolskie, które zrzeszają członków w liczbie równej co najmniej wskaźnikowi reprezentatywności (w projekcie przyjęto 5 proc. liczby producentów rolnych ujętych w ewidencji producentów rolnych prowadzonej przez ARiMR).
Skoro związkowcy są przeciwni przyjęciu tej ustawy, to czy Sejm zawiesi nad nią pracę?
Projektem ustawy zajmuje się parlament. I to od jego decyzji zależy nie tylko, czy taka ustawa zostanie uchwalona, lecz także w jakiej formie. Nie na siłę i wbrew rolnikom.