CHARLES KUPCHAN, dyrektor ds. europejskich w Narodowej Radzie Bezpieczeństwa (NSC) i główny doradca Baracka Obamy ds. europejskich
W miniony weekend byliśmy świadkami kolejnych budzących grozę działań prorosyjskich separatystów na Ukrainie – ostrzelania budynków mieszkalnych w Mariupolu. Co można zrobić, by zakończyć tę wojnę?
Wydarzenia ostatnich dni są przejawem niepokojącej eskalacji przemocy. Nie chodzi tylko o Mariupol, ale też o walki o lotnisko w Doniecku i starcia wzdłuż całej linii konfliktu. Sądzę, że w związku z tym, co się wydarzyło, na stole pojawi się temat zwiększenia sankcji nałożonych na Rosję, jak również długoterminowej pomocy w zakresie bezpieczeństwa dla Ukrainy, tak aby wzmocnić jej zdolność do obrony. Kluczową kwestią jest to, czy obecna eskalacja jest statyczna, czyli ogranicza się do terenów, gdzie dotychczas toczył się konflikt, czy też separatyści wraz z rosyjską pomocą szykują ofensywę, która rozszerzałaby go na nowe obszary.
Stany Zjednoczone i nasi europejscy partnerzy pozostają przywiązani do ustaleń z Mińska. Uważamy, że implementacja porozumień z Mińska daje największe szanse na rozwiązanie tego konfliktu środkami pokojowymi. Niestety separatyści i strona rosyjska nie wypełniają tego, do czego się zobowiązali, i w konsekwencji musimy rozważyć następne kroki w celu wywarcia dalszej presji na Rosję.
Wspomniał pan o sankcjach gospodarczych. Są one dotkliwe, bo rosyjska gospodarka jest dziś w znacznie gorszej kondycji niż rok temu. Tymczasem niektóre europejskie kraje mówią o zniesieniu części sankcji. Co pan o tym myśli?
Siłą euroatlantyckich demokracji jest to, że od początku kryzysu na Ukrainie działamy razem. Stany Zjednoczone i Unia Europejska wspólnie podnosiły cenę, jaką Rosja musi płacić za swoje zachowanie. W obecnym punkcie dyskusja powinna się toczyć na temat zwiększenia sankcji, a nie ich zmniejszenia. Mam nadzieję, że w kontekście wydarzeń ostatniego tygodnia kwestia rozszerzenia sankcji pozostanie otwarta. Możliwość ich złagodzenia jest bezpośrednio związana z implementacją porozumienia z Mińska.
Stanowisko Stanów Zjednoczonych jest takie, że jeśli sankcje mają zostać zniesione, musi to być konsekwencja gotowości separatystów i Rosjan do przestrzegania tego porozumienia, czyli wycofania ciężkiej broni, wstrzymania transferu uzbrojenia oraz rosyjskich żołnierzy przez granicę. Niestety na razie tego nie widzimy. Przynajmniej do momentu, kiedy się to nie zmieni, sankcje powinny pozostać w mocy. Waszyngton będzie działał na rzecz tego, by te, które zostały nałożone w marcu, lipcu i wrześniu, zostały przedłużone.
Czy jest możliwa bezpośrednia pomoc wojskowa dla Ukrainy? Stany Zjednoczone wydają się do tego bardziej skłonne niż Unia Europejska.
Nie uważamy, aby możliwe było rozwiązanie kryzysu środkami wojskowymi, zatem konieczne jest osiągnięcie rozwiązań politycznych: rozejmu, wycofania broni i implementacji porozumienia z Mińska. W międzyczasie pracujemy nad tym, by dostarczać finansową pomoc dla Ukrainy, tak aby mogła się stać stabilnym i dobrze funkcjonującym państwem, które będzie w stanie utrzymać swoją integralność terytorialną. Nasze działania obejmują pomoc w szkoleniu żołnierzy, długoterminową pomoc doradczą w instytucjonalnej reformie wojska, przekazaliśmy ponad 100 mln dolarów w ramach pomocy w dziedzinie bezpieczeństwa i nadal będziemy rozpatrywać prośby ukraińskiego rządu o taką pomoc.
Według władz ukraińskich długoterminowym celem kraju jest członkostwo w NATO. Uważa pan, że jest to możliwe? Oczywiście nie w perspektywie dwóch czy trzech lat, ale np. 10–15.
Drzwi do NATO są otwarte, zatem kwestia tego, który kraj może wejść, zależy zarówno od woli i aspiracji danego państwa, jak i pozostałych członków NATO. Ale myślę, że można bezpiecznie powiedzieć, że w tym momencie członkostwo Ukrainy w NATO nie jest rozważane i że obecnie wysiłki Ukrainy i krajów, które jej pomagają, powinny się skoncentrować na zakończeniu przemocy, implementacji porozumienia z Mińska, odzyskaniu przez Ukrainę integralności terytorialnej, przyspieszeniu reform gospodarczych i politycznych, które są wprowadzane, oraz dostarczaniu pomocy finansowej Kijowowi. Na dziś planem dla Ukrainy jest pomoc w transformacji w kierunku stabilnego i demokratycznego państwa, a kwestia członkostwa w NATO jest gdzieś na końcu tej drogi.
Niektóre kraje Europy Środkowej i Wschodniej – jak Łotwa czy Estonia – obawiają się, że mogą stać się następną ofiarą rosyjskiego imperializmu oraz że w takiej sytuacji państwa zachodnie nie przyjdą im z pomocą. Podobne obawy pojawiają się czasem w Polsce. Mamy powody do niepokoju?
Jak wielokrotnie powtarzał prezydent Barack Obama, m.in. podczas wizyty w Estonii przed szczytem NATO, artykuł 5 jest wiążącą gwarancją i Stany Zjednoczone będą wypełniać zobowiązania sojusznicze w stosunku do wszystkich krajów, dużych czy małych. Gwarancje bezpieczeństwa odnoszą się w takim samym stopniu do Litwy, Łotwy i Estonii, jak i do Niemiec czy Wielkiej Brytanii. NATO podjęło wiele kroków, by artykuł 5 pozostał wiarygodny i by Sojusz był zdolny odpowiadać na zagrożenia we właściwy sposób.
Chodzi np. o utworzenie oddziałów szybkiego reagowania, które muszą być gotowe do działania w odpowiednim czasie. Na Ukrainie mamy do czynienia z wojną hybrydową. Musimy być przygotowani do udzielenia pomocy członkowi NATO, gdyby się znalazł w podobnej sytuacji. To także program pomocowy dla Europy, w ramach którego przeznaczono 1 mld dol. na poprawę infrastruktury, zabezpieczeń, struktury dowodzenia wzdłuż wschodniej granicy Sojuszu. Jesteśmy w tracie tworzenia nowych baz w regionie. Nie chcemy w Stanach Zjednoczonych zamykać drzwi przed współpracą z Rosją, nie chcemy remilitaryzacji wzajemnych stosunków, będziemy z nią współpracować w kwestii programu nuklearnego Iranu, Państwa Islamskiego, Afganistanu i w tym kontekście relacje nie staną się kompletnie wrogie. Ale piłka jest teraz po stronie Moskwy. To ona musi pokazać gotowość do przestrzegania zobowiązań oraz wstrzymać agresywne i destabilizujące zachowanie na Ukrainie.