Dzień przed wyborami na Ukrainie 15 kilometrów pod Mariupolem stacjonują uzbrojeni separatyści. W samym półmilionowym mieście notowane są przypadki naruszenia ciszy wyborczej. Wśród kandydatów - oligarchowie bądź ludzie przez nich wspierani, ale też miejscowi działacze społeczni.

Według ukraińskiego prawa wyborczego, wszystkie materiały reklamowe powinny być uprzątnięte podczas ciszy wyborczej. Tymczasem na głównej ulicy Mariupola - ulicy Lenina - nadal wiszą ogromne reklamy kandydatów - tych od Jaceniuka, tych od Poroszenki, ale też z byłej Partii Regionów - obecnie przemianowanej na Blok Opozycyjny. "Nasz człowiek w Kijowie" - tak z kolei reklamuje się niedawny gubernator obwodu donieckiego, a jednocześnie potężny oligarcha Siergiej Taruta. Startuje w okręgu nr 58.

W tym samym okręgu kandydatem jest miejscowy działacz ekologiczny Maksim Borodin. Dwa lata temu organizował spore protesty przeciwko zatruwającym powietrze miejscowym zakładom. Jak mówi, w kampanii całkowicie społecznie pomagało mu kilkudziesięciu wolontariuszy.

- Nie stać mnie na reklamę, dlatego jeździłem i osobiście spotykałem się z wyborcami - dodaje.

Podkreśla, że kandyduje, bo jego miasto tak jak i cała Ukraina potrzebuje nowych ludzi, a nie tych ze starego oligarchicznego układu, który jedyne, co robił, to nabijał sobie kieszenie pieniędzmi. Obawia się o uczciwość wyborów i możliwe "cuda nad urnami". Jak wyjaśnia, kilka dni temu zupełnie niespodziewanie zmieniono szefa okręgowej komisji - z niezależnej dziennikarki na kobietę związaną z ludźmi z Partii Regionów.