W Brukseli zapadają decyzje dotyczące przyszłych rachunków za prąd Europejczyków. Przywódcy państw Unii zaczynają dyskusję o nowych normach redukcji CO2.

Komisja Europejska proponuje, by do 2030 roku cała Wspólnota zmniejszyła emisję dwutlenku węgla aż o 40 procent. Oznaczałoby to duże problemy dla polskiej energetyki, która w 90 procentach oparta jest na węglu. Według Warszawy, zaproponowane przez Unię limity emisji dwutlenku węgla są zbyt restrykcyjne.

Elektrownie ostrzegają, że będą musiały kupować uprawnienia do emisji zanieczyszczeń, a klienci odczują to w rachunkach.

Teraz najbliżsi współpracownicy wszystkich unijnych przywódców próbują, jeszcze przed formalny rozpoczęciem szczytu, uzgodnić jak najwięcej szczegółów - tak, by szefom rządów pozostało tylko 4-5 kluczowych kwestii.

Polska delegacja powtarza, że najgorszym scenariuszem byłoby przyjęcie stanowiska, iż umawiamy się co do skali redukcji CO2, a szczegóły ustalimy później.

Na zakończenie negocjacji już jutro najbardziej liczą Niemcy, którzy od dawna forsują zieloną energię oraz Francja, która za rok będzie gospodarzem światowego szczytu klimatycznego, gdzie ma zostać podpisane globalne porozumienie.

Dyplomaci nie wykluczają, że jeśli do europejskiego kompromisu będzie nieco brakowało, to zostanie ogłoszona "polityczna dogrywka", czyli kolejny szczyt poświęcony klimatowi w połowie listopada.