Politycy opozycji krytykują karę w wysokości 500 tysięcy złotych, którą na wydawcę tygodnika "Wprost" nałożyła Komisja Nadzoru Finansowego. - To zastraszanie dziennikarzy i polowanie - mówi Dariusz Joński z SLD. - Trzeba ich wykończyć, zanim opublikują wszystkie taśmy - dodaje Krystyna Pawłowicz z PiS. - Można się spodziewać innych kontroli - przewiduje Przemysław Wipler z Nowej Prawicy. Tylko Stefan Niesiołowski z PO jest zadowolony: - Ja oceniam to od strony moralnej. To pismo powinno zniknąć z rynku - mówi Niesiołowski.

Reporter telewizji Superstacja poprosił polityków o ocenę kary, jaką na wydawcę tygodnika "Wprost" nałożyła Komisja Nadzoru Finansowego. Według KNF sprawozdania finansowe wydawcy "Wprost" zostały sporządzone z naruszeniem standardów rachunkowości. Wydawnictwo ma zapłacić 500 tysięcy złotych kary.

- Każdy kto ma chociaż trochę oleju w głowie wie, że tu przypadku nie ma - ocenia w rozmowie z TV Superstacja poseł PIS Andrzej Jaworski. Podobnego zdania jest jego partyjna koleżanka Krystyna Pawłowicz: - Ujawnili te taśmy i trzeba ich wykończyć zanim jeszcze opublikują wszystkie taśmy, które mają. Trzeba szybciej ich zamknąć. 500 tysięcy to jest dolegliwa kara - mówi posłanka Pawłowicz.

Przemysław Wipler z Kongresu Nowej Prawicy porównuje sytuację do filmu "Układ zamknięty", a Dariusz Joński z SLD dostrzega próbę zastraszania dziennikarzy. Inaczej sprawę widzi Stefan Niesiołowski z PO. Jego zdaniem Komisja Nadzoru Finansowego postąpiła słusznie:- Słusznie. Całkowicie słusznie. Ja oceniam to od strony moralnej. To pismo powinno zniknąć. Jest to tego rodzaju pismo, że powinno zniknąć z rynku, a jeżeli dopuściło się jakichś nadużyć, to powinno być ukarane tak wysoko jak to możliwe - mówi Niesiołowski.