"Trzeba ustalić, czy to pan P. sam wpadł na pomysł takiej działalności. Nie wykluczam, że miał wspólników w świecie przestępczym albo był słupem” - mówi w wywiadzie dla "Faktu" Jarosław Gowin. Tłumaczy też, jaki wyrok dla szefa Amber Gold uznałby za sprawiedliwy.

Minister Sprawiedliwości w wywiadzie dla "Faktu", że "tak jak miliony Polaków" jest zbulwersowany faktem, iż Marcin P., pomimo wyroków, mógł przez wiele lat nadal oszukiwać ludzi. Nie ukrywa, że mogły mu w tym pomóc działania osób związanych z wymiarem sprawiedliwości.

"O ile pierwsza grupa wyroków pana P., nie mogę tutaj mówić o szczegółach, bo uległy one zatarciu, wyroków w zawieszeniu – nie budzi moich wątpliwości, o tyle dwa ostatnie wyroki wydane przez sędziów, którzy powinni wiedzieć, że przestępstwa zostały dokonane w okresie próby i że ma on już wyroki za podobne przestępstwa, są zastanawiające. Nie potrafię tego zrozumieć, dlaczego te dwa ostatnie wyroki wydane zostały w zawieszeniu i dlaczego prokuratura nie składała od nich apelacji, te okoliczności są badane" - tłumaczy Gowin. I dodaje, że pojawia się też "pytanie o działania pani prokurator, która po zawiadomieniu Komisji Nadzoru Finansowego odmówiła wszczęcia śledztwa i dopiero gdy została do tego zmuszona przez sąd zaczęła prowadzić to postępowanie de facto nie wykonując żadnych czynności. Można powiedzieć, że schowała papiery do szuflady".

Szefowi resortu sprawiedliwości nie podobają mu się również działania kuratorów odpowiedzialnych za sprawę Amber Gold. Jak zauważa dziennikarka "Faktu", decyzja kuratora jest tutaj kluczowa: gdyby on zadziałał, jak powinien, P. przestałby działać. Gowin przyznaje jej rację: "Prawdopodobnie doszłoby do odwieszenia kary i trafiłby do więzienia. W ocenie ministerstwa kurator wprowadził sąd w błąd, dlatego niezwłocznie po zapoznaniu się ze sprawą, jeszcze na wstępnym etapie, poprosiliśmy o wszczęcie postępowania".

Gowina niepokoi wreszcie fakt, że prokuratura do tej pory nie złożyła wniosku o areszt dla Marcina P.