To się zdarzyło wczoraj rano. Na drodze zwężonej do jednego pasa jadący z naprzeciwka mężczyzna wjechał na mój, wymuszając pierwszeństwo. A potem pogroził mi pięścią i pokazał „faka”. Gdyby zamiast mnie za kierownicą siedział „kark”, pomachałby przepraszająco rączką albo i wysłał buziaka.
Takie sytuacje zdarzają się niemal każdego dnia. Wielu mężczyzn na widok siedzącej za kierownicą blondynki dostaje napadu pogardy albo doznaje samczej głupawki. Np. ruszanie ze świateł. Są tacy, znacie ich, którzy każdy postój na czerwonym traktują jako wstęp do wyścigu. Lubią być pierwsi. A już zupełnie nie znoszą, kiedy wyprzedza ich kobieta. Jeden taki długo gonił za mną na prostej. Kiedy zwolniłam przy znaku ograniczenia prędkości, z satysfakcją wyprzedził mnie i zajechał drogę. To była kara za to, że śmiałam pojechać prędzej od niego.
A nie daj Boże, kiedy ja coś zawalę (przyznaję, czasem się zdarza). Goście z VW ogórka, którym nieumyślnie zajechałam drogę, choć przeprosiłam gestem i światłami, ścigali mnie przez pół miasta, aż uciekłam na policyjny parking. Chcieli pobić?
A może tylko obrazić, jak pan, który swoim mercedesem wjechał mi w tył, kiedy się zatrzymałam na światłach. Był wściekły, drżał mu głos. Krzyczał: „Kretynka, krowa głupia. Co z tego, że czerwone?! Trzeba było przejechać!”.
Nie, nie twierdzę, że kobiety są super, a każda za kierownicą to Fernando Alonso w spódnicy. Mają swoje słabe strony. Na przykład gorzej się orientują w terenie, z trudem odnajdują drogę. Problem sprawia im ocena odległości – stąd nie zawsze precyzyjnie parkują. No i przede wszystkim mają gorszą samoocenę i mniej pewności siebie. Całe pokolenia mężczyzn nad tym pracowały.
Jednak sytuacja na drogach się zmienia, tak jak zmienia się świat za oknem samochodu. Kiedy ktoś mnie wpuszcza „na suwak”, gdy zjeżdżam z kończącego się pasa, na 90 proc. będzie to kobieta. Kiedy ktoś miga, przepraszając za jakieś drobne przewinienie – tak samo.
Niedawno się zdarzyło, że znów ktoś się zaczął ze mną ścigać na pustej drodze. Zerkam – jedzie taka ruda i się spina. Popatrzyłyśmy na siebie i wybuchnęłyśmy śmiechem. Tak, panowie. Z badań wynika, że co dziesiąta pani czerpie radość z brawurowej jazdy (mężczyzna – co trzeci). Więc jeszcze się pościgamy.