Piosenka "Koko, Euro spoko" zespołu Jarzębina miała być hymnem reprezentacji i hitem mistrzostw Euro 2012. Jednak piosenki niemal w ogóle nie słychać w mediach. Czemu tak jest, zastanawiają się dziennikarze Gazety.pl.

Ludowa melodia ze słowami napisanymi przez panie z zespołu z Kocudzy specjalnie na Euro 2012 wygrała w SMS-owym plebiscycie widzów TVP i słuchaczy Radia ZET. Piosenka "Koko, Euro spoko" miała być hitem Euro 2012, jednak jest bardzo rzadko grana w radiu i w telewizji. Jarzębinie nie udało się również wystąpić na inauguracji mistrzostw Euro 2012.

Według samych pań z zespołu, Jarzębina jest marginalizowana, ponieważ różni się znacznie od innych zespołów promowanych w mediach. "Gdyby konkurs na hymn Polaków na Euro wygrała młoda dziewczyna, o długich nogach i z silikonowymi piersiami, piosenka na pewno byłaby obecna w mediach. A kobiety w średnim wieku i starsze, z mało znaczącej, biednej miejscowości to już "obciach" - mówi Gazecie.pl Irena Krawiec, liderka zespołu Jarzębina.

Z paniami z Jarzębiny zgadza się Tomasz Rakowski, dyrektor lubelskiego oddziału TVP. Mówi: "Mam wrażenie, że wcale nie chodzi kwestie prawne i spór o prawa do piosenki, bo do czasu decyzji sądu nie ma przecież zakazu emisji. Wynika to raczej z jakichś kompleksów estetycznych ludzi decydujących o tym, co jest promowane na antenie. Tak jakby bali się, że puszczają obciach".

Wielu autorów "Koko, Euro spoko"

Jednak dziennikarze Gazety.pl wskazują też inny możliwy powód nieobecności "Koko, Euro spoko" w mediach.

Swoje roszczenia do utworu zgłasza bowiem Michał Malinowski, dyrektor Muzeum Bajek, Baśni i Opowieści w Konstancinie-Jeziornie, który od lat współpracował z zespołem. To on wyprodukował piosenkę i wypromował ją (razem z Arturem Stępińskim). Malinowski spiera się z Grzegorzem Urbanem, aranżerem muzyki. Obaj twierdzą, że są autorami piosenki. Do autorstwa przyznaje się wreszcie także sam zespół Jarzębina. W efekcie, jak dwa tygodnie temu pisała "Rzeczpospolita", zarówno zespół, jak i Urban zgłosili się do ZAiKS o ochronę. Jarzębina - tekstu, Urban - opracowania muzyki.

"To na pewno wprowadziło dużo zawirowania" - przyznaje Irena Krawiec. "Pan Malinowski uzurpował sobie prawo do wszystkiego, co myśmy zrobiły jako osiem kobiet. Uważał, że piosenka to jest jego własność. A myśmy tę współpracę, jak wcześniej, traktowały po koleżeńsku. Wierzyłyśmy w szczerość pana Malinowskiego. Nie sądziłyśmy, że dojdzie do takiej bezpardonowej walki o pieniądze. Podeszłyśmy do sprawy szczerze, z uczciwością. To wszystko nas przerosło" - tłumaczy Gazecie.pl liderka zespołu Jarzębina.

Malinowski twierdzi z kolei, że wspólnie z Arturem Stępińskim wymyślili, aby do śpiewu Jarzębin nagrać melodię, a następnie wyprodukowali piosenkę: zapłacili za muzykę, zgłosili do Radia Zet.

Jednak jego współpraca z zespołem zakończyła się 7 maja, zaraz po występie pań w programie Szymona Majewskiego. "Spotkaliśmy się w hotelu. Nawet mi nie podziękowały. Usłyszałem: - Gdy chodzi o pieniądze, ludzie zwykle się kłócą. Musimy się rozstać. Padły też inne niegrzeczne słowa, ale są zbyt nieparlamentarne, aby je cytować. Oczywiście, że piosenka miała szanse zarobić duże pieniądze. Tyle że nic już z tego nie wyjdzie. Po ostatnim meczu reprezentacji nikt o niej nie będzie pamiętał. A zachowanie pań wobec mnie mogę określić krótko: kłótliwość i zwykła wiocha!" - oburza się Malinowski.