W Warszawie 12 kwietnia spotyka się sztab protestacyjny; mamy nadzieję, że premier zrobi krok do przodu; od tego będzie zależało, co dalej - powiedział przewodniczący NSZZ "Solidarność" Piotr Duda, po tym, gdy Sejm nie zgodził się w piątek na wnioskowane przez "S" referendum.

"30 marca nic się nie kończy, dla nas się dopiero wszystko zaczyna" - powiedział po głosowaniu sejmowym Duda, pytany przez dziennikarzy, co teraz zrobią związkowcy.

Dopytywany szef "S" odpowiedział, że ma nadzieję, iż "po 30 marca wszystko się zmieni i premier dojrzeje do tego, że warto negocjować". "Mamy naprawdę bardzo dobre propozycje i tylko tyle. My nie chcemy konfrontacji, bo to niczemu nie służy" - podkreślił.

Duda powiedział, że 12 kwietnia spotyka się w Warszawie sztab protestacyjny. "Zobaczymy, czy pan premier zrobi krok do przodu i czy ten nowy projekt (dot. reformy emerytalnej - PAP) będzie opiniował z nami, czy powie, że możemy go sobie pooglądać tylko na stronie rządowej. To będzie dla nas taki sygnał, co dalej" - powiedział.

"Mamy swoje propozycje i chcemy je wspólnie rozwiązywać z rządem"

Według Dudy wynik głosowania dotyczącego wniosku o referendum nie był niespodzianką. "Spodziewaliśmy się tego, ale dla nas ważnym momentem było to, że ja jako przewodniczący Związku Zawodowego Solidarność i pełnomocnik tych 2 mln Polaków, którzy podpisali wniosek (o referendum - PAP), mogłem przekazać jedno - nie tylko posłom, ale całej Polsce: Związek Zawodowy Solidarność nie mówi nie, bo nie. Mamy swoje propozycje i chcemy je wspólnie rozwiązywać z rządem" - powiedział.

Tłumaczył, że "S" sprzeciwia się podwyższeniu wieku emerytalnego do 67. roku życia nie dlatego, że Polacy nie chcą dłużej pracować. "Polacy chcą pracować dłużej, tylko rząd ma nie leniuchować, ale stworzyć ku temu warunki. A my takie projekty (...) będziemy wspierali" - podkreślił.

Duda zapewnił, że chce merytorycznie rozmawiać. "Widać, że niektórym puszczały nerwy (podczas piątkowej debaty w Sejmie - PAP), że jak brakuje merytoryki, to ciśnienie wzrasta, ale to nie jest mój problem" - stwierdził.

Szef "S" powiedział też, że Solidarność będzie wspierać wniosek dotyczący referendum przygotowywany przez SLD.

Za wnioskiem "S" głosowało 180 posłów

W odrzuconym w piątek przez Sejm wniosku NSZZ "Solidarność" chciała, by Polacy odpowiedzieli na pytanie, czy są za utrzymaniem dotychczasowego wieku emerytalnego, czyli 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. Pod wnioskiem o referendum złożono w Sejmie w lutym prawie 1,4 mln podpisów.

Za wnioskiem "S" głosowało 180 posłów, przeciwko było 233, wstrzymało się 42. Większość bezwzględna konieczna do przyjęcia wniosku wynosiła 228 posłów.

Za wnioskiem zagłosowało 134 z 136 posłów PiS. Dwóch posłów partii Jarosława Kaczyńskiego nie wzięło udziału w głosowaniu. "Za" zagłosowali też wszyscy posłowie SLD (26) i komplet posłów Solidarnej Polski (20).

205 z 206 posłów PO zagłosowało przeciwko wnioskowi o referendum; jedna posłanka Platformy nie wzięła udziału w głosowaniu. Wniosku "S" nie poparli także posłowie koalicyjnego PSL: 26 zagłosowało przeciwko, dwóch nie wzięło udziału w głosowaniu.

Ruch Palikota w całości (42 osoby) wstrzymał się od głosu. Przeciwko wnioskowi zagłosowali też posłowie niezależni: Jarosław Jagiełło i Ryszard Galla.