Trwa spór pomiędzy Tomaszem Lisem, wyrzuconym z tygodnika "Wprost", a wydawcą gazety. Lis w wywiadzie dla "Polska the Times" twierdzi, że właściciel "Wprost" w sposób natarczywy domagał się 25 proc. udziałów w nowym projekcie internetowym dziennikarza. Wydawca kontratakuje i twierdzi, że Lis z niezależnego dziennikarza zmienił się w przedsiębiorcę składającego oferty handlowe partnerom AWR "Wprost".

W wywiadzie dla "Polska the Times" Tomasz Lis przedstawił kulisy pozbawienia go funkcji redaktora naczelnego "Wprost". Dziennikarz oświadczył, że właściciel "Wprost" w sposób natarczywy domagał się 25 proc. udziałów w jego nowym portalu internetowym. Żądał również - twierdzi Lis - przejęcia kontroli nad sprzedażą reklam w tym projekcie. Dodał, że ma na to dowody w postaci e-maili.

Jak twierdzi Lis, wcześniej sam proponował wydawcy "Wprost" zaangażowanie w portal, ale ten odmawiał. Według Lisa, zainteresował się projektem dopiero wtedy, gdy okazało się, że może on przynieść realne zyski.

Gala Człowieka Roku "Wprost"

W wywiadzie dla "Polska the Times Lis tłumaczy również, czemu nie przyszedł na rozdanie nagrody Człowieka Roku "Wprost". "W ferworze rozmowy zapomniałem o gali i wysłałem SMS do wydawcy, czy mam przyjść i wygłosić laudację na cześć laureata, tak jak było to przewidziane. Dostałem w SMS-ie zwrotnym, że mam nie przychodzić" - wyjaśnia Lis.

Co na to wydawca "Wprost"?

Dzisiaj Michał Lisiecki, prezes Platformy Mediowej Point Group SA (wydawcy "Wprost"), wydał oświadczenie, w którym wyjaśnia powody zwolnienia Lisa.

„Pan Tomasz Lis swymi działaniami sprowokował zdarzenia, które uczyniły z niezależnego dziennikarza i redaktora naczelnego »Wprost « - przedsiębiorcę składającego osobiście prywatne oferty handlowe partnerom PMPG i AWR Wprost bez wiedzy i zgody wydawcy” - napisał wydawca tygodnika "Wprost".

„Wydawca »Wprost « nie ponosi odpowiedzialności za biznesowe działania Pana Tomasza Lisa, które doprowadziły do powstania konfliktu interesów, w jakim się znalazł były redaktor naczelny” - zaznaczono w oświadczeniu.

Lisiecki przyznaje też, że złożył Lisowi ofertę zakupu udziałów w jego przedsięwzięciu internetowym, „aby wykluczyć potencjalny konflikt interesów”. Temat jednak został zamknięty i nie wracał do niego w kolejnych rozmowach z Lisem.

Ponadto w oświadczeniu napisano, że Lis wykorzystuje media, aby "wykreować pewien spektakl" i wypromować przedsięwzięcie, którego jest wiodącym udziałowcem.

Zarząd stwierdza też w oświadczeniu, że Lis wykorzystuje prasę, by "wykreować pewien spektakl" i wypromować przedsięwzięcie, którego jest wiodącym udziałowcem.