Wielu obecnych i byłych studentów, który nie oddadzą pracy magisterskiej do końca września, czeka niemiła niespodzianka. Karą za spóźnialstwo jest spadek na trzeci rok studiów i konieczność napisania licencjatu, straszy "Metro".

Problem dotyczy tych, którzy zaczęli jednolite studia magisterskie przed wrześniem 2005 r. Bo potem wprowadzono nowe, powszechne w UE, zasady studiowania: trzyletnie licencjackie i dwuletnie magisterskie. Od października studia pięcioletnie przestają istnieć, a uczelnie tracą prawo do wydawania starych dyplomów.

Do biura Rzecznika Praw Studenta każdego tygodnia przychodzi kilkanaście pytań i skarg z całego kraju. Wszystkie podobne. Studenci słyszą, że jeśli nie oddadzą pracy magisterskiej do końca września to będą musieli zaliczyć przedmioty, których nie mieli w programie, napisać i obronić licencjat, a potem magisterkę.

Zdaniem Bartosza Loby, rzecznika ministerstwa nauki, prawo nie nakazuje uczelniom być tak surowym dla spóźnialskich. Zaczynać niemalże od nowa będą tylko te osoby, które skończyły studia kilka lat temu, zlekceważyły pracę magisterską, a teraz przypomniały sobie, że fajnie byłoby być magistrem. Ale już np. studentce, która wzięła rok urlopu na wychowanie dziecka, uczelnia może zorganizować indywidualny tryb studiów, aby zdołała napisać pracę magisterską.

Uczelnie mogą dokręcić śrubkę, ale nie muszą. - Ratunkiem mogłoby być po prostu przesunięcie sesji egzaminacyjnej na wniosek studenta. Czasami uczelnie zgadzają się na 3 do 5 miesięcy opóźnienia, podpowiada Dominika Kita, przewodnicząca Parlamentu Studentów RP. Łagodniejsze potraktowanie trzeba będzie jednak wywalczyć. Bo część uczelni czyta przepisy wprost i nie chce stosować taryfy ulgowej.