Politycy PiS, SLD, PSL i PJN twierdzą, że wyrok Trybunału Konstytucyjnego ws. spotów i billboardów, w niewielkim stopniu zmieni ich strategię wyborczą. PiS apeluje do PO, by nie korzystała z takich instrumentów; Platforma nie podjęła jeszcze decyzji w tej sprawie.

Według politologów, tegoroczna kampania wyborcza - w kontekście spotów i billboardów - nie będzie się niczym różnić od poprzednich.

Władze PO będą musiały - po decyzji Trybunału, który uznał za niezgodny z konstytucją zakaz spotów i billboardów - podjąć decyzję, czy w trakcie kampanii wyborczej korzystać z tych form kampanii.

Premier Donald Tusk zadeklarował w piątek, że będzie namawiał swoich kolegów z PO, by w kampanii zrezygnowali z korzystania z billboardów. Przyznał jednak, że chciałby, aby jego partia miała takie same szanse w wyborach jak konkurencja. Szef rządu przyznał, że sam ma wątpliwości czy PO, która inicjowała wprowadzenie przepisów zakazujących stosowania billboardów i spotów w kampanii powinna teraz je stosować.

Zapowiedział też, że jego ugrupowanie postara się w ciągu najbliższych kilkudziesięciu godzin wypracować takie stanowisko, które pogodzi potrzebę skutecznej kampanii z oszczędnym gospodarowaniem środkami publicznymi.

Szef zespołu szybkiego reagowania PO Paweł Olszewski powiedział PAP, że władze partii jeszcze nie podjęły jeszcze decyzji w tej sprawie. "Mamy teraz nowy stan prawny, musimy się nad tym pochylić i zdecydować, jak pokierować kampanią" - zaznaczył. Nieoficjalnie politycy PO z władz partii przyznają jednak, że Platforma będzie korzystała z takich nośników jak spoty telewizyjne i billboardy. "Trybunał uznał, że można stosować billboardy i spoty, na pewno wszystkie partie, w tym przede wszystkim PiS, zaleją ulice wizerunkami swoich kandydatów. Nie możemy sobie pozwolić, żeby zostać w tyle i nie wziąć udziału w tej grze" - mówi PAP polityk z władz PO.

Jedynym politykiem Platformy, który otwarcie mówi, że jego partia nie zrezygnuje ze spotów i billboardów jest wiceszef PO, szef MSZ Radosław Sikorski. "Wszystkie partie będą wykorzystywały wszystkie możliwości reklamy, no i będziemy mieli to, co mieliśmy w poprzednich kampaniach" - zapowiedział w czwartek w TVP1.

"Jesteśmy profesjonalną partią, więc jesteśmy przygotowani na każdą ewentualność" - podkreślił z kolei w rozmowie z PAP poseł PiS Mariusz Kamiński. Jak dodał, partia "niezwykle cieszy się z tego, że Trybunał Konstytucyjny zezwolił na stosowanie płatnych spotów i billboardów wyborczych".

Zapowiedział, że PiS w kampanii wyborczej sięgnie zarówno po spoty jak i billboardy. "Dzięki temu my jako opozycja będziemy mogli lepiej dotrzeć do wyborców, przekazać nasz program i nasze pomysły na Polskę oraz to, że jesteśmy jedyną partią, która może odsunąć partię Donalda Tuska od władzy" - podkreślił polityk.

Jednocześnie zapewnił, że PiS nadal stawia na bezpośredni kontakt z wyborcami. "Odbyliśmy w ciągu ostatnich dwóch miesięcy ponad 800 spotkań. Nasi parlamentarzyści odwiedzili praktycznie wszystkie gminy w Polsce. Akcję będziemy kontynuowali, posłów PiS będzie można spotkać i w dużych miastach, i w miasteczkach i w zupełnie malutkich wioskach" - zapowiedział.

PSL po decyzji Trybunału w niewielkim stopniu zmieni swoją strategię wyborczą. "Musimy się dostosować, bo wszyscy będą korzystać ze spotów i billboardów, ale będziemy to robić na małą skalę. Na pewno cała Polska nie będzie zaplakatowana naszymi kandydatami" - powiedział PAP szef klubu parlamentarnego Stronnictwa Stanisław Żelichowski.

Ludowcy chcą wydać na kampanię od 7 do 10 milionów złotych, z czego od 1 do 2 milionów chcą przeznaczyć na kampanię billboardową i spoty radiowo-telewizyjne.

Żelichowski uważa, że przełożenie promocji kandydatów i programu na wynik wyborczy w ten właśnie sposób jest niewielkie. "To jest bezmyślne wydawanie środków publicznych" - ocenił. Kandydaci PSL będą raczej pokazywać się w spotach emitowanych w lokalnych radiostacjach i sieciach kablowych niż ogólnopolskiej telewizji.

Rzecznik SLD Tomasz Kalita powiedział z kolei PAP, że orzeczenie TK uchylające zakaz emisji płatnych spotów radiowych i telewizyjnych oraz reklam billboardowych nie wpłynie na koncepcję kampanii wyborczej Sojuszu. "Byliśmy przygotowani na taką właśnie decyzję Trybunału, więc teraz mamy zamiar wdrożyć plan B. Włączymy się w ograniczonej formie w kampanię spotową i billboardową, będziemy korzystać z tej formy promocji, jednak nie będzie miała ona charakteru agresywnej agitacji, czy brutalnej kampanii" - zapewnił Kalita.

Jak zaznaczył, spoty i billboardy SLD mają mieć charakter "programowy, merytoryczny". Billboardy będą prezentować m.in. kandydatów Sojuszu do Sejmu; Kalita nie wykluczył też, że pojawią się reklamy promujące ugrupowanie jako całość.

Według skarbnika Sojuszu Kazimierza Karolczaka, SLD planuje przeznaczyć na kampanię 7-8 milionów złotych. Jak powiedział PAP Karolczak, na razie trudno oszacować o ile wzrosną koszty w związku z koniecznością inwestycji w płatne reklamy radiowe i telewizyjne raz billboardy. "Problem w tym, że na razie nie mamy jeszcze cenników telewizji publicznej, z tego względu, że te cenniki na wybory ustala zawsze KRRiT" - zaznaczył skarbnik SLD.

Wyrok Trybunału niewiele zmieni również w strategii PJN. "W naszej strategii to nic specjalnie nie zmienia, dlatego, że my i tak nie mieliśmy zamiaru przeznaczać ogromnych pieniędzy na billboardy czy na spoty reklamowe, od początku będąc inicjatorami tego zakazu" - powiedział PAP wiceprezes PJN Marek Migalski. Jak dodał, PJN jest za tym, by nie wydawać ani grosza na billboardy czy na spoty.

Migalski zadeklarował, że PJN skoncentruje się na kontakcie bezpośrednim z wyborcami oraz na kampanii prowadzonej w internecie, ponieważ - jak tłumaczył - jest ona relatywnie najtańsza, a jednocześnie "najbardziej interaktywna".

Wiceprezes PJN przyznał jednocześnie, że wyrok TK pogorszy sytuację jego ugrupowania. "Partie pójdą na łatwiznę, zaleją cały kraj głupawymi filmikami i jeszcze mniej mądrymi billboardami, które nie będą promować nic, oprócz twarzy i półuśmieszków liderów partyjnych bądź kandydatów" - ocenił.

Natomiast według politologów, tegoroczna kampania - w kontekście spotów i billboardów - nie będzie się różnić od poprzednich. Zdaniem dr Rafała Chwedoruka z UW, partie polityczne były przezorne i jeszcze przed wyrokiem TK, wiele miesięcy temu rezerwowały powierzchnie reklamowe i przygotowywały spoty. "Można się spodziewać, że kampania będzie wyglądała podobnie jak ostatnie kampanie, nic tu nie powinno się zmienić" - zaznaczył.

Jak dodał, jedyną zagadką jest zachowanie Platformy, która - mówił - stoi przed dylematem, czy będzie używała w kampanii tych instrumentów, które sama najgłośniej krytykowała, czy też "uniesie się honorem" i pozostanie przy ograniczonym sposobie powadzenia kampanii.

W ocenie Chwedoruka, werdykt Trybunału był korzystny dla partii opozycyjnych, gdyż - jak podkreślił - dla nich każdy nośnik medialny jest na wagę złota. "Opozycji zawsze jest trudniej niż rządzącym. Dobrym przykładem jest kwestia prezydencji, bo politycy Platformy mogą prezentować się opinii publicznej częściej niż to wynika z samej kampanii wyborczej. Spotkania z innymi politykami krajów członkowskich UE zawsze będzie przez większość społeczeństwa odbierane pozytywnie" - powiedział politolog

Dlatego - jak ocenił - dla opozycji spoty i billboardy są bardzo ważne, aby zmniejszyć marketingową przewagę Platformy.

Również dr Jarosław Flis ocenia, że tegoroczna kampania - w kontekście spotów i billboardów - nie będzie się różnić od poprzednich. "Spodziewałbym się raczej, że wszystko wróci w stare koleiny, niż, że dojdzie do jakiejś zmiany. Będą może drobne odchylenia, ale przypuszczam, że pod tym względem kampania będzie wyglądała tak jak poprzednie" - ocenił w rozmowie z PAP socjolog z UJ.

Jak dodał, spoty i billboardy, to czynnik, który liczy się w kampanii - gdyby jedna strona zrezygnowała z tych nośników, a korzystałyby z nich pozostałe partie, to szala przechyliłaby się w stronę tych partii, które z takich instrumentów korzystają.