Polscy politycy są przekonani, że na świecie następuje renesans energii jądrowej, tymczasem jest odwrotnie - przekonują działaczki organizacji feministycznych i ekologicznych, które w sobotę zorganizowały w Sejmie debatę "Kobiety przeciwko atomowi".

Konferencję o zagrożeniach, jakie niesie ze sobą energetyka jądrowa, zorganizowało Porozumienie "Kobiety dla Pomorza". W tym regionie jest jedna z potencjalnych lokalizacji elektrowni jądrowej. W rządowych planach jest wybudowanie do 2030 r. dwóch siłowni i ewentualne rozpoczęcie budowy kolejnych; pierwszy blok energetyczny miałby ruszyć przed końcem 2020 r.

Działaczki porozumienia wystosowały do polskich władz list, w którym piszą o niebezpieczeństwach związanych z energetyką jądrową. "Niepokoi nas brak refleksji polskich władz oraz władz Pomorza nad tymi niebezpieczeństwami i kosztami. Podczas gdy inne kraje - np. Niemcy - wycofują się z energetyki jądrowej, Polska - śladem Białorusi - trwa przy swoich atomowych ambicjach, nie prowadząc przy tym rzetelnej i uczciwej kampanii informacyjnej oraz publicznej debaty w tej dziedzinie" - piszą "Kobiety dla Pomorza".

Działaczka antynuklearna z Niemiec i współprzewodnicząca frakcji Zielonych w Parlamencie Europejskim, Rebecca Harms mówiła podczas debaty m.in. o faktach, które - jej zdaniem - nie są podnoszone polskiej debacie nad energetyką jądrową. "Po licznych rozmowach z przedstawicielami rządu, z premierem i prezydentem zauważyłam, że Polsce wszystkim się wydaje, że na całym świecie występuje nuklearny renesans. (...) Tymczasem tylko 30 krajów na świecie ma cywilny program jądrowy, a liczba reaktorów, które są obecnie w użytku, spada" - podkreślała Harms.

Jak dodała, w USA, gdzie jest najwięcej elektrowni atomowych, od czasu awarii w Three Mile Island w 1979 r. nie zbudowano nowego reaktora. Natomiast w Europie, po katastrofie w Czarnobylu w 1986 r. rozpoczęto budowę jedynie dwóch nowych elektrowni - w Finlandii i Francji. Po tegorocznej katastrofie w elektrowni jądrowej Fukushima w Japonii odejście od atomu do 2022 r. zatwierdził niemiecki rząd. W ub. tygodniu przeciwko powrotowi do budowy elektrowni atomowych opowiedzieli się w referendum Włosi.

Sama budowa jednej elektrowni kosztuje 6-7 mld euro

"Skoro większość krajów UE nie korzysta lub odchodzi od energetyki jądrowej, to nie ma powodu, żeby kraj, który dotychczas nie korzystał z tej technologii, miał zdecydować się na nowe elektrownie atomowe" - powiedziała Harms. Zwracała też uwagę na wysokie koszty związane z energetyką jądrową. Sama budowa jednej elektrowni - według przytaczanych przez Harms danych z Wielkiej Brytanii - kosztuje 6-7 mld euro. Do tego należy doliczyć np. koszty stworzenia specjalnej rządowej agendy do nadzoru elektrowni jądrowych. "Nie ma najmniejszego sensu, by tworzyć tę całą infrastrukturę jedynie dla dwóch elektrowni" - oceniła Harms.

Zapowiedziała też, że frakcja Zielonych w PE w czasie polskiej prezydencji skupi się na dyskusji o przyszłości energetyki w Europie i powiąże ten temat z procesem decyzyjnym dot. elektrowni jądrowych w Polsce.

Z kolei Katarzyna Grzybek z Fundacji im. Heinricha Boella oraz Zielonych 2004 podkreślała, że w Polsce zupełnie odmiennie niż UE przyjęto katastrofę w Fukushimie. "O ile w Europie wzbudziła ona bardzo poważną refleksję, o tyle dla polskich mediów i polityków katastrofa w Fukushimie jest dowodem na to, że energetyka jądrowa ma przyszłość i jest całkowicie bezpieczna, ponieważ mimo tak silnego trzęsienia ziemi, mimo tsunami, doszło tylko do takiej awarii i są tylko tak małe straty" - mówiła Grzybek.

Grzybek zaznaczyła też, że ekolodzy rozważają napisanie do prezydenta Bronisława Komorowskiego listu z prośbą o zawetowanie ustawy o przygotowaniu i realizacji inwestycji w zakresie obiektów energetyki jądrowej. Na posiedzeniu zaplanowanym na przełom czerwca i lipca zajmie się nią Sejm - rozpatrzy poprawki, jakie do przepisów wprowadził Senat. Jeśli prezydent nie zgodzi się na prośbę ekologów, rozważają oni skierowanie wniosku do Trybunału Konstytucyjnego.

Porozumienie "Kobiety dla Pomorza" grupuje ponad podziałami politycznymi wywodzące się z tego regionu parlamentarzystki, radne, działaczki organizacji pozarządowych i partii politycznych oraz kobiety sztuki, kultury i nauki.