Ponad 7,5 mln zł ma kosztować praca tłumaczy z Komisji Europejskiej oraz firm zajmujących się tłumaczeniami wynajętych do obsługi spotkań z udziałem m.in. ministrów i ekspertów podczas polskiej prezydencji. Będą oni także zajmować się tłumaczeniami oficjalnych dokumentów.

Polska będzie przewodniczyć pracom Rady Unii Europejskiej przez pół roku; w tym czasie w naszym kraju planowanych jest ponad 300 spotkań na różnym szczeblu, począwszy od nieformalnych rad ministerialnych, po konferencje i posiedzenia eksperckie.

Spotkania i konferencje najwyższej rangi, czyli np. szczyt Partnerstwa Wschodniego planowany na koniec września, czy spotkania szefów różnych ministerstw będą obsługiwane przez tłumaczy z Dyrekcji Generalnej ds. Tłumaczeń Ustnych w KE.

"Są to osoby, które na co dzień tłumaczą posiedzenia Rady UE w Brukseli, gwarantują wysoki standard" - powiedziała PAP dyrektor departamentu koordynacji przewodnictwa Polski w Radzie UE w MSZ Joanna Skoczek.

Przyznała, że wprawdzie są to drodzy tłumacze, ale "z najwyższej półki" swobodnie posługujący się terminologią używaną na spotkaniach politycznych związanych z Unią. Obowiązek wykorzystania tłumaczy z KE podczas spotkań wynika z unijnych przepisów.

Najczęściej spotykanym układem tłumaczeniowym jest 6:6

Najczęściej spotykanym układem tłumaczeniowym jest 6:6, co oznacza, że uczestnicy spotkania będą mogli wypowiadać się w sześciu językach: polskim, angielskim, francuskim, niemieckim, hiszpańskim i włoskim, na które będą też tłumaczone ich wypowiedzi. Taki system ma być wykorzystany podczas posiedzeń m.in. ministrów ds. środowiska, ministrów ds. zatrudnienia i polityki społecznej.

Podczas posiedzeń ministrów ds. rolnictwa oraz spraw wewnętrznych przewidziany jest reżim 22:6, co oznacza, że każdy z ministrów może mówić w swoim języku ojczystym.

Z kolei np. konferencja z udziałem ministrów zajmujących się energetyką, będzie tłumaczona w systemie 4:4, co oznacza, że na spotkaniu będzie można się posługiwać czterema językami: polskim, francuskim, angielskim i rosyjskim i na te same języki będą tłumaczone wypowiedzi uczestników. Przewidziane są także posiedzenia tylko w języku angielskim.

Nie wiadomo jeszcze, w ilu językach obcych tłumaczony będzie szczyt Partnerstwa

Nie wiadomo jeszcze, w ilu językach obcych tłumaczony będzie szczyt Partnerstwa. Nad jego organizacją pracuje już wyznaczony w MSZ specjalny zespół pod przewodnictwem ministra ds. europejskich Mikołaj Dowgielewicz. "Oczywiście chcielibyśmy mieć tłumaczy języków wszystkich uczestników spotkania, ale technicznie może być to trudne" - powiedziała Skoczek.

Tłumaczeniami spotkań niższej rangi, czyli konferencjami, seminariami zajmie się firma zewnętrzna, wyłoniona w przetargu.

Z kolei np. dokumenty na posiedzenia odbywające się w Polsce, czy informacje, które znajdą się na oficjalnym portalu prezydencji mają być tłumaczone przez inną zewnętrzną firmę, maksymalnie na cztery języki obce. Pomagać ma w tym również wydział resortu spraw zagranicznych odpowiedzialny za tłumaczenia. "Wszystko to, co jesteśmy w stanie zrobić własnymi siłami, robimy" - zaznaczyła Skoczek.

Konfiguracja tłumaczeń, tzn. wyznaczenie liczby języków, którymi można się posługiwać podczas spotkań oraz w których można słuchać tłumaczeń, uzależniona jest od uczestników, rangi spotkania, skomplikowania tematu, który jest na nim poruszany.

Skoczek podkreśliła, że "im bardziej specjalistyczny temat, tym liczba języków powinna być mniejsza, ponieważ każdy dodatkowy język może być przeszkodą we właściwym zrozumieniu tekstu".