Ekspertyzy, analizy i raporty zamawiane i gromadzone przez instytucje publiczne zostaną umieszczone w sieci. Ułatwi to życie firmom i obywatelom.
Ma też opowiedzieć posłom o projektowanej ustawie otwierającej publiczne zasoby wiedzy. Sprawa jest pilna, bo Komisja Europejska pozwała Polskę, że wciąż nie wdrożyła unijnych przepisów z 2003 r. jako ostatni kraj w UE. Szacowana wielkość rynku ponownego użycia danych to około 25 mld euro rocznie w całej UE. W ramach tej implementacji musi zostać znowelizowana ustawa o dostępie do informacji publicznej. Ale przy okazji rząd chce uchwalić ustawę o otwarciu publicznych zasobów wiedzy i objąć nowymi mechanizmami także dane z zakresu kultury, nauki czy edukacji. – Rewolucja ma polegać na dostępności, planujemy system repozytoryjny, czyli taki wielki twardy dysk – mówi osoba znająca stan prac nad ustawą.
Na nim mają się znaleźć np. dane budżetowe, statystyki prowadzone przez instytucje państwowe, raporty.
Dalej od rządu zamierza pójść w tej sprawie Lewica, która opowiada się za pełną jawnością wszelkich zasobów publicznych. Chce, aby instytucje miały obowiązek udostępniania ich za darmo. Utwory przez nie zamawiane miałyby być objęte specjalną licencją. SLD zgłosi dziś swoje propozycje ministrowi Boniemu. Dotyczą one m.in. przedsiębiorców, którzy w oparciu o takie zasoby mogliby tworzyć swoje produkty czy usługi.
– Rząd musi to uregulować, a my chcemy, żeby stało się to jak najszybciej. Zwłaszcza po ostatniej sprawie z OFE, kiedy nie mogliśmy się doprosić o ekspertyzy konstytucyjne zamówione przez prezydenta za pieniądze podatników – mówi „DGP” Grzegorz Napieralski, przewodniczący komisji do spraw innowacyjności. Zapowiada szybkie tempo prac w komisji, żeby zdążyć z nowymi przepisami do końca kadencji.
Co to będzie oznaczać w praktyce i kto może na tym zyskać? Napieralski podaje przykład USA, gdzie komendy policji zbierają dane o przestępczości, a potem statystyki te przetwarzają prywatne firmy na potrzeby konsumentów. Oferują np. aplikację komputerową pokazującą, gdzie jest najbezpieczniej w danym mieście. Na tej podstawie osoby kupujące mieszkania mogą podjąć decyzję. Jak wynika z naszych informacji, toczą się nieformalne rozmowy na temat całkowitego otwarcia zasobów między stroną rządową i SLD w tej sprawie. Z obu stron pojawiają się głosy, że projekt nie budzi politycznych sporów i ma duże szanse na szybkie uchwalenie.