Od najbardziej pożądanego przez państwa Sojuszu Północno Atlantyckiego, czyli szybkiego obalenia Muammara Kaddafiego, po najbardziej nieprawdopodobny, że dyktator odzyska kontrolę nad krajem.
Mimo tych słów coraz więcej wojskowych planistów wątpi, by naloty doprowadziły do obalenia reżimu w Trypolisie. W takiej sytuacji rośnie prawdopodobieństwo wariantu kosowskiego: podziału kraju na część rządzoną przez Kaddafiego i terytoria kontrolowane przez rebeliantów z Bengazi.
W tym scenariuszu tyran i tak będzie przegrany. Bo to na zbuntowanym wschodzie – w Tobruku, Bengazi, Brega, Zueitina i Ras Lanuf – jest niemal cała infrastruktura naftowa: rafinerie, ropociągi i porty. Poprzez terminale w tych miastach w czasie pokoju przechodziło 825 tys. baryłek ropy dziennie. Z kolei najważniejsze złoża ropy naftowej znajdują się w Wielkiej Syrcie na Morzu Śródziemnym (80 proc. rezerw Libii), której Kaddafi nie kontroluje. Trypolis w tej chwili panuje nad portem w Zawii, przez który może przechodzić dziennie 251 tys. baryłek. Odcięcie Kaddafiego od surowca i możliwości jego eksportu oznacza zagłodzenie reżimu.
Najbardziej pesymistyczny scenariusz to inwazja lądowa sił koalicyjnych, obalenie Kaddafiego i wybuch wojny domowej – na wzór iracki po odsunięciu od władzy Husajna w 2003 r. O takim rozwoju wydarzeń pisze Stratfor: „Nawet jeśli Muammar Kaddafi podda się lub zostanie zabity i nie będzie potrzeby lądowej inwazji, by go odsunąć od władzy, to i tak może wybuchnąć wojna partyzancka”. Dla Zachodu taki wariant jest przekleństwem.

1. Szybkie obalenie Muammara Kaddafiego i zainstalowanie w Trypolisie prozachodniego rządu wydaje się najważniejszym celem operacji międzynarodowej koalicji.

W grę wchodzą zabójstwo dyktatora, rozbicie jego struktur dowodzenia i triumfalny marsz na Trypolis rebeliantów z Bengazi.
O tym, że siły amerykańsko-francusko-brytyjsko-włoskie dążą do zabicia Kaddafiego, świadczy ostrzał pociskami manewrującymi jego rezydencji w stolicy. Nowe elity polityczne w Trypolisie to optimum dla państw zaangażowanych w wojnę. Można się wówczas spodziewać, że zostanie zachowana ciągłość współpracy między koncernami energetycznymi a nowym rządem. Śmierć Kaddafiego to również koniec układania się z nieprzewidywalnym i zbyt samodzielnym politykiem.
Po zainstalowaniu tymczasowego rządu należy się spodziewać przedterminowych wyborów i reformy konstytucyjnej. Podkreśli ona znaczenie parlamentu, rządu i procesu demokratyzacji (choć w rzeczywistości może być on fasadowy).
Kolejny cel koalicji to również wysłanie wyraźnego sygnału dla pozostałych perspektywicznych polityków występujących przeciw reżimom w regionie Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu. Potencjalne elity władzy w Jemenie czy Maroku mogą liczyć, że w razie próby sił z własnymi rządami zyskają co najmniej dyplomatyczne wsparcie Zachodu. Korzyść dla państw zachodnich z tego płynąca to przychylność nowych władz.

2. Wojna partyzancka lojalistów Kaddafiego przeciw prozachodniemu rządowi z Bengazi.

O ryzyku powtórki scenariusza z Iraku i Afganistanu pisze amerykański Stratfor. Nawet jeśli Muammar Kaddafi podda się lub zostanie zabity i nie będzie potrzeby lądowej inwazji, by go odsunąć od władzy, to i tak istnieje możliwość wybuchu wojny partyzanckiej – twierdzi ośrodek badawczy. Podobnie jeśli Kaddafi przez miesiące – jak w 2003 r. Saddam Husajn – będzie się ukrywał.
„Zapadła decyzja, że celem misji jest zmiana reżimu w Libii. (...) Pierwsze dni operacji bojowej będą bardzo udane, ale to nie one przesądzą o tym, czy wynik wojny będzie po myśli Zachodu” – pisze Stratfor. – Jeśli Kaddafi będzie stawiał opór, koalicja stanie przed wyborem: kontynuować operację z powietrza bez wyraźnych efektów, czy też dokonać inwazji. (...) Mogłyby ją przeprowadzić Egipt oraz kraje europejskie i najprawdopodobniej zostałaby ona uwieńczona sukcesem. Ale nawet wówczas nie wiadomo, jak postąpi Kaddafi, dla którego walka ma wymiar egzystencjalny.
Rozwiązaniem byłoby jak najszybsze zabicie Kaddafiego i amnestia dla funkcjonariuszy reżimu. To wariant lansowany w 2003 r. w Iraku, ale zaniechany. Wówczas część generalicji USA postulowała budowanie nowego państwa w oparciu o pułkowników armii i bezpieki, a osądzenie jedynie najważniejszych ludzi reżimu. Reszta budowałaby rząd zgody narodowej.

3. Podział kraju to umiarkowanie optymistyczny scenariusz dla interweniującej koalicji.

Oznacza, że na mapie politycznej Afryki Płn. przybędzie nowe państwo – Republika Cyrenajki ze stolicą w Bengazi. Rząd nowego państwa musiałby być utrzymywany przez Zachód, przynajmniej na początku. Byłoby to powtórzenie scenariusza kosowskiego z 1999 r. Wówczas tzw. interwencja humanitarna NATO zakończyła się utworzeniem protektoratu osłanianego militarnie przez Sojusz. Prowincja dopiero w 2008 r. stała się niepodległym państwem. Podobnie jak Kosowo Cyrenajka miałaby problemy z międzynarodowym uznaniem. Trudno zakładać, by sprzeciwiające się interwencji Rosja, Chiny, Indie i Niemcy uznały niepodległość.
W takim scenariuszu to Cyrenajka kontrolowałaby najważniejsze rafinerie (w Tobruku, Bengazi, Bredze i Ras Lanuf). Również większość ropociągów znajduje się na wschodzie kraju. Dla państw koalicji uznających Cyrenajkę to możliwość utrzymania dostaw surowców z tego regionu. Takie założenie jest ważne przede wszystkim dla Włoch, dla których Libia była najważniejszym partnerem energetycznym.
Gdyby doszło do podziału Libii na dwa państwa, Kaddafi funkcjonowałby dalej. Międzynarodowa koalicja będzie jednak wówczas dążyła do zagłodzenia reżimu. Choćby poprzez konsekwentne zamrożenie jego aktywów i likwidację źródeł finansowania.

4. Kontrofensywa Kaddafiego i odzyskanie kontroli nad krajem jest najmniej prawdopodobne.

Choć jak mówi rosyjski analityk i znawca Libii Jewgienij Satanowski, władze w Trypolisie od początku rebelii liczyły się z możliwością interwencji i werbowały w Afryce najemników. Scenariusz Kaddafiego na wypadek nalotów ma polegać na rytualnym ogłaszaniu zawieszenia broni (co już się stało) i przeczekaniu interwencji. Koniec nalotów oznaczać będzie rozpoczęcie kolejnej kontrofensywy. Jak napisał wczoraj „Le Figaro”, operacja lotnicza nie wystarczy do kontrolowania kraju o powierzchni trzy razy większej od Francji. „Ataki lotnicze koalicji powstrzymały natarcie sił reżimu, ale nie wystarczą do pokonania przywódcy Libii” – komentuje gazeta. Brytyjscy analitycy wskazują z kolei, że operacja koalicji nie będzie trwała w nieskończoność. I właśnie na to liczy Kaddafi. – Musimy mieć jasne wyobrażenie o następstwach operacji lotniczej. Jeśli go nie będzie, to akcja wytraci dynamikę, stanie się niespójna i straci poparcie świata muzułmańskiego – powiedział BBC brytyjski kontradmirał Chris Parry. Jeszcze bardziej sceptyczny jest były brytyjski ambasador w Wielkiej Brytanii. – Jeśli celem operacji jest odsunięcie Kaddafiego od władzy, to celu tego nie da się osiągnąć z wysokości 25 tys. stóp (ok. 9 tys. m). Dlatego zanosi się na impas – powiedział.