Likwidacja gminnych posterunków jest wymuszona m.in. sytuacją finansową policji, nie uderza jednak w bezpieczeństwo obywateli; w każdym takim przypadku prowadzone są dokładne analizy - zapewniał w czwartek w Sejmie wiceminister SWiA Adam Rapacki.

Rapacki odpowiadał na pytania posłów SLD - Stanisławy Prządki i Leszka Aleksandrzaka - dotyczące likwidacji niektórych gminnych posterunków i łączenia ich w większe struktury. Posłowie podkreślali, że takie rozwiązania praktykowano już w przeszłości a później próbowano odtwarzać zlikwidowane jednostki, m.in. przy udziale samorządów, które współfinansowały te przedsięwzięcia.

"Nie stać nas na to, by w każdej gminie był posterunek policji. Sytuacja budżetowa wymusza takie pragmatyczne spojrzenia na funkcjonowanie policji" - mówił wiceminister Rapacki, który nadzoruje tę formację. Zapewniał jednak, że każda tego typu decyzja jest oparta o wszechstronną analizę, w którą włączone są także samorządy.

Jak dodał Rapacki, pod uwagę brane jest m.in. to, w jakim stanie jest budynek zajmowany przez posterunek, jakie są koszty jego działania, jak daleko jest do innej jednostki policji i jakie jest obłożenie funkcjonariuszy pracujących w danym miejscu. Zaznaczył, że te jednostki, które są w dobrym stanie i w dużej odległości od innych, nie są likwidowane.

"Taką reorganizację podjęto już w siedmiu województwach, w kilku innych trwają analizy w tym zakresie. Proces ten nie zawsze jednak wiąże się z likwidacją posterunku. Bywa też np., że policjanci służby kryminalnej, którzy w nim pracowali, przenoszeni są do komend miejskich" - zaznaczył wiceminister.

Zapewnił, że takie działania nie odbijają się na bezpieczeństwie mieszkańców danych rejonów i nie powodują zmniejszenia się liczby funkcjonariuszy. "Przykładem jest Kalisz. W powiecie kaliskim zlikwidowano siedem posterunków, ale pozostawiono tam tzw. zespoły do spraw prewencji" - podkreślił wiceminister.

pru/ abr/ mag/