Kilkuset Koptów w pobliżu wielkiego kairskiego slumsu protestowało w środę wieczorem przeciwko zastrzeleniu ich współwyznawcy przez egipskiego policjanta. Demonstranci zablokowali główną arterię miasta.

Protest zorganizowano w dzielnicy nędzarzy, w której wśród średniowiecznych cmentarzy mieszka około 1,2 mln ludzi. Utrzymują się oni głownie ze zbierania szmat.

Demonstranci zostali rozpędzeni przez policję, przed którą bronili się rzucając kamieniami.

Protesty były reakcją na zabicie 71-letniego Kopta. W środę do pociągu w Samalut, w muhafazie Al-Minja, ok. 200 km na południe od Kairu, wsiadł policjant i otworzył ze służbowej broni ogień, zabijając pasażera i raniąc innych, w tym jego 61-letnią żonę.

Funkcjonariusz nie był na służbie, gdy otworzył ogień do pasażerów.

Do zabójstwa doszło w 11 dni od zamachu na koptyjski kościół w Aleksandrii, gdzie zginęło 21 ludzi.

Rannych przetransportowano specjalnym samolotem do szpitala w Kairze

Uroczystości żałobne odbyły się w środę w kościele w Kairze, w obecności około 300 krewnych zabitego.

Według gubernatora prowincji Al-Minji, Ahmeda Diaa Eddinae, agresja 23-letniego policjanta nie miała nic wspólnego z religią zaatakowanych, a powodem ataku był stan emocjonalny funkcjonariusza.

Jednak Koptowie przedstawiają inną wersję; opierając się na relacjach rannych, abba Morkos, biskup Samalut, powiedział, że policjant, widząc grupkę kobiet bez zasłoniętych muzułmańskim zwyczajem twarzy, zaczął strzelać, krzycząc "Allah Akbar" (Największy jest Allah).

Rannych przetransportowano specjalnym samolotem do szpitala w Kairze.

Koptowie stanowią od 6 do 10 procent 80-milionowej, głównie muzułmańskiej ludności Egiptu.