Partie tną wydatki - PiS nie wyklucza nawet przeprowadzki z Nowogrodzkiej, a PSL chce renegocjować z bankiem spłatę kredytu zaciągniętego na kampanię samorządową. Platforma ograniczy wydatki na bilbordy. To skutek obniżenia (od 1 stycznia 2011 r.) przysługującej partiom subwencji budżetowej.

W przyszłym roku PO otrzyma ok. 20 mln złotych mniej z budżetu państwa, PiS - 19 mln, a SLD i PSL - 7 mln zł. W ubiegłym tygodniu Sejm przyjął poprawkę senacką ograniczającą wysokość subwencji o 50 proc., począwszy od 1 stycznia 2011 roku.

Za ograniczeniem subwencji budżetowej dla partii politycznych głosowali posłowie PO i PJN, a także część posłów z kół poselskich i niezrzeszonych. Przeciwni byli posłowie PiS, SLD i koalicyjnego PSL.

Ograniczenie dotyczyć ma wszystkich partii mających prawo do korzystania z takich subwencji - także tych, które nie znalazły się w parlamencie, a osiągnęły co najmniej 3-proc. próg w wyborach.

Zgodnie z dotychczas obowiązującą ustawą partie, które uzyskały do 5 proc. poparcia w wyborach, otrzymywały subwencję w wysokości 11,53 zł za jeden oddany na nie głos. Te, które uzyskały 5-10 proc. głosów, dostawały 9,22 zł za głos; za 10-20 proc. poparcia w wyborach przysługiwało partii 8,7 zł subwencji za głos, za 20-30 proc. poparcia 4,61 zł za głos. Partie uzyskujące powyżej 30 proc. dostawały 1,73 zł za każdy oddany na nie głos.

"Określone w ustawie stawki za jeden głos zostały podzielone przez dwa w stosunku do obecnie obowiązujących, co będzie prowadziło do tego, że wysokość subwencji będzie dwukrotnie niższa w stosunku do tegorocznej" - powiedział PAP Krzysztof Lorentz z Państwowej Komisji Wyborczej.

Według danych PKW za 2010 rok PO przysługuje subwencja w wysokości 40,4 mln złotych, PiS - 37,8 mln, SLD - 14,4 mln, a PSL - 15,1 mln. Zatem w przyszłym roku budżet PO będzie uszczuplony o ok. 20 mln złotych, PiS - o 19 mln, SLD - 7 mln, a PSL - blisko 8 mln złotych.

PO - mniej bilbordów, więcej spotkań z wyborcami

Wiceszefowa klubu PO, rzeczniczka tegorocznej kampanii samorządowej Małgorzata Kidawa-Błońska deklaruje, że PO postawi w wyborach parlamentarnych na bezpośredni kontakt z wyborcą. "Robiliśmy tak w kampanii samorządowej i w kampanii prezydenckiej Bronisława Komorowskiego. Bezpośrednie kontakty z wyborcami wymagają oczywiście dużego zaangażowania kandydatów, ale uważamy, że przynoszą najlepsze rezultaty. Nawet najkrótsza rozmowa jest zdecydowanie lepsza od ulotek - a jednocześnie mniej kosztuje" - powiedziała PAP Kidawa-Błońska.

"Na pewno pieniądze w kampanii będą wydawane jeszcze racjonalniej niż do tej pory. A duże przestrzenie reklamowe są oczywiście potrzebne, ale nie zastąpią prawdziwej, bezpośredniej kampanii. Musimy dopiero policzyć, ile możemy wydać na kampanię parlamentarną, ale na pewno będzie w niej mniej billboardów i spotów, a więcej bezpośrednich kontaktów z wyborcami" - dodała.

PiS będzie ciął, obetnie pensje pracowników, może zmieni siedzibę

Prezes PiS Jarosław Kaczyński w poniedziałek po raz kolejny skrytykował PO za obniżkę subwencji budżetowych. "Możliwości opozycji będą znacznie mniejsze, niż były wcześniej i o to tutaj chodziło" - powiedział, oceniając, że PO stara się "za wszelką cenę" utrzymać przy władzy. Podkreślił jednocześnie, że poparcie dla PO spada - nazwał "bajkowymi" sondaże dające PO ponad 50-proc. poparcie. "To są sondaże typu białoruskiego" - powiedział prezes PiS.

Nie chciał zdradzić szczegółów cięć finansów partyjnych: "My będziemy musieli wprowadzić różne ograniczenia, ale to jest partyjna kuchnia i nie będę o tym mówił" - powiedział jedynie.

Skarbnik PiS Stanisław Kostrzewski powiedział PAP, że dokona przeglądu wydatków partyjnych, m.in. pensji pracowników i materiałów biurowych. Według informacji PAP ze źródeł zbliżonych do władz PiS partia - w ostateczności - rozważa wynajęcie innej siedziby niż położona w centrum miasta Nowogrodzka. Te same źródła poinformowały, że PiS rozważa skierowanie ustawy obniżającej subwencje do Trybunału Konstytucyjnego.

SLD chce zaoszczędzić na opłatach za siedzibę, tnie tzw. koszty organizacyjne

Do szukania oszczędności zmuszony będzie też SLD. "Oczywiście - będziemy musieli jeszcze bardziej oszczędzać, natomiast tak naprawdę będziemy z pewnością ograniczać koszty związane z nową siedzibą, bo utrzymanie obecnej siedziby sporo kosztuje" - powiedział PAP rzecznik SLD Tomasz Kalita. Sojusz planuje sprzedać dotychczasową - drogą w utrzymaniu - siedzibę przy ulicy Rozbrat - obecnie prowadzone są już ostatnie negocjacje w tej sprawie z potencjalnym kupcem.



Według Kality na opłatach za wieczyste użytkowanie, uda się zaoszczędzić około 600 tysięcy złotych. Sojusz ma zamiar ograniczyć też koszty organizacyjne. "Nie wiem jeszcze w jakiej formule - czy to wpłynie na ograniczenie dotowania poszczególnych regionów, czy to wpłynie na centralę, na razie trudno powiedzieć" - zaznaczył rzecznik SLD.

PSL ma dług i chce go rozłożyć na jeszcze mniejsze raty

"Prawo w demokratycznym państwie powinno być przewidywalne. My nie mieliśmy zastrzeżeń do obcięcia subwencji, natomiast uważaliśmy, że zrobiono to w fatalnym stylu, tuż przed końcem roku. Niedawno były wybory samorządowe, więc wzięliśmy kredyt, prosząc bank o pewne raty, bo wiedzieliśmy, jaka będzie subwencja. Teraz ta subwencja jest o połowę mniejsza, więc trzeba renegocjować z bankiem" - powiedział PAP szef klubu ludowców Stanisław Żelichowski.

Sytuację PSL pogarsza "wisząca" nad tą partią perspektywa zwrotu 18 milionów złotych za źle rozliczoną kampanię wyborczą 2001 roku. Ludowcy odwołali się w tej sprawie do Trybunału Konstytucyjnego, zwrócili się też do Ministerstwa Finansów o rozłożenie na raty zwrotu tej kwoty.

"Mamy zaszłości z 2001 roku - niezawinione, ale zasądzone, trzeba spłacić. Prosiliśmy ministra finansów o rozłożenie tej kwoty na raty - teraz trzeba te raty zmniejszyć lub rozszerzyć w czasie, bo na tyle nas nie stać" - podkreśla Żelichowski. Jak dodał, za wcześnie na tym etapie mówić o wpływie obniżenia subwencji na przyszłoroczną kampanię parlamentarną.