Samorządowcy rezygnują z ulotek i przechodzą do internetu. W tegorocznych wyborach samorządowych partie polityczne przeznaczą nawet dwa razy więcej pieniędzy na kampanię w sieci niż cztery lata temu.
Wydatki mogą sięgnąć nawet 25 – 30 proc. wszystkich środków na kampanię – szacuje Łukasz Cieniak, ekspert od wizerunku politycznego i redaktor magazynu „Marketing Polityczny”. W wyborach w 2006 roku największe ugrupowania przeznaczały na ten cel 15 proc. budżetu wyborczego. PO dysponowała wtedy budżetem w wysokości 23 mln zł, PiS 25 mln zł, a SLD 20 mln zł. Oznacza to, że na kampanie w internecie wydały po ponad 2 mln zł.
W tym roku wydatki te mogą być dwa razy większe. PO i PiS mają mieć do dyspozycji po blisko 30 mln zł. Lewica wprawdzie tylko 3 mln zł, ale jak zapewnia Tomasz Kalita z SLD, internet będzie najważniejszym elementem kampanii. – Przeznaczymy na to połowę pieniędzy – mówi.
Polscy politycy już dostrzegli wyborczy potencjał internetu, choć w dalszym ciągu dużo nam brakuje np. do Amerykanów. – Tam na kampanię w sieci przeznacza się ok. 60 proc. środków, a tylko 40 proc. na outdoorową – twierdzi Łukasz Cieniak.
Niemniej partie coraz mocniej zabiegają o głosy internautów. Samorządowcy z list SLD otrzymali od partii poradniki, w których wytłumaczono, jak założyć stronę internetową oraz konto na Naszej Klasie i Facebooku. Z końcem października każdy kandydat PO dostał możliwość stworzenia swojej strony wizytówki. Z kolei PiS prowadzi dwa serwisy: MyPiS.pl i InformacjaSamorzadowa.pl.
Kandydaci zakładają też swoje profile na własną rękę. Lewicowy radny Jan Dziemdziora ubiegający się o fotel prezydenta Piotrkowa oprócz konta na Blipie i Facebooku ma jeszcze dwa na Naszej Klasie – prywatne i wyborcze. Na tym drugim ma ponad tysiąc znajomych – pięciokrotnie więcej niż na koncie prywatnym. Wcześniej inwestował w ulotki i plakaty. Teraz na pierwszym miejscu stawia internet. – W tym roku zamówiłem pięć tysięcy ulotek na całe miasto. Kiedyś było ich 3 razy więcej – przyznaje.
Ale skutki kampanii internetowych boleśnie odczuwają firmy poligraficzne.
Epoligrafia ze Swarzędza proponuje trzy pakiety wyborcze: pakiet Kandydat (za 790 zł), Radny (ponad 4700 zł) i Burmistrz (ponad 11 tys. zł). Ostatni zawiera m.in. 70 tys. ulotek, kubki, koszulki i drobne gadżety. – Na razie zainteresowanie pakietami nie jest duże – mówi Michał Skupski z Epoligrafii.
Zyski liczą natomiast domy mediowe. – Prowadzimy kilkanaście profili wyborczych w serwisach typu social media – mówi Bartosz Grodzicki z Mconnection. – Cena zaczyna się od 1500 zł miesięcznie.