W pierwszym półroczu obrabowano niemal 160 placówek, 60 proc. więcej niż rok wcześniej. Policjanci twierdzą, że bankierzy oszczędzają na zabezpieczeniach.
Z poufnej analizy Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego wynika, że tylko połowa zdjęć i filmów z monitoringu bankowego nadaje się do identyfikacji rabusiów. Na reszcie nic nie widać. Napadów przybywa, a policji udaje się wykryć co trzeciego sprawcę.
Bankowcy zamiast ochroniarzy wolą słabe kamerki
Bankowcy twierdzą, że gdyby inwestowali w uzbrojoną ochronę, doszłoby do strzelanin i ginęliby ludzie. Dlatego wyjściem z sytuacji jest upowszechnianie placówek, w których nie będzie wcale gotówki, a cały obrót będzie elektroniczny.
Zwłaszcza że banki rabują dziś głównie bezrobotni. – To pochodna sytuacji społecznej – twierdzą policjanci i przedstawiciele banków.
Napadają głównie bezrobotni
Łupem złodziei padają niewielkie sumy – od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych, gdyż banki nie trzymają większych kwot.
Liczba napadów rośnie od 2008 roku. Wtedy było ich blisko 50. W pierwszym półroczu 2009 r. – już 100.
Groźniejsze wyłudzenia, niż napady
Banki i policja bardziej obawiają się osób wyłudzających kredyty niż napadów. Jak szajki, którą zatrzymano w weekend. Trzech Rumunów wyjmowało pieniądze z bankomatów dzięki skopiowanym w Europie Zachodniej kartom. W swoim pokoju hotelowym mieli równowartość 55 tys. euro.

Okazja czyni złodzieja, czyli polityka otwartych placówek

Do września w całym kraju doszło do 157 napadów na banki, ich agencje lub filie. Jeszcze gorzej wygląda ocena skuteczności policji: złapała zaledwie co trzeciego sprawcę. Najgorzej wygląda praca śledczych z woj. dolnośląskiego, gdzie wykryli sprawców zaledwie 2 spośród 15 napadów. I w Łodzi, gdzie na 12 napadów wyjaśnili tylko 2.

– Przykładamy do tego problemu dużą wagę. Czasem wydaje mi się, że większą niż bankierzy, którzy otwierają oddział za oddziałem a oszczędzają na zabezpieczeniach – mówi oficer KGP.

Policjantów szczególnie irytuje jakość kamer montowanych w bankach. Z poufnej analizy wykonanej przez Centralne Laboratorium Kryminalistyczne wynika, że można wykorzystać zdjęcia i filmy zaledwie z połowy rabunków.

– Prowadzimy politykę przyjaznych, otwartych placówek. Bez śluz, krat i ochrony, i z tego nie zrezygnujemy. Sektor bankowy przynosi największe pieniądze budżetowi państwa i chyba możemy w zamian liczyć na dobrą pracę policji – mówi jeden z szefów pionu ochrony w dużym polskim banku.

Wszyscy boja się paniki i ofiar śmiertelnych

Nieoficjalnie policjanci przyznają, że montowanie specjalnych śluz zatrzaskujących się podczas napadu i zatrudnianie uzbrojonej ochrony może przynieść gorsze skutki.

– Analizowaliśmy doświadczenia innych krajów. Okazało się, że desperaci napadający na banki w przypadku osaczenia biorą zakładników, strzelają – tłumaczy w rozmowie z „DGP” policjant.

W bankach nie ma gotówki

Zjawisko napadów na banki monitoruje też Związek Banków Polskich. – Dziś w bankach nie ma gotówki, niemal wszystko załatwiane jest przelewami. Dlatego giną kwoty od kilku do kilkudziesięciu tysięcy. Tymczasem wyroki w sądach zapadają surowe – do 12 lat więzienia – twierdzi rzecznik ZBP Przemysław Barbrich.