Na kampanię lobbingową wśród brukselskich urzędników, europosłów i dziennikarzy wydamy 1,12 mln euro.
Dziś MSZ ma ogłosić konkurs na wybór agencji PR, która w Brukseli i najważniejszych stolicach UE pokaże Polskę jako nowoczesny kraj z dynamiczną gospodarką.
Roczna kampania jest przygotowaniem do objęcia przewodnictwa w Unii.
Oferta jest adresowana do dużych międzynarodowych firm, które podobne kampanie już w Brukseli przeprowadziły. Budżet to maksymalnie 1,12 mln euro. Suma nie jest astronomiczna, bo jak wynika z informacji „DGP”, samo województwo śląskie na trzydniową akcję promocyjną w jednym z niemieckich landów wydało jedną czwartą tej sumy.
– Żeby zrobić coś sensownego, trzeba by wydać kwotę zbliżoną raczej do 5 – 6 mln euro, nie miliona – mówi Rafał Szymczak, współwłaściciel agencji Profile. I dodaje, że ceny za usługi PR w krajach starej Unii, na zdaniu których nam zależy, są o 30 – 50 proc. wyższe niż u nas. Rosja, aby poprawić swój wizerunek w krajach UE, zapłaciła amerykańskiej agencji Ketchum 14 mln dol., a sam Gazprom firmie Gavin Andersen – 5 mln dol.
W przypadku Polski nie chodzi o spektakularne działania reklamowe, raczej o lobbing i docieranie do osób mających wpływ na politykę UE: brukselskich urzędników, europosłów, przedstawicieli mediów w Brukseli i liczących się think tanków. Akcja ma potrwać od stycznie 2011 do marca 2012 r.
Lobbing mają uzupełniać działania polityczne. W przygotowaniach do przyszłorocznej prezydencji w UE uczestniczyć będą polscy politycy i dyplomaci. Ich zadaniem będzie przekazać krajom Unii priorytety polskiego przewodnictwa, czyli bezpieczeństwo energetyczne, Partnerstwo Wschodnie i unijny budżet na lata 2014 – 2020.
– Chcemy, by polski punkt widzenia był reprezentowany w Brukseli. Trzeba zrobić wszystko, by otoczenie było dla nas jak najbardziej korzystne – mówi Mikołaj Dowgielewicz.
Dlatego w Warszawie specjalne szkolenia na temat prezydencji w ubiegłym tygodniu przeszli nasi ambasadorzy. Obok specjalistów z MSZ dobrej prezentacji Polski uczyli ich także eksperci brytyjscy, francuscy oraz z instytucji unijnych. Zdradzali sposoby poruszania się na brukselskich salonach oraz docierania z najważniejszymi informacjami do osób mających wpływ na podejmowanie decyzji.
W październiku kierownictwu polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych doradzać będą zagraniczni eksperci m.in.: Belgijka Gaetane Ricard-Nihoul, która była koordynatorem prac w czasie belgijskiej prezydencji w Radzie UE, Paul Hofheinz – współzałożyciel The Lizbon Council, think tanku zajmującego innowacyjną polityką UE, Antonio Missiroli – główny analityk polityczny European Policy Center w Brukseli.
Polskie działania mają jeszcze jeden cel. Chcemy rozwiać obawy dotyczące powtórzenia scenariusza czeskiej prezydencji, kiedy z powodu przedterminowych wyborów działania czeskich władz się posypały. U nas wybory odbędą się albo przed objęciem przewodnictwa, albo pod koniec kadencji.
Nowy gabinet powstałby już po ostatniej sesji polskiej prezydencji.