Kilkadziesiąt osób protestowało w czwartek po południu przed hipermarketem Carrefour na warszawskiej Pradze, domagając się od zarządu sieci m.in. wzrostu wynagrodzeń i podpisywania z pracownikami umów na czas nieokreślony. Pikietę zorganizowała Solidarność.

W proteście wzięli udział pracownicy sklepu i przedstawiciele sieci z innych regionów kraju. Domagali się zaprzestania złych praktyk zarządu polegających na zatrudnianiu pracowników na czas określony oraz podwyżki pensji przynajmniej o 5 proc. Obecnie pracownicy sklepu otrzymują netto 1000-1200 zł miesięcznie.

Przewodnicząca NSZZ "S" w Carrefour Polska Alicja Forysiak powiedziała podczas pikiety, że zarząd sieci, by zmniejszyć koszty, prowadzi politykę rotacji pracowników. Według niej, 70 proc. umów zawieranych z pracownikami to umowy na czas określony. Ponadto placówka zatrudnia pracowników na niepełny etat, a następnie nakłada na nich nadmiar obowiązków. Związkowcy twierdzą, że kierownictwo sieci celowo nie precyzuje zakresu ich obowiązków.

"Chcemy pracować, a nie głodować" - skandowali protestujący ubrani w "solidarnościowe" biało-czerwone koszulki.

Związkowcy twierdzą, że zorganizowali pikietę, bo zarząd nie chce z nimi rozmawiać. Zapowiadają więcej protestów, jeśli władze firmy nadal będą ich ignorowały.

Przedstawiciele protestujących udali się do siedziby zarządu firmy, by wręczyć petycję ze swoimi postulatami. Zostali jednak zatrzymani przez ochronę.

Do momentu nadania depeszy PAP nie uzyskała komentarza zarządu Carrefour Polska w sprawie protestu pracowników firmy.