Chodzi o Leszka Miętka, szefa Związku Zawodowego Maszynistów Kolejowych w Polsce.
To najpotężniejsza organizacja na kolei. Zrzesza 10 tys. kolejarzy i nikt przy zdrowych zmysłach jej nie podskoczy. Powód – łatwo zastąpić kierownika pociągu albo konduktora, a bez maszynisty skład nie ruszy. Miętek stanął na czele związku w 2005 r. Jest jego prezydentem, a ponieważ stanowisko zobowiązuje, przestał prowadzić lokomotywy. Zajęty jest walką o utrzymanie przywilejów maszynistów i według niepotwierdzonych informacji co miesiąc inkasuje z tego tytułu nawet kilkanaście tysięcy złotych ze związkowej kasy.
– W firmie od wielu lat nie było podwyżek, a średnia pensja wynosi zaledwie ok. 1,5 tys. zł. Zawsze można mówić, że przedsiębiorstwo jest restrukturyzowane i nie stać nas na taki wydatek. Zawsze możemy pracować jak ci w Biedronce. Pytanie tylko: dlaczego mielibyśmy tak tyrać? – mówił pięć lat temu.
Mimo wszystko kariera Miętka nabiera rozpędu, a sława przekroczyła już granice Polski. W tym roku ponownie został wybrany na wiceszefa europejskiego związku maszynistów. Co ciekawe, natłok zadań związanych z pełnieniem obowiązków nie przeszkodził Leszkowi Miętkowi powrócić do prowadzenia lokomotywy. Za stery maszyny z logo PKP Cargo zasiadł znowu 1 lipca.