Polacy już wiedzą - Donald Tusk - premier i szef rządzącej partii, Platformy Obywatelskiej, nie będzie kandydował w wyborach prezydenckich.

Premier Donald Tusk ogłosił w czwartek, że nie wystartuje w nadchodzących wyborach prezydenckich; zamierza dalej kierować rządem i Platformą Obywatelską. Tusk przekonywał, że najbliższe kilkanaście miesięcy, tak ważnych z punktu widzenia polskiej gospodarki, wymaga stabilności rządu, a w roku kampanii wyborczych rząd musi być "jak skała". Zapewnił, że PO wystawi innego kandydata, który będzie miał szansę wygrać wybory.

Premier zapowiedział, że rząd skupi się teraz na wzroście gospodarczym, ograniczaniu deficytu i długu publicznego. W piątek premier przedstawi plan oszczędności i konsolidacji finansów publicznych.

Nie chcę uczestniczyć wyścigu o zaszczyty i prestiż

"Wybory prezydenckie są ważne, ale to są wybory, w których stawką jest bardziej prestiż i wielki zaszczyt, ale nie władza i instrumenty do dobrego i skutecznego rządzenia. (...) Ale ja nie chcę uczestniczyć w wyścigu, którego celem jest pałac i zaszczyt. Ja chcę uczestniczyć w wielkiej batalii na rzecz wygranej Polski w wyścigu cywilizacyjnym" - powiedział Tusk na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych.

Jak poinformował, już rok temu podjął decyzję, aby nie kandydować w wyborach prezydenckich, a późną wiosną 2009 roku poinformował swoich najbliższych współpracowników, że zamierza utrzymać "władzę, skuteczność i instrumenty" będące w ręku szefa rządu. Tusk mówił o swoim planie politycznym, że jest związany bezpośrednio z "szansami Polski na utrzymanie wzrostu gospodarczego" i na "poprawę bytu ludzi".

"Niektórzy sądzą, że żegnam się z istotnym marzeniem. Dla mnie naprawdę największym marzeniem jest to, żebyśmy osiągnęli sukces na wiele, wiele lat. Ja też będę miał wtedy osobistą satysfakcję" - powiedział szef rządu.

Teraz najważniejszy cel - utrzymać wzrost gospodarczy

Przekonywał, że - aby Polska odniosła sukces w "pościgu cywilizacyjnym" za najbardziej rozwiniętymi krajami świata, musi po pierwsze utrzymać - a w perspektywie zwiększyć - wzrost gospodarczy, a także ograniczać deficyt budżetowy i dług publiczny. W czwartek GUS podał szacunkowe dane dotyczące PKB w 2009 r. Wzrost PKB ocenił na 1,7 proc. Tusk podkreślił, że jesteśmy jedyną gospodarką w UE, która jest na plusie za cały rok 2009.

"Chcemy jutro przedstawić propozycje dla wszystkich partnerów politycznych i społecznych, jak ograniczyć rosnące zadłużenie i jak zmniejszyć deficyt, aby Polska stała się najbardziej atrakcyjnym miejscem w Europie do inwestowania. Abyśmy powiedzieli Polakom: to jest prosta droga, prosta nie znaczy łatwa, aby w Polsce było coraz więcej dobrze płatnych miejsc pracy. Chcę być poważnym, odpowiedzialnym partnerem także dla Polaków. Jeżeli ogłaszam jutro taki plan, to muszę trwać na tym stanowisku" - zaznaczył szef rządu.



Do tego potrzebna jest realna władza. Rządowa

"Żeby ten plan przeprowadzić potrzebujemy siły, potrzebujemy skuteczności, potrzebujemy instrumentów. Przeprowadzenie tego planu potrzebuje realnej władzy. Kluczem w tym planie politycznym jest utrzymanie tych instrumentów i wzmocnienie władzy wykonawczej tak, aby ta zielona mapa na trwałe stała się symbolem przewagi Polski w europejskiej gospodarce. Ta władza, te instrumenty są w rządzie" - dodał Tusk.

Premier prezentował wystąpienie na tle mapy przedstawiającej wskaźniki wzrostu PKB w poszczególnych państwach UE, na której Polska - jako jedyna - zaznaczona była na zielono.

Jak podkreślił, "rząd musi być jak skała, jak trwały fundament w sytuacji, w której emocje targać będą politykami, kandydatami, partiami politycznymi". Tusk odniósł się do tegorocznych kampanii wyborczych - prezydenckiej i samorządowej. "Rok 2010 będzie stał pod znakiem tych wyborów. (...) Chcę, aby rząd pod moim kierownictwem w czasie tych obu kampanii ciężko i skutecznie pracował" - zadeklarował.

Trzeba też chronić rząd przed wstrząsami

"Jeśli mówię o planie politycznym w sposób odpowiedzialny, to dlatego, że zakładam - chociaż decyzja będzie w rękach wyborców, że Platforma Obywatelska powinna w tej kampanii politycznej, która zaczyna się za kilka miesięcy, ochronić rząd przed wstrząsami typowymi dla każdej kampanii, ale równocześnie wystawi kandydata, który wygra te wybory - jeśli tak zechcą Polacy" - zaznaczył.

"Wskażemy kandydata, który wykona zadanie pierwsze, a ja w ciągu tych dwóch lat chcę wykonać zadanie - w mojej ocenie - jeszcze ważniejsze z punktu widzenia Polaków. To jest możliwe. I tym działaniom chcę poświęcić najbliższy czas" - mówił premier. Jak zaznaczył, jest przekonany, że ten dobry scenariusz dla Polski w najbliższym czasie wymaga jego obecności w rządzie i Platformie. "Uważam, że to scenariusz dobry dla wszystkich" - podkreślił Tusk, dodając, że Platforma Obywatelska powinna "ochronić rząd" w czasie kampanii wyborczej.

Zdaniem premiera, stanowisko Polski w dyskusji o strategii (gospodarczej Europy) będzie jednym z kluczowych. "Chcę pojechać do Brukseli jako człowiek, który swoim partnerom powie: podejmiemy decyzje w Polsce, także dotyczące zadłużenia i ja to wykonam" - zaznaczył. "W Europie ceni się słowa tych, o których się wie, że to oni będą za miesiąc, rok i dwa podejmować decyzje. Ja tę odpowiedzialność za propozycje zgłoszone jutro i decyzje jestem gotów podjąć" - dodał Tusk.

Tusk mówił o swojej decyzji (żeby nie startować w wyborach prezydenckich), że wymagała "odwagi i dalekowzroczności". Zaznaczył, że decyzja ta wiązała się z poważnym dylematem politycznym, oraz że musiał pokonać "opór swoich współpracowników". "Proszę państwa, ich jest dwóch, ja jestem jeden" - zaznaczył premier, nie rozwijając tego sformułowania.

Tusk przyznał, że wielką satysfakcją jest dla niego to, że prowadzi w sondażach prezydenckich. Wyraził jednocześnie nadzieję, że Polacy zaufają jego "determinacji i intuicji". Poprosił o zaufanie i zrozumienie tych wszystkich, którzy oczekiwali od niego innych decyzji. "Dokonałem wyboru, bo potrzebuję skuteczności i siły, by przeprowadzić do końca te ambitne dla Polski plany, a nie żeby zamieszkać w Pałacu (Prezydenckim), nawet, jeśli wszyscy tak bardzo cenimy prestiż tego urzędu" - powiedział premier.