Nie ma podstaw do odpowiedzialności dyscyplinarnej dla prokuratora z Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie, który udostępnił nagrania rozmów dziennikarzy na potrzeby procesu wiceszefa ABW Jacka Mąki z "Rzeczpospolitą" - uznała Prokuratura Krajowa po kontroli sprawy.

Zapowiedziano jednocześnie, że prokurator krajowy wyda wytyczne, jak postępować w podobnych sytuacjach w przyszłości.

We wtorek Katarzyna Szeska, rzeczniczka prokuratora krajowego, ujawniła wyniki sprawdzenia przez Prokuraturę Krajową, w ramach nadzoru służbowego, poprawności działań Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie, która udostępniła nagrania rozmów dziennikarzy na potrzeby cywilnego procesu Mąki z "Rz". Prokuratura podkreśliła, że zarejestrowane rozmowy mają znaczenie dla śledztwa przeciwko dziennikarzowi Wojciechowi S. i pułkownikowi WSI Aleksandrowi L.

S. i L. są podejrzani o płatną protekcję polegającą na tym, że powołując się na wpływy w Komisji Weryfikacyjnej ds. WSI podjęli się pośrednictwa w załatwieniu pozytywnej weryfikacji płk. Leszka T. - byłego oficera WSI, w zamian za 200 tys. zł oraz o to, że mieli oferować pracownikom wydającej "Gazetę Wyborczą" spółki Agora treści tajnego aneksu do Raportu ws. WSI. Śledztwo - jak poinformowano - jest na końcowym etapie; prokurator formułuje akt oskarżenia.

."Protokoły z odtworzenia utrwalonych zapisów" zostały umieszczone w części jawnej akt głównych sprawy, jako część materiału dowodowego śledztwa

Prokuratura Krajowa przypomina, że w lipcu 2008 r. stołeczny sąd rejonowy na wniosek prokuratury postanowił o aresztowaniu obu podejrzanych. Aleksander L. spędził pewien czas w areszcie, który został potem uchylony. Natomiast decyzja co do Wojciecha S. została zmieniona wobec opinii biegłych o stanie jego zdrowia, która wykluczyła możliwość jego pobytu w areszcie. Wiązało się to m.in. z próbą samobójczą, jaką S. podjął w kościele św. Stanisława Kostki w Warszawie.

W toku kontroli stwierdzono, że 18 kwietnia 2008 r. prokurator skierował do sądu wniosek o zastosowanie podsłuchu telefonicznego wobec S. i L. Sąd wniosek uwzględnił. "Wniosek o zarządzenie kontroli i utrwalania rozmów telefonicznych nie budzi wątpliwości co do zasadności i jest merytorycznie uzasadniony, co potwierdził sąd" - podkreśliła prokuratura dodając, że nie wnoszono o podsłuchiwanie rozmów dziennikarzy Cezarego Gmyza ani Bogdana Rymanowskiego.

Ujawniono, że podsłuch trwał 3 miesiące, a rozmowy były odtwarzane i protokołowane przez imiennie wskazanych funkcjonariuszy z Departamentu Postępowań Karnych ABW w Warszawie. Protokoły z podsłuchów zostały początkowo opatrzone klauzulą "tajne" i umieszczone w części niejawnej akt sprawy. 22 czerwca 2009 r. na wniosek prokuratorów prowadzących śledztwo wydał zarządzenie o zniesieniu klauzuli tajności z dokumentów oraz nośników elektronicznych zawierających rozmowy zarejestrowane w wyniku zarządzonej kontroli. "Protokoły z odtworzenia utrwalonych zapisów" zostały umieszczone w części jawnej akt głównych sprawy, jako część materiału dowodowego śledztwa.

Miało to "istotne znaczenie dla wykrycia prawdy obiektywnej w toczących się postępowaniach cywilnych"

Pełnomocnik Mąki Piotr Siłakiewicz 17 sierpnia 2009 r. wniósł o zezwolenie na zapoznanie się z aktami śledztwa i ewentualnie na sporządzenie odpisów bądź kopii dokumentów. "Wnioskodawca był w szczególności zainteresowany, czy w aktach sprawy znajdują się dokumenty mogące świadczyć, czy w czasie od 15 do 31 lipca 2008 r., Cezary Gmyz utrzymywał kontakty towarzyskie z Wojciechem Sumlińskim oraz czy Cezary Gmyz czynnie uczestniczył w tworzeniu i redakcji listu otwartego Wojciecha Sumlińskiego", co zdaniem prawnika, miało "istotne znaczenie dla wykrycia prawdy obiektywnej w toczących się postępowaniach cywilnych".

"Ze znajdującego się w aktach wniosku wynika, że Piotr Siłakiewicz nie domagał się zapoznania z konkretnymi dokumentami w szczególności stenogramami z zarejestrowanych rozmów telefonicznych" - podkreśla prokuratura. Po miesiącu, 15 września 2009 r. mec. Siłakiewicz został poinformowany przez prokuratora prowadzącego sprawę, że jego wniosek został uwzględniony i akta sprawy w zakresie wskazanym we wniosku zostaną mu udostępnione. Z adnotacji w aktach sprawy wynika, że zapoznanie się z aktami sprawy miało miejsce 28 września 2009 r. i obejmowało tom. XXI od karty 4286 do karty 4347" - głosi komunikat.

3 października mec. Siłakiewicz złożył kolejny wniosek o wydanie z akt sprawy odpisów uczynionych z kart. 4286-87, 4292-93, 4294-95, 4306, 4307-08, 4309, 4313-15. Ten wniosek również uwzględnił prokurator i 6 października Siłakiewicz, po wniesieniu stosownych opłat, pokwitował odbiór kopii dokumentów, o których wydanie wnosił.



"Stenogramy nie zawierają nazwisk korespondentów Wojciecha S., a jedynie numery telefonów"

Wydane dokumenty to sześć jawnych stenogramów rozmów telefonicznych, zarejestrowanych w toku kontroli rozmów telefonicznych prowadzonych przez podejrzanego Wojciecha S. "Stenogramy nie zawierają nazwisk korespondentów Wojciecha S., a jedynie numery telefonów. Podkreślić należy, iż zarejestrowane rozmowy mają znaczenie dla toczącego się postępowania karnego, dotyczą one bowiem, planowanej przez podejrzanego Wojciecha S., próby samobójczej podjętej w dniu 30 lipca 2009 r. w Kościele św. Stanisława Kostki" - podkreśla prokuratura dodając, że próba ta miała uniemożliwić wykonanie decyzji o tymczasowym aresztowaniu podejrzanego z 29 lipca 2008 r.

"Prowadzone rozmowy obrazują ponadto stan psychiczny podejrzanego, co ma znaczenie przy ocenie stopnia jego poczytalności temporae criminis oraz zdolności do udziału w czynnościach procesowych. Zniszczenie tych stenogramów na obecnym etapie postępowania nie znajduje uzasadnienia, tym bardziej, że decyzja taka uniemożliwiałaby podejrzanym i ich obrońcom zapoznanie się z całością materiałów śledztwa, które to materiały mogłyby być istotne w ich ocenie" - zauważa Prokuratura Krajowa.

Chcąc poznać ogólną praktykę w tej kwestii, prokurator krajowy zarządził przeanalizowanie przypadków udostępniania przez prokuratury materiałów postępowań osobom innym niż strony. Z analizy tej wynika, że zapisy kodeksowe różnie interpretują różne jednostki prokuratur. "Niejednolitość wynika z nieostrej różnicy pomiędzy zapisami Kodeksu postępowania karnego, a unormowaniami zawartymi w ustawie o dostępie do informacji publicznej" - ocenia Prokuratura Krajowa.

Ze zbiorczych danych wynika, że na 119 wniosków o udostępnienie materiałów śledztw osobom nie będącym stronami postępowania: 80 wniosków rozpoznano w trybie kpk (uwzględniono 77 wniosków), 39 wniosków rozpoznano w trybie ustawy o dostępie do informacji publicznej (uwzględniono wszystkie).

Premier Donald Tusk zapowiedział kontrolę w sprawie, bo "zbyt łatwo w Polsce zakłada się podsłuchy i je upublicznia"

Z tych przyczyn Prokurator Krajowy wyda wytyczne skierowane do podległych mu prokuratorów określające zasady postępowania w sytuacji, gdy osoba nie będąca stroną zwraca się do prokuratury o udostępnienie akt śledztwa lub o wydanie kopii materiałów w nich się znajdujących.

"Rzeczpospolita" napisała, że ABW nagrała rozmowę dziennikarza "Rz" Cezarego Gmyza i Bogdana Rymanowskiego z TVN, prowadzoną z podsłuchiwanego telefonu Wojciecha Sumlińskiego. "Rz" podkreśliła, że służby nie zniszczyły stenogramów z podsłuchu, choć w przypadku rozmów niezwiązanych ze sprawą powinny to zrobić. Gazeta kwestionowała też dopuszczalność udostępnienia materiałów ze śledztwa pełnomocnikowi zastępcy szefa ABW w związku z procesem cywilnym, jaki Mąka wytoczył "Rz" o pomówienie. Pełnomocnik Mąki mec. Piotr Siłakiewicz mówił, że o protokoły z podsłuchów dziennikarza wystąpił do prokuratury z własnej inicjatywy, a nie Mąki. Śledztwo w tej sprawie - z zawiadomienia Gmyza - prowadzi Prokuratura Okręgowa w Poznaniu.

Premier Donald Tusk zapowiedział kontrolę w sprawie, bo - jak mówił - "zbyt łatwo w Polsce zakłada się podsłuchy i je upublicznia". Nie ma podstaw do odwołania Mąki, bo nie naruszył on żadnych przepisów - podała we wtorek ABW. Ujawniła, że nagrania rozmów Gmyza i Rymanowskiego dokonali "operatorzy telekomunikacyjni, bez udziału ABW".