Pilota i technika pokładowego, rannych w katastrofie wojskowego śmigłowca koło Inowrocławia, odwiedził w sobotę w szpitalu minister obrony Bogdan Klich.

Minister odwiedził poszkodowanych w 10. Wojskowym Szpitalu Klinicznym w Bydgoszczy.

"Zarówno kapitan, jak i chorąży są w szoku pourazowym. Oni tak naprawdę wrócili z bardzo dalekiej podróży. Ja nie poruszałem z nimi tego wątku, bo uważam, że nie należy pogłębiać ich stresu" - powiedział minister na konferencji prasowej w Bydgoszczy.

"W los żołnierza są niestety wpisane i takie wydarzenia. Ocaleli dzięki żołnierskiemu szczęściu, uśmiechowi Opatrzności" - dodał Klich.

Jak zaznaczył minister, obaj żołnierze nie doznali obrażeń zagrażających bezpośrednio ich życiu. Prokuratura wojskowa, prowadząca śledztwo w sprawie katastrofy, już w piątek przeprowadziła z nimi pierwsze rozmowy.

W piątek załoga Mi-24 przygotowywała się do misji w Afganistanie, ćwicząc strzelanie na podtoruńskim poligonie artyleryjskim w warunkach nocnych, zarówno bez noktowizora, jak i z jego wykorzystaniem. Z zebranych dotychczas informacji wynika, że maszyna w ostatniej fazie leciała lotem koszącym.

"Odpowiedź na pytanie, czy zawiniła technika, czy człowiek, da raport komisji badającej ten wypadek. Nie zamierzam nic z tych ustaleń utajniać i podobnie jak to było w przypadku katastrofy samolotu Casa - całość ustaleń będzie udostępniona opinii publicznej" - podkreślił Klich.

Mi-24 z 49. Pułku Śmigłowców Bojowych w Pruszczu Gdańskim uległ wypadkowi w piątek późnym wieczorem koło Inowrocławia

W sobotę minister obrony zadeklarował także, że zarówno rodzina pilota, który zginął w wypadku, jak i ranni otrzymają wszechstronną pomoc i wsparcie ze strony wojska. "To będzie pełen pakiet, taki, jak w przypadku rodzin ofiar katastrofy Casy" - dodał minister.

Śmigłowiec, który rozbił się pod Toruniem, wrócił niedawno drogą morską z Iraku. W macierzystym pułku w Pruszczu koło Gdańska przeszedł wnikliwą kontrolę techniczną i był dopuszczony do użytku.

Cały czas trwa poszukiwanie rejestratorów lotu. W śmigłowcach Mi- 24 zapisywane są na taśmie zarówno wszystkie dane maszyny, jak i rozmowy pilotów prowadzone drogą radiową z kontrolą lotów i wewnątrz kabiny.

Mi-24 z 49. Pułku Śmigłowców Bojowych w Pruszczu Gdańskim uległ wypadkowi w piątek późnym wieczorem koło Inowrocławia. W katastrofie zginął drugi pilot maszyny por. Robert Wagner.