Należyta staranność polega na działaniu, które świadczy o tym, że ktoś zrobił wszystko, aby wykonać swoje zadanie jak najlepiej. Dochowania takiej należytej staranności wymaga nie tylko dobry obyczaj, ale również polskie prawo. Kodeks cywilny wręcz nakłada obowiązek dochowania staranności ogólnie wymaganej w stosunkach danego rodzaju – jest to sformułowanie ogólne, ale wyraźnie sugeruje, że czyjąś staranność ocenia się zależnie od tego, co się robi w danej chwili – czy to w stosunkach prywatnych czy zawodowych. Czego innego klient oczekuje od sprzedawcy butów, a czego innego od szewca, ale od obu wymaga, aby wykonali swoją pracę właściwie.

Każde zobowiązanie powinno być wykonane jak najstaranniej, z wykorzystaniem niezbędnej wiedzy, umiejętności, doświadczenia. W konsekwencji, jeśli firma wykonuje określone zlecenie, musi je zrealizować tak, jak wymaga tego charakter prowadzonej przez tę firmę działalności. Ten obowiązek wynika z art. 355 par. 2 k.c., w którym czytamy, że należytą starannością dłużnika w zakresie prowadzonej przez niego działalności gospodarczej określa się przy uwzględnianiu zawodowego charakteru tej działalności.

Dłużnik (co należy rozumieć jako osobę czy firmę, która podjęła się jakiegoś zadania na rzecz innej osoby czy firmy, a zatem jest komuś winna to zadanie wykonać) powinien należytą staranność pojmować jako działanie rzetelne, przezorne, zgodne z przepisami, terminowe i prowadzące do uzyskania jak najlepszego efektu.
Zaniedbanie zasady należytej staranności może mieć poważne konsekwencje i być nawet powodem pociągnięcia do odpowiedzialności tego, kto tej staranności nie dochował. Pośrednio w przepisach prawa znaleźć można wiele wymagań, które można uznać za normy staranności. Do nich można zaliczyć określone w prawie wymagania techniczne czy standardy postępowania w określonych relacjach (np. petent – urzędnik), sądowe procedury. Niezastosowanie się do tego jest niewątpliwie naruszeniem prawa, ale można rzec, że także zasady należytej staranności, co może skutkować pozwaniem do sądu.

PRZYKŁAD
Andrzej Z. przyjechał do pracy autem. Płaszcz powiesił, jak zwykle, na wieszaku w holu biura. W kieszeni zostawił jednak kluczyki od samochodu, choć tego nigdy wcześniej nie robił. Tego dnia przed wejściem do biura zatrzymał go kolega z pracy, aby wyjaśnić pilną sprawę. Andrzej Z. musiał wyjąć jakiś dokument z teczki, więc kluczyki do auta schował w kieszeni płaszcza. Po wyjściu z pracy okazało się, że samochód „zniknął”. Zginęły też kluczyki. Kilka dni później Andrzej Z. starał się o odszkodowanie za skradziony samochód w zakładzie ubezpieczeń, ale spotkał się z odmową. Zwrócono mu uwagę, że nie powinien zostawiać kluczyków w kieszeni płaszcza, ale wręcz zabezpieczyć je z należytą starannością, czego wymagają warunki umowy ubezpieczenia autocasco. W tym przypadku o należytej staranności mowy nie było. Podobna sprawa była rozpatrywana przez Sąd Najwyższy. Sędziowie przyznali rację zakładowi ubezpieczeń, czyli że z braku zachowania należytej staranności przy zabezpieczaniu kluczyków odszkodowanie za skradzione auto nie przysługuje.
Iwona Jackowska

Podstawa prawna
* Ustawa z dnia 23 kwietnia 1964 r. – Kodeks cywilny (Dz.U. nr 16, poz. 93 z późn. zm.).