Komentując śmierć Fidala Castro, szwajcarski dziennik "Neue Zuericher Zeitung" napisał, że kubański przywódca był dla lewicy na świecie tym, czym obecnie jest Donald Trump dla populistów.

"Socjalistyczna Kuba była propagowana jako alternatywny model wobec zachodniego kapitalizmu, a rewolucyjna retoryka Castro była bodźcem dla krytyków imperializmu i kolonializmu z pokolenia 1968 roku" - czytamy w opublikowanym w niedzielę komentarzu największej opiniotwórczej gazety szwajcarskiej.

"Fakt, że droga do tego nowego, rzekomo lepszego społeczeństwa była wybrukowana licznymi ofiarami - prześladowaniem myślących inaczej, egzekucjami, wywłaszczeniami, cenzurą, likwidacją swobód obywatelskich - nie miało żadnego znaczenia. Ponieważ Castro stworzył swój system w imieniu tzw. dobra, ludzie pokolenia 1968 roku byli ślepi na negatywne strony (reżimu)" - pisze "NZZ".

"Castro pełnił dla ówczesnej lewicy taką samą rolę, jak obecnie Trump dla ludzi atakujących z prawej strony dzisiejszy establishment" - stwierdza autor komentarza. "Magnat jest dla populistów bohaterem, ponieważ jako postać i pomysłodawca zagrzewa ich do buntu przeciwko +lewicowym elitom+" - tłumaczy komentator. Jego zwolennicy pomijają przy tym "wielkodusznie" ogromne braki, jakie wykazuje Trump.

Wcześniej czy później okaże się, że cesarz jest nagi - przewiduje "NZZ". "Castro jest wyjątkiem w tym sensie, że ten moment aż do jego śmierci nie nastąpił w pełni. Ale teraz jest czas, żeby to nadrobić" - wskazuje gazeta.

Fidel Castro zmarł w piątek wieczorem w Hawanie w wieku 90 lat. Na czele komunistycznej Kuby stał przez prawie pół wieku. W lutym 2008 roku zrezygnował z funkcji przewodniczącego Rady Państwa i przekazał faktyczne sprawowanie władzy swemu młodszemu o pięć lat bratu, Raulowi. (PAP)