Prezydent Islandii Gudni Johannesson poinformował w środę, że powierzył misję tworzenia rządu b. ministrowi finansów, konserwatyście Bjarniemu Benediktssonowi, którego Partia Niepodległości (PN) zwyciężyła w sobotnich przedterminowych wyborach parlamentarnych.

"Postanowiłem powierzyć przewodniczącemu Partii Niepodległości utworzenie rządu popieranego przez większość parlamentarną" - powiedział dziennikarzom Johannesson.

Benediktsson, którego partia zdobyła 21 mandatów w 63-mandatowym parlamencie, ma największą szansę na utworzenie takiego rządu. Jednak ponieważ będąca dotychczas partnerem konserwatystów w rządzie Partia Postępowa (PP) straciła ponad połowę parlamentarzystów i ma ich obecnie tylko ośmiu, PN musi szukać dalszych koalicjantów, aby uzyskać bezwzględną większość 32 posłów.

Benediktsson, ambitny 46-letni minister finansów i gospodarki w ustępującym rządzie, którego nazwisko pojawiło się w przecieku Panama Papers, zapowiedział, że spotka się po południu z przedstawicielami pozostałych partii. Dodał, że "nie zamyka żadnych drzwi".

W przedterminowych wyborach dotychczasowa koalicja rządząca złożona z PN i Partii Postępowej (PP) uzyskała łącznie 29 mandatów i straciła większość parlamentarną. Sojusz centrolewicowy kierowany przez partię Piratów (P) uzyskał 27 mandatów.

Nowa partia centroprawicowa, Reforma, utworzona w wyniku rozłamu w PN, zdobyła 10,5 proc. głosów, czyli siedem miejsc.

"Zbudowanie koalicji bez niej prawdopodobnie będzie trudne" - powiedział agencji AFP politolog Gretar Eytorsson.

Przeprowadzenia wcześniejszych wyborów i dymisji premiera Sigmundura Gunnlaugssona Islandczycy domagali się podczas protestów ulicznych w kwietniu 2016 roku na fali skandalu Panama Papers. Z dokumentów ujawnionych wiosną przez Międzynarodowe Konsorcjum Dziennikarzy Śledczych (ICIJ), wspierane przez amerykański Center for Public Integrity (CPI, Ośrodek na rzecz Uczciwości w Życiu Publicznym), wynika, że konta w rajach podatkowych miało ok. 600 Islandczyków, w tym ówczesny premier Sigmundur David Gunnlaugsson.

Benediktsson miał w latach 2005-2009 jedną trzecią udziałów w firmie inwestycyjnej zarejestrowanej na Seszelach i według sondażu przeprowadzonego na Islandii po przecieku 69 proc. badanych chciało, by podał się do dymisji.

Dymisję złożył wtedy szef rządu, a jego gabinet po nieznacznych zmianach utrzymał się u władzy. Wybory parlamentarne przyspieszono o pół roku.(PAP)

klm/ mc/