Mamy kolejną próbę rozwiązania konfliktu - tak wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki skomentował złożony przez PiS nowy projekt ustawy dotyczący TK. Wyszliśmy naprzeciw Komisji Europejskiej, ale Polska jest suwerennym krajem - mówił z kolei o wdrożeniu zaleceń KE ws. TK.

"Mamy kolejną próbę rozwiązania tego konfliktu" - powiedział w czwartek dziennikarzom w Sejmie Jaki o projekcie ustawy o organizacji i trybie postępowania przed TK, który zamieszczony został w środę na stronach internetowych Sejmu.

"Posłowie PiS składali już kilka takich projektów, szukając porozumienia z opozycją, składając poprawki, które korespondowały z tym, o czym mówiła Komisja Wenecka, i zawsze było za mało" - dodał Jaki.

Opozycja zarzuca, że celem przygotowanego przez PiS projektu jest doprowadzenie do tego, by nowym prezesem TK został sędzia z rekomendacji Prawa i Sprawiedliwości.

Pytany o to Jaki odpowiedział, że art. 197 konstytucji daje prawo parlamentowi do regulowania zasad funkcjonowania TK; artykuł ten brzmi: "Organizację Trybunału Konstytucyjnego oraz tryb postępowania przed Trybunałem określa ustawa".

Według wiceministra sprawiedliwości "trzeba było wybrać jakieś kryterium" dotyczące sędziego, który pokieruje TK do czasu wyboru nowego prezesa, a kryterium stażu pracy "nie jest absurdalne, wręcz przeciwnie - jest logiczne". "Ale to jest dopiero początek prac, jeśli ktoś zaproponuje inne kryterium, myślę, że będziemy na ten temat bardzo poważnie w parlamencie dyskutować" - dodał.

Kadencja prezesa TK Andrzeja Rzeplińskiego kończy się 19 grudnia. Według projektu od dnia wakatu na funkcji prezesa TK, do powołania jego następcy, pracami TK pokieruje sędzia "posiadający najdłuższy, liczony łącznie, staż pracy: jako sędzia w TK; jako aplikant, asesor, sędzia w sądzie powszechnym; w administracji państwowej szczebla centralnego". Najdłuższy taki staż wśród sędziów ma Julia Przyłębska, wybrana do TK w grudniu ub.r. przez Sejm.

Jak mówił wiceminister sprawiedliwości, PiS stara się rozwiązać problem wywołany w poprzedniej kadencji Sejmu przez Platformę Obywatelską, która wiedząc, że straci władzę, "dogadała się z grupą sędziów TK, pisząc nową ustawę", by podporządkować sobie Trybunał i nadać mu "moc blokującą wszystkich decyzji nowego parlamentu".

Przygotowany przez PiS projekt wprowadza m.in. zasadę, że kadencja prezesa TK trwa sześć lat (obecnie sędzia powołany na prezesa jest nim do końca swej 9-letniej kadencji). Reguluje też tryb wyłaniania przez Zgromadzenie Ogólne TK kandydatów na prezesa Trybunału, przedstawianych prezydentowi. Zgodnie z projektem, prezesa powołuje prezydent spośród kandydatów przedstawionych mu przez ZO (nie ma określonej liczby kandydatów; według lipcowej ustawy o TK jest ich trzech). ZO ma przedstawiać prezydentowi jako kandydatów wszystkich sędziów, którzy w głosowaniu otrzymali co najmniej 5 głosów.

Przygotowanie takiego projektu było zapowiadane od kilku tygodni. Jest to jeden z trzech projektów odnoszących się do TK. Chodzi o projekty: ustawy o statusie sędziów TK, ustawy dotyczącej organizacji i trybu postępowania przed TK oraz przepisów wprowadzających tę ustawę (tego ostatniego projektu jeszcze nie ma, a ma w nim być data wejścia ustaw w życie - PAP). Projekt ustawy o statusie sędziów TK jest obecnie przed drugim czytaniem w Sejmie.

Wiceminister sprawiedliwości był też pytany o to, czy rząd wykonał zalecenia Komisji Europejskiej, która do czwartku dała na to czas polskim władzom. "Część zaleceń KE znajduje się już w projektach, które były przez nas przedstawiane" - powiedział Jaki.

Według niego polskie władze wyszły naprzeciw w sprawie m.in. zasady rozpatrywania spraw przez Trybunał w kolejności wpływu ( w projekcie PiS nie ma zapisu z lipcowej ustawy o TK, że generalnie wnioski są badane w TK według kolejności wpływu - PAP). "Liczymy dalej na dialog, ale pamiętajmy, że Polska powinna mieć ostatnie zdanie, że Polska jest suwerennym, podmiotowym narodem, że bierzemy oczywiście pod uwagę zdanie różnych instytucji, ale ta decyzja należy do nas, do parlamentu polskiego wybranego przez ludzi w ostatnich wyborach" - powiedział wiceminister.

Komisja Europejska 27 lipca wydała zalecenia dla Polski dotyczące rządów prawa - to drugi etapu procedury ochrony praworządności, wszczętej wobec Polski w styczniu w związku z kryzysem wokół Trybunału Konstytucyjnego. KE dała polskim władzom trzy miesiące na wdrożenie zaleceń, termin mija 27 października.

W lipcowych rekomendacjach Komisja zaleciła polskim władzom przestrzeganie wyroków TK z 3 i 9 grudnia 2015 r. dotyczących wyboru jego sędziów, ogłoszenie i pełne wykonanie wyroku z 9 marca br. (w sprawie grudniowej nowelizacji ustawy o TK) i jego późniejszych wyroków oraz zagwarantowanie automatycznego ogłaszania przyszłych wyroków, niezależnie od decyzji władzy wykonawczej lub ustawodawczej.

KE rekomendowała też zagwarantowanie zgodności wszelkich nowelizacji ustawy o Trybunale Konstytucyjnym z jego wyrokami oraz powstrzymanie się od wypowiedzi i działań podważających autorytet TK.

Po wydaniu zaleceń przez KE polskie MSZ oceniło, że działania KE - podjęte przed wejściem w życie nowej, lipcowej ustawy o Trybunale Konstytucyjnym - są zdecydowanie przedwczesne i "narażają KE na utratę autorytetu, koniecznego do pełnienia opisanych w traktatach funkcji".

Nowa ustawa o TK weszła w życie w połowie sierpnia. Na mocy tej ustawy rząd zdecydował o publikacji 21 z 23 zaległych orzeczeń TK (nie zostało opublikowane orzeczenie z 9 marca - PAP). KE stwierdziła, że nie rozwiązuje to jednak wszystkich problemów.

Kolejnym etapem procedury prowadzonej przez KE może być wniosek do Rady UE o stwierdzenie zagrożenia dla rządów prawa w Polsce. Ostatecznym krokiem w procedurze mogłoby być nałożenie sankcji, wraz z pozbawieniem prawa głosu w Radzie UE. W tym celu Rada Europejska musiałaby jednomyślnie uznać, że w Polsce naruszono zasady praworządności. (PAP)