Likwidacja obozu w Calais przypomniała, że kryzys migracyjny nie został zażegnany. Oraz że uchodźcy chcący przedostać się na Stary Kontynent wciąż są wykorzystywani.
W obozie przylegającym do miasteczka, będącego punktem tranzytowym w drodze do Wielkiej Brytanii, do niedawna mieszkało nawet 8 tys. osób. Przebywający tu migranci podejmowali często desperackie próby przedostania się do Zjednoczonego Królestwa, w tym przez tunel kolejowy pod kanałem La Manche. Tego bałaganu miały już dość władze Calais, które drogą sądową wywalczyły prawo do usunięcia obozu. Korzystny dla lokalnych włodarzy wyrok umożliwił likwidację jego części już w pierwszej połowie roku.
Teraz samorządowcy postanowili dokończyć dzieła. Uchodźcy zostaną przewiezieni do zorganizowanych w całej Francji centrów tymczasowego pobytu, obozowe zabudowania zostaną zaś zniszczone. Proces chwilowo został zatrzymany przez wybuchy pożarów, jednak po ich ugaszeniu francuskie służby kontynuowały ewakuację. Wczoraj po południu autokary rozwiozły wszystkich koczujących. Usunięcie wioski w Calais, tak jak majowa likwidacja obozu Idomeni na granicy grecko-macedońskiej, przypomniało, że kryzys migracyjny – choć jego skala się zmniejszyła – wciąż jest daleki od rozwiązania.
Według Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji (IOM) od początku roku do 23 października na Stary Kontynent przybyło 328 tys. osób, podczas gdy w tym samym okresie 2015 r. było ich 690 tys. Jest to głównie efekt zmniejszenia liczby migrantów przybywających do Europy szlakiem bałkańskim. Jednocześnie jednak więcej osób pokonuje Morze Śródziemne, chcąc przedostać się na Sycylię i dalej na kontynentalne Włochy. Liczba migrantów, którzy wybrali ten szlak, wzrosła ze 140 tys. osób między 1 stycznia a 23 października 2015 r. do 153 tys. w analogicznym okresie tego roku. Równolegle rośnie jednak liczba zgonów (lub zaginięć) uchodźców. O ile przez cały 2015 r. życie straciło 3702 migrantów, o tyle w tym roku było ich już 3671.
Wielu migrantów wciąż przedostaje się do Europy w fatalnych warunkach, narażając się na wyzysk i niewolniczą pracę. Wynika to chociażby z anonimowych ankiet, jakie przez ostatni rok pracownicy IOM przeprowadzili wśród 2,3 tys. migrantów, którzy przedostali się na Sycylię. Badani musieli wskazać, jakie niepokojące rzeczy spotkały ich w drodze lub po przybyciu na Stary Kontynent. Połowa badanych przyznała, że była przetrzymana wbrew swojej woli. Podobna grupa pracowała, nie otrzymując wynagrodzenia.
51 proc. ankietowanych przyznało się do więcej niż jednej formy złego traktowania, przy czym przytrafia się ono częściej migrantom podróżującym samotnie – 73 proc. takich osób udzieliło twierdzących odpowiedzi. Najczęściej udzielali ich migranci pochodzący z: Bangladeszu, Burkina Faso, Gambii, Ghany, Gwinei, Gwinei Bissau, Komorów, Mali, Pakistanu, Senegalu, Togo oraz Wybrzeża Kości Słoniowej. Co więcej, 5 proc. ankietowanych zetknęło się z sytuacjami, w których oferowano im gotówkę w zamian za oddanie krwi, a 3 proc. słyszało o ofertach sprzedaży organów (a 1 proc. całych części ciała). Sytuacje takie przydarzały się znacznie rzadziej migrantom, którzy zdecydowali przedostać się do Europy szlakiem bałkańskim.
Wielu migrantom przychodzi żyć w ciężkich warunkach także po przybyciu do Europy. Dotyczy to zwłaszcza dzieci, o czym mówi opublikowany w czerwcu raport UNICEF „Ani zdrowi, ani bezpieczni”. Opracowanie zostało przygotowane na podstawie wywiadów z 60 osób w wieku od 11 do 17 lat, pochodzących z: Egiptu, Etiopii, Iranu, Iraku, Kuwejtu, Syrii i Wietnamu, przebywających w siedmiu obozach wzdłuż kanału La Manche, w tym w obozie w Calais. Większość z nich przyznała, że musiała uiścić opłatę, aby przebywać na terenie obozu. Te, które nie były w stanie zapłacić, zmuszano do pracy na rzecz dorosłych: poszukiwania wody, trzymania miejsca w kolejkach pod prysznic, sprzątania, sprzedaży na czarnym rynku żywności zdobytej podczas zbiórek.
Raport opisuje także przypadki prostytucji – w tym w jednym z barów, jaki powstał na terenie „Dżungli”, jak nazywano likwidowany właśnie obóz w Calais.