Kapitan Józef Bandzo "Jastrząb", jeden z ostatnich żołnierzy 3. i 5. Wileńskiej Brygady Armii Krajowej i podkomendny mjr. Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki", został pochowany w sobotę na cmentarzu wojskowym na warszawskich Powązkach.

W uroczystościach pogrzebowych uczestniczyła m.in. rodzina i przyjaciele weterana. Po mszy w kościele św. Karola Boromeusza na Starych Powązkach minister Wojciech Kolarski odczytał list prezydenta Andrzeja Dudy skierowany do uczestników uroczystości.

"Odejście Pana Kapitana Józefa Bandzy na wieczną wartę napełniło nas smutkiem. Towarzyszymy Mu dzisiaj w Jego ostatniej drodze i dziękujemy Mu za pełną poświęcenia służbę. Dziękujemy za Jego odwagę oraz żołnierski kunszt podczas walk z niemieckim i sowieckim okupantem. Dziękujemy za dumę i wzruszenie, jakimi napełnia nas Jego szlak bojowy" - napisał prezydent.

"Dziękujemy za przykład wytrwałości i hartu ducha, które pozwoliły Mu przetrwać ubeckie śledztwo, sądowy pseudoproces oraz długoletnie ciężkie więzienie. Za niezwykłą, ujmującą skromność. I za to, że możemy opowiadać o Nim naszej młodzieży, wyjaśniając jej kim byli ci, którzy – tak jak On – w chwili próby zachowali się jak trzeba. Składamy Mu wyrazy naszej najgłębszej czci oraz dar nieustannej modlitewnej pamięci" – napisał Andrzej Duda.

Józef Bandzo zmarł 16 października. Miał 92 lata.

Józef Bandzo, ps. Jastrząb, urodził się 21 października w 1923 r. w Wilnie; w okresie II wojny światowej należał do oddziału partyzanckiego Gracjana Fróga "Szczerbca", przekształconego później w 3. Wileńską Brygadę Armii Krajowej.

Był jednym z najstarszych stażem partyzantów, który dosłużył się stopnia oficerskiego. Brał udział w wielu akcjach bojowych, także tych spektakularnych, m.in. razem ze "Szczerbcem" zdobywał powiatowe miasto Nowe Troki, brał też udział w ataku na Wilno w trakcie operacji "Ostra Brama". Następnie został wcielony do komunistycznego tzw. ludowego Wojska Polskiego, czyli do Armii Berlinga, jednak przy pierwszej okazji porzucił szeregi tej formacji. W 1945 r. dołączył do 5. Wileńskiej Brygady AK, dowodzonej przez mjr. Zygmunta Szendzielarza "Łupaszkę", gdy ta walczyła na ziemi białostockiej.

"Kpt. Bandzo przeszedł z oddziałami mjr. +Łupaszki+ epopeję walk na Białostocczyźnie, a potem na Pomorzu i Mazurach. W 1946 roku, gdy major ponownie wyruszył w pole i odtwarzał swoje oddziały, Józef Bandzo należał do jego podstawowego składu wypróbowanych i najwierniejszych żołnierzy" - mówił pod koniec sierpnia PAP historyk IPN dr Kazimierz Krajewski. Przypomniał też, że w 1947 r. Bandzo ujawnił się podczas tzw. amnestii, która - jak zaznaczył - "zdawała żołnierzy niepodległościowego podziemia na łaskę i niełaskę komunistów".

"Przykład Józefa Bandzy pokazuje doskonale czym była ta amnestia. Chodziło w niej nie o stworzenie ludziom podziemia możliwości powrotu do normalnego życia, które i tak musiałoby się toczyć w nienormalnym kraju, pod dyktaturą komunistyczną, ale o zyskanie materiału operacyjnego i wydobycie tych ludzi z lasów, tak aby byli całkowicie zależni od władzy komunistycznej. W efekcie Józef Bandzo został oskarżony i pod fałszywymi zarzutami skazany na karę śmierci, zamienioną następnie na wieloletnie więzienie. Karę odbywał w ciężkich warunkach" - powiedział historyk.

"Józef Bandzo jest postacią o wymiarze symbolicznym, nie tylko dla środowisk kresowych, ale dla całego pokolenia akowskiego. Zaczynał swoją walkę z okupantem niemieckim, a potem kontynuował ją ścierając się z okupantem sowieckim i rodzimymi komunistycznymi zdrajcami. Walczył więc z obydwoma wrogami wolności naszego kraju i zapłacił za to bardzo wysoką cenę (...). To przedstawiciel pokolenia, którego Polska pewnie już nigdy nie będzie miała. Pokolenia, które wyrosło w okresie międzywojennym i zostało wychowane w patriotycznych domach i szkołach okresu niepodległości" - podsumował Krajewski.

Grzegorz Dyjak (PAP)