Prezydent Rosji Władimir Putin gra według własnych reguł - pisze w czwartek "Le Monde", nawiązując do kryzysu dyplomatycznego na linii Paryż-Moskwa, na skutek którego Putin anulował wizytę w Paryżu. We Francji krytyka spada na prezydenta Francois Hollande'a.

We wtorek prezydent Putin odwołał wizytę w Paryżu. Według strony francuskiej powodem zmiany planów była propozycja Francji, by spotkanie z prezydentem Hollande'em dotyczyło tylko Syrii. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow poinformował następnie, że decyzja związana jest z tym, iż nie dojdą do skutku pewne planowane wcześniej punkty wizyty. Pieskow dodał, że Putin rozważy udanie się do Francji, kiedy będzie to dogodne dla jego francuskiego odpowiednika.

Polaryzację opinii o kryzysie na linii Paryż-Moskwa widać w komentarzach mediów. Moskiewska korespondentka dziennika "Le Monde" cytuje rosyjskiego politologa Andrieja Kolesnikowa, według którego „Putin gra na międzynarodowej scenie według własnych reguł”. Obecnie „potwierdza, że rozpoczął zimną wojnę z Zachodem. Ten kryzys mamy na długo” - czytamy.

Również w „Le Monde” komentator Marc Semo pisze, że „dyplomacja francuska zagrała raczej nieźle, kontrując po rosyjskim weto blokującym wstrzymanie bombardowań Aleppo i pozostawiając Kremlowi inicjatywę odwołania wizyty, z nadzieją, że niezbyt popsuje to dwustronne stosunki”.

Zupełnie innego zdania jest dziennik „Le Figaro”. W komentarzu zatytułowanym „Nie będzie balu wyższych sfer”, Patrick Saint-Paul wyraża żal, że polityka Hollande’a, który „nie wiedział, czy ma przyjąć prezydenta Rosji, czy nie”, "tylko jeszcze dalej pcha Putina po linii jego własnej logiki", czyli "logiki sojuszu w nowej +osi zła+" z Iranem, Turcją i Syrią.

„Ta logika prowadzi również do nowego zbliżenia z Chinami” - uważa autor komentarza. Jest on też bardzo sceptycznie nastawiony do pomysłu kolejnych sankcji wobec Moskwy, gdyż „do tego trzeba by było wciągnąć Berlin, który jak na razie zakleszcza się w chęci dialogu (z Moskwą)”. Rosja – kończy komentator „Le Figaro” – nie ma powodów „do przecinania więzów z Francją, gdyż wystarczy zaczekać, by ta zmieniła prezydenta”.

Starający się o ponowny wybór na szefa państwa były prezydent Nicolas Sarkozy napiętnował „brak zdecydowania” Hollande’a i stwierdził: „Żałuję stałości polityki prowadzonej wobec Rosji. W wielu punktach nie zgadzam się z panem Putinem, ale uważam, że obowiązkiem i w interesie Francji jest to, by Rosja, Francja i Europa rozmawiały ze sobą”.

Były premier i również pretendent w prawyborach kandydata prawicy na prezydenta Francois Fillon przyznał, że oczywiście w syryjskim Aleppo "popełniane są zbrodnie wojenne", ale dodał, że "tak samo dzieje się w Jemenie, gdzie sprawcą jest nie Rosja, lecz Arabia Saudyjska", z którą Paryż ma doskonałe stosunki.

Populistyczny i skrajnie lewicowy Jean-Luc Melenchon, który także chce ubiegać się o fotel prezydencki, podobnie jak Sarkozy uznał, że to, co robi Hollande "jest całkowicie sprzeczne z interesem Francji". Jak dodał w wywiadzie telewizyjnym, „wojna zawsze jest brudna, zawsze straszna i wstrętna”, ale polityka nie może kierować się moralnością i uczuciami.

Melenchon ocenił również, że „polityka francuska dostosowuje się do linii Waszyngtonu”.

Wiceprzewodniczący skrajnie prawicowego Frontu Narodowego Florian Philippot również oskarżył prezydenta o brak samodzielności. „Francja, wasalka Waszyngtonu, jest dziś ośmieszona, Hollande’a potraktowano jak grymaśnego chłopczyka” – powiedział i wezwał: „Odzyskajmy wolność i to szybko!”.

Z Paryża Ludwik Lewin (PAP)