Francuskie gazety są zgodne we wtorek, że Demokratka Hillary Clinton lepiej wypadła w pierwszej debacie telewizyjnej kandydatów do Białego Domu. "Jeśli nie był to nokaut, i tak jest jasne, że Donald Trump miał raczej nieprzyjemny wieczór" - ocenia "Le Figaro".

Odnotowuje, że podczas pierwszej debaty doszło do wielu potyczek. "Dla obojga kandydatów do Białego Domu cel był dwojaki: utwierdzić swoją pozycję jako wiarygodnego gospodarza w Gabinecie Owalnym i przekonać do siebie niezdecydowanych lub mało zmotywowanych wyborców, którzy mogą mieć znaczenie w dniu wyborów" - komentuje gazeta.

Według niej na obu tych polach "sekretarz stanu wyraźnie zdobyła punkty". Z kolei miliarder "nie był w stanie wznieść się ponad poziom, jaki zwykle demonstrował w czasie kampanii" - uważa.

Także "Le Monde" wysoko ocenia występ byłej sekretarz stanu i konstatuje, że jej rywal „plątał się w wyjaśnieniach”.

Dziennikarz Gilles Paris zaznacza, że „to niewątpliwie była senator miała więcej do stracenia w pierwszej z trzech konfrontacji z (…) Donaldem Trumpem”. Po czym, cytując Hillary Clinton, ocenia, że „jej precyzja i ogólniki formułowane przez jej przeciwnika były kolejnym dowodem” na przygotowanie byłej sekretarz stanu do sprawowania funkcji prezydenta.

"Le Monde" komentuje, że magnat nieruchomości nie wykorzystał okazji, by "zyskać na kontraście między swym statusem outsidera a kobietą od dziesięcioleci w różny sposób zaangażowaną w politykę”.

Tygodnik "L'Obs" ocenia na stronie internetowej, że "agresywność Donalda Trumpa nie stanęła na przeszkodzie, by znalazł się w defensywie wobec świetnie przygotowanej (do debaty) Hillary Clinton". "Jest jednak zbyt wcześnie, by mówić o nokaucie" - zastrzega. Odnotowuje, że bardzo wiele amerykańskich mediów uznało jednoznaczne zwycięstwo Clinton, ale "najnowsza historia debat telewizyjnych jest pełna podobnie decydujących rozgrywek, które kilka dni i sondaży później już wcale takimi nie są".

We wtorek rano francuskie stacje radiowe i telewizyjne uznawały zwycięstwo Clinton w debacie za mniej zdecydowane i podkreślały, że bardzo nośny może być argument Trumpa, iż Clinton, obecna w polityce od 30 lat, dopiero teraz obiecuje rozwiązanie.(PAP)