Sąd Rejonowy w Ostródzie (woj. warmińsko-mazurskie) oddalił w poniedziałek powództwo prokuratury, która domagała się od urzędnika tamtejszego starostwa zapłaty ponad 45 tys. zł odszkodowania za podjęcie decyzji niezgodnej z prawem. Wyrok nie jest prawomocny.

Urzędnik starostwa powiatowego w Ostródzie Daniel R. był pozwany przez prokuraturę w procesie cywilnym o zapłatę ponad 45 tys. zł odszkodowania z odsetkami za podjęcie w 2011 r. niezgodnej z prawem decyzji budowlanej. Taką możliwość stwarza ustawa o odpowiedzialności majątkowej funkcjonariuszy publicznych.

Błędną decyzję o pozwoleniu na budowę unieważnił wojewoda warmińsko-mazurski. Inwestor musiał zrezygnować wówczas z rozpoczętej budowy domu jednorodzinnego i wytoczył starostwu powództwo o zwrot poniesionych kosztów. Sąd Okręgowy w Elblągu przyznał mu rację i nakazał powiatowi zapłatę ponad 95 tys. zł wraz z odsetkami, czyli ok. 135 tys. zł. Starostwo poniosło więc szkodę finansową i musiało zawiadomić o tym prokuraturę.

Według prokuratury, naruszenie prawa w tej sprawie było rażące, a winę za to ponosi konkretny urzędnik. Dlatego domagała się ona, żeby Daniel R. zapłacił ponad 45 tys. zł, czyli dwunastokrotność swojego miesięcznego wynagrodzenia, uznając, że działał nieumyślnie. Gdyby wina była umyślna, to prokuratura zażądałaby od niego pełnej kwoty wypłaconej inwestorowi przez starostwo.

W poniedziałek sąd oddalił powództwo prokuratury przeciwko Danielowi R. Dodatkowo, zgodnie z tym wyrokiem Prokuratura Okręgowa w Elblągu ma zwrócić pozwanemu urzędnikowi 4,8 tys. zł kosztów procesu.

W ustnym uzasadnieniu powodów oddalenia tego pozwu sąd przyznał, że pozwany urzędnik dopuścił się niedbalstwa, więc ponosi winę za wydanie błędnej decyzji. Jednak - według sądu - odpowiedzialność powinna rozłożyć się na dwie osoby, bo Daniel R. jedynie zatwierdzał dokumenty przygotowane przez innego z urzędników.

Jednym z powodów uchylenia decyzji budowlanej było usytuowanie budynku zbyt blisko lasu, czego urzędnicy nie sprawdzili lub źle zinterpretowali przepisy w tej sprawie. Pozwolenie na budowę było też niezgodnie z decyzją o warunkach zabudowy. Jednak, w ocenie sądu w tym przypadku, urzędnicy zostali wprowadzeni w błąd, bo w jednym z dokumentów dostarczonych do starostwa ktoś usunął najważniejszy wers. W tej sprawie prokuratura prowadziła postępowanie karne i stwierdziła, że doszło do przestępstwa, ale nie ustaliła, kto je popełnił.

Według sądu, gdyby powiat ostródzki "należycie reprezentował swoje interesy", to mógłby skutecznie bronić się przed roszczeniami inwestora. Były bowiem przesłanki świadczące, że budowa mogła zostać rozpoczęta jeszcze przed uzyskaniem pozwolenia, czyli być początkowo samowolką. W ocenie sądu można mieć też wątpliwości co do wysokości kosztów poniesionych przez inwestora. Jednak starostwo nie złożyło apelacji od niekorzystnego dla siebie wyroku.

Sąd zauważył też, że powiat odzyskał już część kwoty wypłaconej inwestorowi z polisy ubezpieczeniowej jednego z projektantów, który przyznał, że przygotował projekty niezgodnie z przepisami.

Zdaniem sądu wszystkie te okoliczności miały wpływ na oddalenie pozwu. Sąd zwrócił też uwagę na trudną sytuację majątkową i życiową pozwanego urzędnika, który jest jedynym żywicielem rodziny.

Reprezentująca w sądzie powoda prokurator Marzenna Sikorska powiedziała PAP, że dopiero po otrzymaniu pisemnego uzasadnienia wyroku podejmie decyzję czy składać w imieniu prokuratury apelację.

Możliwość wyciągnięcia finansowych konsekwencji wobec urzędników wprowadziła Ustawa o odpowiedzialności majątkowej funkcjonariuszy publicznych za rażące naruszenie prawa, która weszła w życie 17 maja 2011 r. Miała ona przeciwdziałać niekompetencji i niefrasobliwości urzędników oraz podnieść jakość podejmowanych przez nich rozstrzygnięć administracyjnych. Cywilny proces urzędnika z Ostródy był jednym z pierwszych przypadków zastosowania tych przepisów w skali kraju. (PAP)