Wszczęcie przez KE postępowania ws. tzw. podatku handlowego jest efektem tego, że rząd napisał ustawę "na kolanie", by spełnić swoje populistyczne zapowiedzi - ocenił poseł PSL Mirosław Kasprzak. Według niego decyzja KE będzie "szkodliwa dla budżetu".

Komisja Europejska wszczęła w poniedziałek postępowanie o naruszenie prawa UE przez Polskę w związku z wprowadzeniem podatku handlowego. Zdaniem Brukseli jego konstrukcja może faworyzować mniejsze sklepy, co może być uznane za pomoc publiczną. KE wydała też nakaz zobowiązujący Polskę do zawieszenia stosowania podatku do czasu zakończenia jego analizy przez urzędników w Brukseli. Oznacza to, że do budżetu w najbliższych miesiącach nie trafi ani złotówka z tej daniny.

Kasprzak powiedział w poniedziałek PAP, że decyzja KE, która będzie "szkodliwa dla budżetu", wynika z tego, że rząd napisał ustawę o podatku od sprzedaży detalicznej "na kolanie", by spełnić swoje populistyczne zapowiedzi.

Zdaniem b. wiceministra gospodarki ustawa była następstwem "populistycznego hasła" z kampanii PiS, które obiecywało pieniądze obywatelom - jak mówił poseł - pozyskane dzięki "gnębieniu sklepów, czy banków".

"Było w tym za dużo populizmu. Trzeba tworzyć prawo realnie, a nie populistycznie" - ocenił polityk PSL.

Według niego błąd rządu polegał na tym, że najpierw zaplanował wydatki, a potem "szukał pieniędzy", a także na tym, że nie upewnił się co do zgodności ustawy z prawem unijnym. "Można było na etapie tworzenia prawa zasięgnąć opinii KE i zrobić tzw. prenotyfikację, czyli wstępną notyfikację" - wyjaśnił Kasprzak.

Zaznaczył, że taką praktykę sam stosował jako wiceminister gospodarki. "Z chwilą uchwalenia prawa sytuacja była już jasna" - dodał.

Ustawa o podatku od sprzedaży detalicznej weszła w życie 1 września. Wprowadza ona dwie stawki podatku od handlu: 0,8 proc. od przychodu między 17 mln zł a 170 mln zł miesięcznie i 1,4 proc. od przychodu powyżej 170 mln zł miesięcznie. Kwota wolna od podatku w skali roku miała wynosić 204 mln zł.

Według założeń rządu w przyszłym roku podatek ten miał przynieść 1,6 miliarda złotych wpływów.

Polskie władze od dłuższego czasu były w kontakcie z Komisją Europejską w sprawie podatku handlowego. W pismach wysłanych w lipcu i czerwcu do Brukseli przekonywały, że konstrukcja podatku (jego progresja) nie powoduje zróżnicowania pomiędzy podatnikami, nie może być mowy o pomocy publicznej.

Odmienną opinię na ten temat mają urzędnicy w Brukseli. "Komisja obawia się, że progresywne stawki oparte na wielkości przychodów przyznają przedsiębiorstwom o niskich przychodach selektywną przewagę nad ich konkurentami, z naruszeniem unijnych zasad pomocy państwa" - podkreślono w komunikacie KE.

Komisja Europejska uznała niedawno system progresji podatkowej, jaki chciał wprowadzić wobec handlowców rząd na Węgrzech za pomoc publiczną. Wobec takiego stanowiska Budapeszt musiał się wycofać z tych rozwiązań.

Resort finansów poinformował w poniedziałek, że przygotował plan działań na okoliczność negatywnej decyzji Komisji Europejskiej ws. podatku od sprzedaży detalicznej; ma on zostać przedstawiony opinii publicznej we wtorek na konferencji prasowej(PAP)