Trwające od kilku miesięcy protesty Indian w Dakocie Północnej przeciw budowie ropociągu, który mógłby zagrozić ich ziemiom, doprowadziły do powstania ruchu domagającego się debaty na temat praw dla rdzennych mieszkańców Stanów Zjednoczonych.

Do pierwszych protestów Indian doszło w kwietniu, gdy w miasteczku Cannon Ball na granicy Dakoty Północnej z Dakotą Południową ruszała budowa rurociągu. Sprzeciw wyrażali początkowo tylko mieszkańcy rezerwatu Standing Rock, którzy wskazują, że ropociąg biegnie przez ziemie szczególnie ważne dla ich kultury, na których polowali, łowili, a nawet byli chowani ich przodkowie. Projekt budzi też wątpliwości z uwagi na możliwe wycieki na odcinku pod rzeką Missouri, która zaopatruje w wodę pitną 8 tys. osób.

Z czasem do protestów zaczęły przyłączać się inne plemiona. Poparcie dla protestujących wyraziło ponad 300 grup plemiennych, a także gwiazdy filmowe takie jak Susan Sarandon, Ben Affleck i Leonardo DiCaprio.

"Każdy projekt podobnego kalibru, mający przynieść korzyści całemu krajowi, wiąże się z kosztami, a te ponoszone są przez plemiona” - powiedział w wywiadzie dla "Los Angeles Times" Dave Archambault, przywódca Siuksów z rezerwatu Standing Rock.

Przyczyną sporu jest rurociąg Dakota Access Pipeline (DAPL), który docelowo ma transportować ponad 400 tys. baryłek ropy dziennie na odległość blisko 2 tys. km z Dakoty Północnej przez Dakotę Południową i Iowę do Illinois, gdzie surowiec ma być rozprowadzany do innych ropociągów. Inwestor, spółka Energy Transfer Partners, szacuje koszt przedsięwzięcia na 3,7 mld dolarów. Twierdzi, że ukończona w 60 proc. inwestycja wpłynie pozytywnie na lokalną gospodarkę, tworząc 8-12 tys. miejsc pracy przy budowie, a transport ropy rurociągiem jest bezpieczniejszy niż koleją lub samochodem.

9 września sąd federalny w Waszyngtonie odrzucił wniosek Siuksów ze Standing Rock o wstrzymanie budowy oraz pozew Indian przeciw agencji federalnej USACE (Korpus Inżynieryjny Armii USA), odpowiedzialnej za wydanie zezwoleń potrzebnych do wykonania projektu. Sąd nie dopatrzył się wystarczającego zagrożenia dla rezerwatu i zezwolił na dalszą budowę.

Tego samego dnia ministerstwa sprawiedliwości i bezpieczeństwa narodowego oraz wydział wojsk lądowych w Pentagonie we wspólnym oświadczeniu poinformowały, że budowa rurociągu pod jeziorem Oahe, zbiornikiem utworzonym na rzece Missouri, nie zostanie zatwierdzona, dopóki nie zostanie sprawdzone, czy wszystkie wydane wcześniej decyzje były zgodne z prawem. "Ta sprawa uwidoczniła potrzebę poważnej debaty o ogólnokrajowej reformie, uwzględniającej stanowisko plemion przy budowie tego rodzaju projektów infrastrukturalnych" - podkreślono.

David Archambault nazwał reakcję rządu "pięknym początkiem", lecz zaznaczył, że do zakończenia sporu jeszcze daleko.

Według Judith LeBlanc, przedstawicielki plemienia Caddo w Oklahomie i szefowej organizacji Native Organizers Alliance, w USA "nigdy wcześniej nie doszło do podobnego zjednoczenia plemion"; jak podaje stacja ABC News, do protestów przyłączały się całe rodziny z plemion z tak odległych stanów jak Nowy Jork i Alaska. Protestujący mieszkają w miasteczku namiotowym w pobliżu rzeki Missouri; liczba jego mieszkańców waha się, ale w ostatnich dniach liczyła ok. 4 tysięcy osób.

Z Nowego Jorku Patryk Czerwony (PAP)