I znów nie uda się terminowo wdrożyć jednego z największych projektów informatycznych. By nie stracić twarzy, rząd pracuje nad planem awaryjnym.
Nasze informacje, do tej pory nieoficjalne, potwierdził właśnie wiceminister cyfryzacji Piotr Woźny. Jak twierdzi, jest to efekt ustaleń rządu ze stroną samorządową. Zdecydowano, że konieczna jest zmiana sposobu zarządzania projektem i właściwe przygotowanie od strony legislacyjnej. – A to wymagać będzie przesunięcia terminu wdrożenia tego systemu – przyznaje wiceminister.
Nowa data startu CEPiK 2.0 (który miał kosztować ok. 140 mln zł) jeszcze nie jest znana. Ale o problemach z dotrzymaniem ustawowego terminu, tj. 1 stycznia 2017 r., MC poinformowało już inne resorty: skarbu, spraw wewnętrznych, infrastruktury. „Z uwagi na konieczność podjęcia działań legislacyjnych oraz wyznaczenia nowej daty uruchomienia bazy centralnej CEPiK 2.0 oraz systemów dziedzinowych opracowanie wspólnego harmonogramu programu powinno zostać zakończone do 30 września” – wynika z pisma, jakie do resortów rozesłała minister cyfryzacji Anna Streżyńska.
Centralna Ewidencja Pojazdów i Kierowców (CEPiK) jest jednym z najczęściej używanych przez obywateli systemów informatycznych. Dziennie odnotowuje się w nim ok. 100 tys. czynności związanych z procesem rejestracji pojazdów (m.in. przerejestrowanie, wyrejestrowanie, zbycie) oraz 11 tys. czynności w związku z procesem wydawania np. praw jazdy. Wdrożenie niedziałającego systemu sparaliżowałoby te procesy.
Prace nad nową odsłoną systemu pod nazwą CEPiK 2.0 trwają już od kilku lat. W zamyśle do centralnego systemu będą podłączone m.in. starostwa, policja, sądy, ośrodki ruchu drogowego, stacje kontroli pojazdów czy szkoły jazdy. Pojawić się mają też nowe e-usługi dla kierowców, np. „Sprawdź punkty karne” czy „Sprawdź szkołę jazdy”. Co więcej, bez CEPiK 2.0 rząd nie da rady wdrożyć okresu próbnego dla początkujących kierowców (obowiązywać ich będą np. bardziej restrykcyjne niż doświadczonych kierowców ograniczenia prędkości, a właśnie CEPiK 2.0 ma odnotowywać ich przewinienia). Nowy system miał też być remedium na problemy z odbieraniem na 3 miesiące prawa jazdy kierowcom. Chodzi o sytuacje, gdy podczas kontroli twierdzą, że nie mają przy sobie dokumentu – część starostów boi się w takiej sytuacji odbierać uprawnienia. Mając informację od policji przesłaną za pośrednictwem CEPiK 2.0, takich wątpliwości by nie było.
Wszystko to na razie pozostanie jednak w sferze planów. Już od dawna na łamach DGP wskazywaliśmy, że projekt jest zagrożony (napięty harmonogram, liczne opóźnienia w pracach programistycznych i legislacyjnych, sprzeczne interesy podmiotów zaangażowanych w prace). I że jego wdrożenie na przełomie 2016 i 2017 r. spowoduje ogólnokrajowy paraliż polegający na braku możliwości wydawania dokumentów komunikacyjnych – mowa jest o ok. 16 tys. dowodów rejestracyjnych i 4 tys. praw jazdy dziennie. Nasze doniesienia potwierdził także niedawny audyt projektu, w którym zdecydowanie sugerowano „rezygnację z deklaracji terminu uruchomienia produkcyjnego systemu CEPiK 2.0 w dniu 1 stycznia 2017 r.”.
Jaki teraz plan ma Ministerstwo Cyfryzacji? Z naszych ustaleń wynika, że koncepcja zakłada podzielenie projektu na części i wdrażanie ich etapami w przyszłym i kolejnym roku. Pojawił się pomysł, by dokonać podziału na Centralną Ewidencję Kierowców (której funkcjonalności w większej mierze będą dotyczyć obywateli) i Centralną Ewidencję Pojazdów (skierowaną bardziej do urzędników m.in. w starostwach), choć zdaniem rządowych programistów, z którymi mieliśmy okazję rozmawiać, to też nie będzie proste. Tak czy inaczej w pierwszej kolejności mają być wdrażane te elementy systemu, z których skorzystają obywatele, czyli np. wspomniane e-usługi.
Samorządy odczuwają gorzką satysfakcję z deklaracji płynących od rządu. – Ostrzegaliśmy, że projekt w obecnym stanie jest nie do wdrożenia. Sami zresztą proponowaliśmy podzielenie projektu na części – komentuje dr Jan Czajkowski, ekspert Związku Miast Polskich ds. cyfryzacji.
To nie pierwszy raz, gdy CEPiK 2.0 czeka spory poślizg. Poprzedni rząd PO-PSL chciał uruchomić system 4 stycznia 2016 r. W efekcie kandydaci na kierowców pod koniec 2015 r. zaczęli szturmować ośrodki egzaminacyjne, by zdążyć odebrać uprawnienia, zanim rząd wdrożyłby rygorystyczny okres próbny (obsługiwany przez nowy CEPiK). Z czasem okazało się, że termin nie zostanie dotrzymany. Dlatego PiS po przejęciu władzy pod koniec 2015 r. podjął szybką decyzję o przesunięciu terminu na 1 stycznia 2017 r., dając sobie czas na dopracowanie projektu i przygotowanie odpowiednich przepisów wykonawczych. Ten czas również okazał się niewystarczający. Choć PiS – całkiem słusznie zresztą – dużą część winy za fatum wiszące nad projektem przypisuje poprzednikom z PO-PSL, to jednak nie może uciec od częściowej odpowiedzialności.
Samorządy już pod koniec zeszłego roku alarmowały, że systemu nie da się terminowo wdrożyć. Mimo to dopiero 17 maja br. resort cyfryzacji zlecił zewnętrzny audyt projektu, a jego efekty (w dodatku raczej mało zaskakujące) samorządom przedstawiono w ostatnich dniach. I to mimo że datę wykonania zlecenia określono na 21 czerwca br. Także dopiero niedawno oficjalnie przyznano, że projekt nie ma realnego gospodarza (kilka zaangażowanych ministerstw, ogromna liczba interesariuszy), dlatego konieczne jest powołanie międzyresortowego zespołu koordynującego w randze wiceministrów.
– Minister Streżyńska bardziej skupiła się na odpaleniu programu 500 plus, profilu zaufanym i nowych dowodach. Temat CEPiK do tej pory odsuwała w czasie, ale nie mogła tego robić w nieskończoność – twierdzi jedno z naszych źródeł.
Zwłaszcza że to się może nie spodobać wyborcom. Jak wynika z przeprowadzonego audytu, przesunięcie terminu może zostać źle odebrane z racji tego, że „finansowanie prac dotyczących CEPiK 2.0 ma źródło w funduszu celowym CEPiK, na który odprowadzają składki obywatele w opłacie za przegląd techniczny, wydanie prawa jazdy, rejestrację pojazdu, składkę ubezpieczeniową AC/OC etc.”.
Projekt nie ma gospodarza, trzeba powołać zespół międzyresortowy