Opozycyjna Koalicja Demokratyczna jest za tym, by nie głosować w referendum w sprawie obowiązkowych kwot przyjmowania uchodźców, które odbędzie się na Węgrzech 2 października – powiedział w piątek jej szef Ferenc Gyurcsany, otwierając kampanię przed referendum.

Gyurcsany przekonywał, że Węgry i Europę uczyniło wielkimi to, iż potrafiły włączyć inne kultury i wyznania i były otwarte, przez co się wzbogaciły. Referendum uznał zaś za „konia trojańskiego”, przy pomocy którego premier Viktor Orban chce przygotować wyprowadzenie kraju z Unii Europejskiej.

„Jeśli nie Berlin i Paryż, to co: Moskwa i Ankara? To ma być przyszłość i nadzieja Węgier?” – zapytał.

Według niego jeśli referendum będzie nieważne i nieudane, rząd powinien ustąpić. Dodał, że pozostanie w domu w dniu referendum to „głos oddany na normalny kraj europejski”.

Rządzący Fidesz w piątkowym oświadczeniu oznajmił, że Unia Europejska chce osiedlić w Europie i na Węgrzech imigrantów, w związku z czym stawką w referendum jest przyszłość kraju. Wcześniej tego dnia rzecznik rządu Zoltan Kovacs ocenił w telewizji M1 - w reakcji na apele o nieuczestniczenie w referendum - że demokrata

nie może nie opowiedzieć się za oddaniem głosu.

Trzy mniejsze opozycyjne partie węgierskie - Razem, Dialog na rzecz Węgier (PM) oraz Ruch Nowoczesne Węgry (MoMa) - zapowiedziały dzień wcześniej wspólną kampanię plakatową w celu zachęcenia wyborców do bojkotu referendum ws. osiedlania obowiązkowych kwot uchodźców.

Węgierska Partia Socjalistyczna oświadczyła natomiast, że jest gotowa poprzeć ustawę przeciwko obowiązkowym kwotom, jeśli jej projekt powstanie. Zapowiedziała jednak, że będzie apelować do swoich zwolenników, by nie brali udziału w referendum.

Pytanie w referendum będzie brzmiało: "Czy chce Pan/Pani, by Unia Europejska mogła zarządzić, również bez zgody parlamentu, obowiązkowe osiedlanie na Węgrzech osób innych niż obywatele węgierscy?".

Premier Orban powiedział, że referendum ma mu pomóc w walce o zaostrzenie polityki imigracyjnej w Unii Europejskiej, której w przeciwnym wypadku grozić będzie występowanie kolejnych po Wielkiej Brytanii państw ze Wspólnoty. Jak podkreślił, zdaniem Węgier "każdy imigrant oznacza zagrożenie dla bezpieczeństwa i ryzyko terroryzmu".

Z Budapesztu Małgorzata Wyrzykowska (PAP)