Szef irańskiej dyplomacji Mohammad Dżawad Zarif odrzucił w piątek oskarżenia USA i Arabii Saudyjskiej jakoby Iran wysyłał do Jemenu pociski rakietowe dla szyickich rebeliantów Huti. Zarzucił władzom w Waszyngtonie i Rijadzie przedłużanie konfliktu jemeńskiego.

To są "bezpodstawne oskarżenia" - oświadczył Zarif, cytowany przez irańską agencję prasową IRNA.

Dzień wcześniej sekretarz stanu USA John Kerry oskarżył Iran, wspierający walczących o przejęcie władzy w Jemenie Hutich, o wysyłanie pocisków rakietowych i innej zaawansowanej broni do tego kraju. Stanowi to według Kerry'ego zagrożenie nie tylko dla Arabii Saudyjskiej i całego regionu, ale również dla USA. Jak informuje w piątek agencja AP, amerykański sekretarz stanu powiedział w Rijadzie, że saudyjski król Salman pokazał mu zdjęcia najprawdopodobniej dostarczonych przez Iran rakiet, które rozmieszczono na jemeńsko-saudyjskiej granicy. Fotografie te nie zostały jednak upublicznione - zastrzega Associated Press.

"Iran wielokrotnie powtarzał, że jego siła militarna nie będzie stanowiła zagrożenia dla żadnego kraju" - czytamy w komunikacie irańskiego MSZ, zamieszczonym na stronie internetowej resortu.

"Amerykańska administracja poprzez tego rodzaju komentarze sama staje się wspólnikiem zbrodni na dzieciach i zbrodni wojennych popełnianych przez reżim saudyjski na niewinnych ludziach w Jemenie" - powiedział minister Zarif, przebywający z wizytą w Chile. Według szefa MSZ Iranu "Kerry wie pewnie lepiej niż kto inny, że to rząd saudyjski poważnie blokuje od ponad półtora roku wysiłki na rzecz ustanowienia rozejmu w Jemenie".

Oskarżywszy Iran o chęć destabilizacji Jemenu poprzez wspieranie Hutich, Arabia Saudyjska stanęła na czele międzynarodowej koalicji i rozpoczęła w marcu 2015 roku ataki na ich pozycje, udzielając z kolei wsparcia siłom prezydenta Abd ar-Rab Mansura Al-Hadiego. Waszyngton wspiera Rijad, zapewniając zwłaszcza pomoc logistyczną i wyposażenie wojskowe.

Jemen pogrążony jest w chaosie od 2011 roku, kiedy to społeczna rewolta położyła kres wieloletnim dyktatorskim rządom prezydenta Alego Abd Allaha Salaha, który został zmuszony do przekazania władzy ówczesnemu wiceprezydentowi Hadiemu. Po oddaniu steru rządów Salah sprzymierzył się z rebeliantami z ruchu Huti, wspierając ich walkę z legalnymi władzami Jemenu.

Tylko południowa część kraju wraz z Adenem podlega rządowi uznawanemu przez wspólnotę międzynarodową i popieranemu przez Saudyjczyków. Jego władza jest jednak w znacznej mierze iluzoryczna, co wykorzystują aktywne na południu i częściowo na wschodzie kraju Państwo Islamskie oraz Al-Kaida. Saudyjczycy chcą, by władzę w kraju całkowicie odzyskał prezydent Hadi.

Od początku konfliktu w walkach w Jemenie zginęło ponad 6,6 tys. ludzi, a 2,8 mln zostało zmuszonych do opuszczenia domów. Pod koniec lipca w Kuwejcie pod auspicjami ONZ rozpoczęły się rozmowy pokojowe mające doprowadzić do zakończenia konfliktu; rokowania zawieszono jednak po kilku dniach.

W czwartek John Kerry poinformował, że w rozmowach z przedstawicielami państw Zatoki Perskiej i ONZ w Arabii Saudyjskiej zgodził się na plan wznowienia rozmów pokojowych w Jemenie, uwzględniający utworzenie rządu jedności narodowej. Nie podał szczegółów odnośnie ewentualnego terminu takich rokowań. (PAP)

cyk/ ap/

arch.