Prezydent Warszawy nie wyraża zgody na remont stadionu Skry, może chce zlikwidować ten obiekt - mówiła w poniedziałek rzecznika klubu PiS Beata Mazurek. Stołeczny ratusz odpowiada, że miasto niedawno odzyskało zaniedbany przez władze klubu obiekt, czeka na wydanie terenu.

Przy okazji Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro wróciła sprawa fatalnego stanu technicznego obiektów sportowych Skry. To tu trenuje mistrzyni olimpijska w rzucie młotem Anita Włodarczyk.

Do sprawy w poniedziałek odniosła się rzeczniczka klubu PiS Beata Mazurek. "Chciałabym, żeby Anita Włodarczyk i jej koledzy czy koleżanki też ćwiczyli w ludzkich warunkach. Chciałabym wiedzieć, dlaczego Hanna Gronkiewicz-Waltz nie odpowiedziała na apel, list Anity Włodarczyk, chciałabym również wiedzieć, dlaczego nie wyraża zgody na remonty Skry" - mówiła w Sejmie Mazurek.

Oceniła, że działania prezydent stolicy mogą świadczyć o jednym, że "tak naprawdę Hannie Gronkiewicz-Waltz chodzi o to, aby Skrę w ogóle zlikwidować".

Z tymi zarzutami nie zgodziła się Agnieszka Kłąb z warszawskiego ratusza. Zapewniła, że odpowiedź na list Anity Włodarczyk została przekazana jeszcze w ubiegłym roku, miasto pozostaje w kontakcie zarówno z nią, jak i z władzami Skry.

W październiku 2015 r. Włodarczyk napisała do Gronkiewicz-Waltz z apelem o "zaniechanie działań zmierzających do wywłaszczenia klubu". "To, co robi miasto wobec klubu jest w istocie dekretem Bieruta bis. Nam bowiem już raz w latach czterdziestych odebrano stadion przy ul. Powązkowskiej dekretem Bieruta" - pisała mistrzyni olimpijska.

Pisała, że "grą na faul" jest również żądanie wielokrotnie zawyżonych opłat za użytkowanie wieczyste, a opłaty publiczne z terenu Skry to blisko 1 mln zł rocznie. "Obiecała pani zwolnienia z tych opłat, a zamiast tego je podwyższyła i to bezprawnie. To nie jest fair" - oceniła wówczas mistrzyni olimpijska.

Jednak miasto za zaniedbania obiektów sportowych wini klub sportowy, z tego powodu zdecydowało się nie przedłużać umowy o użytkowaniu wieczystym. Teren klubu znajduje się na gruntach należących do miasta.

Wiceprezydent stolicy Jarosław Jóźwiak mówił w ubiegłym tygodniu, że klub Skra miał w posiadaniu stadion i teren w użytkowaniu wieczystym od lat 70., a klub sportowy był zobowiązany do zachowania tego terenu w "stanie niepogorszonym" i do dbania o obiekty sportowe.

Jóźwiak przypomniał, że poprzednie władze klubu sprzedały udziały w użytkowaniu wieczystym ustanowionym na gruncie miejskim deweloperowi z kapitałem zagranicznym, który na początku pierwszej kadencji prezydent Gronkiewicz-Waltz zapowiadał budowę w tym miejscy kompleksu mieszkaniowo-biurowego z kilkoma wieżowcami. Te zamierzenia wywołały bardzo duży sprzeciw społeczny - przypomniał Jóźwiak.

"W związku z tym, że stadion był zaniedbany, nie był utrzymywany we właściwym stanie, pani prezydent i władze miasta podjęły decyzję, że zgodnie z umową użytkowania wieczystego, w którym podmioty, które były stroną tego użytkowania, czyli zarówno klub, jak i deweloper zobowiązywały się do dbania o ten obiekt, wystąpiliśmy o rozwiązanie użytkowania wieczystego, to był bodajże 2008 r., kiedy taki wniosek do klubu złożyliśmy i potem nie przedłużyliśmy użytkowania wieczystego, które właśnie kończyło się" - mówił Jóźwiak.

Jak mówił, ostatecznie w toku dwóch instancji sądowych, a kilka miesięcy temu w Sądzie Najwyższym, który odrzucił kasację stron, potwierdzono, że teren wraca do miasta. "Jednocześnie już prawnie teren do nas wrócił, natomiast fizycznie klub jeszcze tego terenu nam nie wydał i związku z tym nie mogliśmy przystąpić do żadnych prac zabezpieczających ani porządkowych" - mówił Jóźwiak.

Podkreślał, że miasto rozmawia z władzami klubu, z prezesem Krzysztofem Kaliszewskim, który jest jednocześnie trenerem Anity Włodarczyk, o tym, "aby uregulować możliwość korzystania przez klub z tego obiektu w sposób czasowy". "Mówimy tutaj o dzierżawie czasowej, która by powodowała, że klub miałby uregulowany status prawny, mógłby na tym obiekcie nadal trenować, a jednocześnie pozwoliłoby to przygotowywać plany związane z jego modernizacją i zabezpieczeniem" - mówił Jóźwiak.

Kaliszewski powiedział PAP, że obarczanie klubu Skry za to, że była niegospodarna i nie dbałą o swoje obiekty jest "wierutną bzdurą". Zwrócił uwagę, że miasto "było stać", aby zainwestować w klub piłkarski Legia 500 mln zł na modernizację stadionu, a z mapy stolicy znikają inne obiekty sportowe, np. Gwardii. Jego zdaniem, samorząd nie wypełnia swojej roli.

Podkreślił, że klub nie ma funduszy na remonty; pieniądze przeznacza na swoje cele statutowe, czyli rozwój sportu. Kaliszewski podkreślił, że obecnie klub nie ma żadnej umowy z miastem.

Zwrócił uwagę, że spotkania i rozmowy z miastem trwają od kilku lat, ale nie przynoszą żadnych efektów. "Jedynym argumentem, który może mnie przekonać o dobrej woli miasta jest podpisanie umowy na 30 lat dzierżawy, a najlepsze byłoby przywrócenie użytkowania (wieczystego)" - powiedział Kaliszewski.