MSW Bułgarii przystąpiło do tworzenia kontrolnych przejść na drogach wewnątrz kraju, by zwiększyć efektywność walki z nielegalną imigracją - poinformował w poniedziałek szef bułgarskiej policji Christo Terzijski.

Kilkanaście takich punktów już działa wokół czarnomorskiego portu Burgas, przez który przechodzi jedna z tras przemytu ludzi.

Punkty kontrolne, gdzie będą sprawdzane pojazdy, mają powstać na głównych i drugorzędnych drogach nie tylko w regionach w pobliżu granicy z Turcją, lecz i wewnątrz kraju. Komisarz Terzijski powiedział, że choć nasilone kontrole spowodują utrudnienia dla obywateli, są niezbędne z uwagi na znaczny wzrost przemytu ludzi i na rosnący z dnia na dzień napływ nielegalnych imigrantów.

Podkreślił, że zyski z przerzutu migrantów są obecnie wyższe niż z kradzieży samochodów, przemytu narkotyków i innych "tradycyjnych" działań przestępczych. Przy zatrzymaniu nielegalnych imigrantów funkcjonariuszom policji proponowane są łapówki rzędu 1000 euro. Dlatego też potrzebne są szersze akcje z udziałem wielu ludzi. Od kilku dni drogi patrolują funkcjonariusze żandarmerii i policji granicznej - wyjaśnił.

W końcu ubiegłego tygodnia do tysiąca osób już patrolujących granice dołączono dodatkowych 150 funkcjonariuszy żandarmerii oraz 400 wojskowych. Szef bułgarskiego sztabu generalnego Konstantin Popow poinformował o gotowości wysłania tam dodatkowego kontyngentu.

W tym tygodniu spodziewana jest pierwsza 86-osobowa grupa przedstawicieli Frontexu (unijnej agencji ds. granic), do której Bułgaria zwróciła się o pomoc, prosząc o 200 osób. W pierwszej grupie ma być m.in. 60 Polaków.

Według danych bułgarskiego MSW od początku roku zatrzymano ok. 30 tys. nielegalnych imigrantów, którzy przekroczyli granicę z Turcją. Po nasileniu się presji migracyjnej w ostatnich kilku tygodniach zatrzymywanych jest w ciągu doby 200-300 osób. Nie wiadomo, ilu osobom udaje się przedostać się do kraju, lecz w Sofii ich rosnącą liczbę widać gołym okiem.

W ubiegłym tygodniu bułgarskie władze zdecydowały się na kontrowersyjny krok – wydaliły do Turcji biznesmena, który zwrócił się o azyl polityczny. Wydalono go pomimo orzeczenia sądu dwóch instancji. W ubiegły piątek premier Bojko Borysow, tłumacząc ten krok powiedział, że władze w Sofii działały pod presją, chcąc za wszelką cenę uniknąć konfrontacji z Ankarą i dalszego nasilenia się fali migracyjnej z Turcji.

Po wydaleniu biznesmena i kilku bojowników PKK (Partii Pracujących Kurdystanu), o czym poinformowały tureckie media, Ankara zaproponowała Sofii porozumienie w kwestii migracyjnej. W sobotę podano, że premier Turcji Binali Yildirim w rozmowie telefonicznej z szefem rządu Bułgarii Bojko Borysowem zaproponował dwustronny mechanizm współpracy w sprawie migrantów. Wciąż jednak nie wiadomo na czym on polega.

Z Sofii Ewgenia Manołowa (PAP)