Siedmiu mężczyzn uciekło ze strzeżonego ośrodka dla imigrantów w Kiskunhalas przy granicy z Serbią - poinformował w środę doradca premiera Węgier Viktora Orbana ds. bezpieczeństwa wewnętrznego Gyoergy Bakondi.

Bakondi powiedział na konferencji prasowej w Budapeszcie, że pięciu zbiegów to Algierczycy, a dwóch – Marokańczycy. Jak dodał, trzech już schwytano. Natomiast nadal poszukiwanych jest czterech, z czego miejsce pobytu dwóch z nich jest znane.

Do ucieczki doszło we wtorek wieczorem. Jednego Algierczyka złapano na próbie ucieczki i wtedy – po sprawdzeniu stanu osobowego w ośrodku – okazało się, że opuściło go kilku imigrantów.

Bakondi oznajmił, że władze poszukują zbiegów przy wsparciu znacznych sił. Jak podkreślił, wszyscy byli w ośrodku zamkniętym dlatego, że nielegalnie przekroczyli granicę, dopuszczając się przemocy.

Dodał, że we wtorek późnym wieczorem jeden z imigrantów z Iraku przebywających w ośrodku pociął sobie ciało.

Bakondi ocenił przy tym, że po wejściu w życie nowych przepisów o ochronie granicy znacznie spadła liczba osób w ośrodkach dla imigrantów. Od 5 lipca imigranci schwytani w promieniu 8 km od granicy Węgier są eskortowani na drugą stronę ogrodzenia granicznego - wzniesionego przez Budapeszt w zeszłym roku, by zatrzymać falę uchodźców.

Nawiązał też do niedawnej serii zamachów w Niemczech i Francji, które jego zdaniem świadczą o pogorszeniu się bezpieczeństwa wewnętrznego w Europie. Według niego fakty przemawiają za tym, że niekontrolowana imigracja jest niebezpieczna i wiąże się z zagrożeniem bezpieczeństwa narodowego.

Wcześniej w tym tygodniu skazano na półtora roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata Afgańczyka, który w Kiskunhalas strzelał do strażników kamieniami z wykonanej własnoręcznie procy. Uznano go za winnego przemocy wobec urzędnika i wydalono z terytorium Węgier.

W ośrodku w Kiskunhalas doszło w czerwcu do kilku protestów, podczas których imigranci domagali się zwolnienia lub przeniesienia do obiektu otwartego, zapewnienia lepszych warunków oraz szybszego załatwiania ich spraw.

Bakondi powiedział przy okazji protestów, że załatwianie spraw osób starających się o azyl trwa przeciętnie około 30 dni i nie da się tego zrobić szybciej. Oświadczył też, że zgodnie z węgierskimi przepisami nie można zwolnić migrantów przebywających w strzeżonym ośrodku. Dodał, że rząd węgierski nie ugnie się w tej sprawie ani przed krajowym, ani przed zagranicznym szantażem.

Oznajmił, że nie ma możliwości umieszczenia imigrantów z Kiskunhalas w otwartych obozach. Zaznaczył, że w zamkniętych ośrodkach umieszcza się osoby, które zostały skazane przez sąd za nielegalne przekroczenie granicy lub inne wykroczenia, ale które złożyły wniosek o azyl w celu uniknięcia deportacji.

Na Węgrzech działają trzy strzeżone ośrodki dla imigrantów: oprócz tego w Kiskunhalas także w Bekescsaba i Nyirbator przy granicy z Rumunią.

Z Budapesztu Małgorzata Wyrzykowska (PAP)