W przypadku programu "Rodzina 500 plus" składanie wniosków za pośrednictwem banków okazało się atrakcyjne dlatego, że ten kanał był gotowy, a ludzie potrafili go używać - uważa informatyk prof. Wojciech Cellary z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu.

Rząd podsumował w środę pierwszy etap obowiązywania programu "Rodzina 500 plus". Jak powiedziała szefowa MRPiPS Elżbieta Rafalska, do 1 lipca wnioski złożyło 97 proc. uprawnionych rodzin, w tym 20 proc. wpłynęło drogą elektroniczną. Ok. 95 proc. wniosków elektronicznych wpłynęło za pośrednictwem banków.

"To świadczy o niewykorzystanym potencjale e-administracji, bo duża część społeczeństwa jest dobrze przygotowana do korzystania z rozwiązań elektronicznych, a administracja publiczna nie jest gotowa do samodzielnego stosowania takich rozwiązań" - uważa prof. Cellary, który jest kierownikiem Katedry Technologii Informacyjnych poznańskiego UE.

"Kanał bankowy okazał się atrakcyjny dlatego, że był gotowy, a banki nauczyły ludzi go używać. Zasługi administracji publicznej w tym nie ma, oprócz odwagi w skorzystaniu z doświadczeń sektora prywatnego" - ocenił ekspert.

"Ciągle nie mamy możliwości bezpiecznego i wiarygodnego zidentyfikowania się w postaci elektronicznej dla celów administracyjnych i innych, jak na przykład zdrowotnych. Projekt pl.ID, który miał to rozwiązać, został w pewnym momencie zatrzymany. Tu widać ogromne zaniedbania ze strony państwa" - dodał Cellary.

Jak zauważył, ponieważ państwo nie przygotowało systemu, za pomocą którego obywatele mogą się w sposób wiarygodny identyfikować w internecie, banki poradziły sobie, stosując własne rozwiązania, a znaczna część społeczeństwa nauczyła się z nich korzystać. Jego zdaniem dlatego ludzie, którzy na co dzień korzystają z bankowości elektronicznej, nie mieli problemu z zalogowaniem się i wypełnieniem prostego elektronicznego formularza w programie "Rodzina 500 plus".

"Bardzo dobrze, że rząd skorzystał z gotowych rozwiązań wypracowanych w sektorze prywatnym do załatwienia pewnego problemu społecznego, ale to ciągle nie jest rozwiązanie, którego oczekujemy, które pozwoliłoby wszystkie, podkreślam, wszystkie sprawy administracyjne, załatwiać drogą elektroniczną. A to jest to, do czego powinniśmy dążyć. Takim rozwiązaniem nie jest e-PUAP" - podkreślił ekspert.

Według Cellarego to niewątpliwie świadczy o tym, że gdyby rząd zaproponował więcej użytecznych usług drogą elektroniczną, więcej ludzi by z tego korzystało.

Jego zdaniem, gdyby administracja chciała korzystać z pomocy podmiotów prywatnych w innych sprawach, to powstałyby pytania techniczne, prawne oraz związane z wiarygodnością, poufnością i odpowiedzialnością. Zwrócił uwagę, że badania za granicą wskazują, że obywatele nie mają nic przeciwko składaniu takich wniosków jak "Rodzina 500 plus" do urzędów za pośrednictwem banków, ale np. protestują, gdyby tym kanałem miałyby być przekazywane ich dane medyczne.

"Banki nie są od tego, by świadczyć usługi uwierzytelniania na rzecz administracji publicznej. Traktowanie tego przypadku jako panaceum na nieudolność administracji publicznej, która przez tyle lat nie potrafiła zapewnić wiarygodnej i bezpiecznej identyfikacji obywateli, to nieporozumienie" - zaznaczył Cellary.

Jak dodał, modelowym rozwiązaniem jest przykład Estonii, gdzie wszyscy obywatele mają dowody osobiste z podpisem elektronicznym. Zdaniem Cellarego na obecnym rozwoju informatyki lepszym rozwiązaniem byłoby jednak zastosowanie biometrii, która lepiej pozwala sobie radzić nowymi wyzwaniami, które stoją przed Europą, np. ustalaniem tożsamości napływających uchodźców i imigrantów. Jak dodał, nad rozwiązaniami biometrycznymi intensywnie pracują banki. (PAP)