Proces pięciu mężczyzn, oskarżonych w sprawie zabójstwa małżeństwa Doroty i Zbigniewa S. z Gliwic, rozpoczął się w środę przed tamtejszym sądem okręgowym. Do zbrodni doszło w 2001 r. Sprawę policjanci rozwikłali po latach; udało się też odnaleźć zakopane w lesie ciała ofiar.

Wśród oskarżonych znaleźli się dwaj mężczyźni już wcześniej skazani na dożywocie za zabójstwo innego małżeństwa z Gliwic. Romanowi C., Piotrowi S. i urodzonemu w Rydze Vladimirsowi A. prokuratura przedstawiła zarzuty zabójstwa, a Tobiaszowi W. i Bogdanowi G. - uprowadzenia ze szczególnym udręczeniem.

Przed rozpoczęciem przewodu sąd odrzucił wniosek obrońcy jednego z oskarżonych o jego dobrowolne poddanie się karze. Wnioskowi temu sprzeciwiła się prokuratura, a także jeden z innych obrońców – wskazujący na wpływ takiej decyzji na późniejsze postępowanie. Po odczytaniu aktu oskarżenia, sąd rozpoczął odbierać wyjaśnienia oskarżonych i odczytywać ich zeznania ze śledztwa.

Małżeństwo Doroty i Zbigniewa S. prowadziło punkt gastronomiczny na stadionie Piasta Gliwice. Oboje zniknęli nagle we wrześniu 2001 r. Policja początkowo przypuszczała, że mogło chodzić o ucieczkę przed wierzycielami. Zostawili list, w którym Dorota napisała, że pojechała z mężem do jej rodziny; w ich mieszkaniu znaleziono też martwego owczarka niemieckiego. W odnalezionym po kilku dniach samochodzie małżeństwa były m.in. kominiarki i łopata.

Jak relacjonowali po przygotowaniu aktu oskarżenia śledczy, wtedy nie udało się ustalić okoliczności sprawy. Na znalezionych w aucie przedmiotach był materiał DNA potencjalnych sprawców, ale nie było go z czym porównać. Przełom nastąpił po latach, kiedy policjanci wytypowali Bogdana G. jako osobę, która może mieć związek ze zniknięciem małżeństwa.

G. to osoba z kręgu znajomych Tobiasza W., skazanego w 2005 r. na dożywocie za zabójstwo innego małżeństwa z Gliwic - Małgorzaty i Pawła Siudzińskich. Do tamtej zbrodni doszło w lutym 2004. Bandyci napadli młode małżeństwo w ich domu, okradli go, a ofiary uprowadzili, dręczyli i okrutnie zamordowali.

Okazało się, że faktycznie materiał genetyczny pasuje do profilu DNA G. Po zatrzymaniu usłyszał on zarzut zabójstwa. Zaprzeczył temu, ale w złożonych wyjaśnieniach przyznał, że brał udział w uprowadzeniu poszukiwanego od lat małżeństwa. Takie też są ustalenia śledztwa. W środę przyznał się do tego zarzutu; mówił, że wiedział że jedzie do Doroty i Zbigniewa S. odebrać dług; natomiast nie, że dojdzie tam do przestępstwa.

Po G. zarzuty w śledztwie usłyszeli kolejni mężczyźni. Roman C., także skazany wcześniej za zamordowanie Siudzińskich na dożywocie, usłyszał zarzut kolejnego podwójnego zabójstwa. Nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Także Vladimirs A. - też odpowie za zabójstwo - twierdzi, że nie ma nic wspólnego z tą sprawą. Do winy początkowo nie przyznawał się Piotr S., ale później zmienił wyjaśnienia i wskazał Tobiasza W. jako jednego ze sprawców porwania.

S. wskazał też miejsce zakopania ciał, ale na tyle nieprecyzyjnie, że konieczne były żmudne przeszukania. Na odnalezionych rok temu szkieletach - ich tożsamość potwierdziło badanie DNA - znaleziono sznurek, którymi bandyci skrępowali ofiary. Kobieta miała na twarzy taśmę klejącą. Przyczyną jej śmierci było najprawdopodobniej uduszenie. Mężczyzna zmarł prawdopodobnie na skutek doznanych w wyniku pobicia urazów.

Według ustaleń śledztwa sprawcy po kilkudniowej obserwacji wtargnęli do mieszkania małżeństwa S., zmusili Dorotę do napisania listu o rzekomym wyjeździe do rodziny. Wywieźli i przetrzymywali ofiary przez kilka dni, by na koniec zamordować i zakopać. Inicjatorem porwania miał być Łotysz, przypuszczalnie chodziło o wyegzekwowanie w czyimś imieniu długu. Według śledczych to Vladimirs A., Piotr S. i Roman C. wywieźli ofiary do lasu i tam zamordowali.

Trzem mężczyznom oskarżonym o zabójstwo grozi dożywocie. Dwaj pozostali, oskarżeni o uprowadzenie, mogą trafić do więzienia na od 3 do 15 lat.

Tobiasz W. i Roman C. odsiadują już wyrok dożywocia za zabójstwo Siudzińskich. (PAP)