Rząd i opozycja mają radykalnie odmienne pomysły, jak zachować się wobec decyzji, która w czwartek zapadła na Wyspach Brytyjskich.
Rozsądek nakazywałby polskim politykom strategię pod hasłem „wszystkie ręce na pokład”, ale na razie mamy podział i zupełnie inne recepty, jak Europa powinna funkcjonować w nowym porządku. Wizja działania po Brexicie jest zupełnie inna w PiS, a zupełnie inna w PO. Co więcej, do Brukseli przenosi się wojna polsko-polska.
PiS uważa, że...
Stanowisko partii przedstawił już w piątek prezes Jarosław Kaczyński. Jest ono maksymalistyczne. Zdaniem prezesa docelowo powinien zostać przygotowany nowy unijny traktat. Trudno ocenić, na ile jest to formalny postulat, a na ile zgłoszenie stanowiska negocjacyjnego w momencie, gdy po decyzji Brytyjczyków będziemy mieli do czynienia z nowym rozdaniem, w którym pierwsze skrzypce będą chciały grać Paryż i Berlin. Taki maksymalistyczny postulat miał uprzedzić pomysły, by receptą na Unię bez Londynu była silniejsza integracja lub faktyczne pojawienie się Unii pierwszej prędkości. W ten sposób została odebrana zresztą wczorajsza inicjatywa ministrów spraw zagranicznych Niemiec i Francji Franka-Waltera Steinmeiera i Jeana-Marca Ayraulta (opis dokumentu poniżej). Szef naszej dyplomacji Witold Waszczykowski odebrał to nie tyle, jak część mediów, próbę budowania europejskiego superpaństwa, ile przyspieszenia integracji i wzmocnienia strefy euro. – To droga do podziału UE. Stworzenie z UE fasady, faktyczne wypchnięcie krajów, które nie mogą przystąpić do strefy euro ze względów ekonomicznych. Byłoby to niekorzystne dla ich gospodarki – zauważa Waszczykowski. Dodaje, że Polska będzie się starała zablokować te inicjatywę. – Po to robimy dyskusje, by ujawniły się różne głosy. Możemy liczyć na Węgrów, pewną wstrzemięźliwość wykazują Czesi. Słowacy są w strefie euro i mają inną sytuację – mówi Waszczykowski, który był wczoraj na szczycie dyplomacji Grupy Wyszehradzkiej, w którym wziął też udział Frank-Walter Steinmeier. Po południu w Warszawie odbyło się z kolei spotkanie z przedstawicielami dyplomacji 10 krajów UE – oprócz Polski także Rumunii, Bułgarii, Grecji, Węgier, Wielkiej Brytanii, Słowacji, Słowenii, Hiszpanii i Austrii. Waszczykowski mówił po nim, że teraz powinna się zacząć dyskusja na temat konsekwencji Brexitu.
Rząd pracuje nad stanowiskiem Polski i możliwe, że dziś przedstawi je na Radzie Europejskiej premier Beata Szydło. Sprowadza się ono do trzech głównych punktów. Po pierwsze, by głównej roli w dyskusji na temat przyszłości UE i konsekwencji Brexitu nie grała Komisja Europejska. Taki postulat oznacza nie tylko zmniejszenie jej roli, lecz także przeniesienie całego ciężaru dyskusji i decyzji na poziom negocjacji między szefami rządów. To z jednej strony może być korzystne dla rządu, jeśli obawia się, że Komisja będzie parła do silniejszej integracji, z drugiej jednak Komisja w wielu kwestiach mogłaby być przeciwwagą dla największych unijnych państw.
Kolejny polski postulat to nowy unijny traktat, czyli doprecyzowanie postulatu lidera PiS. Miałby na nowo ułożyć relacje między głównymi instytucjami w UE, wzmacniając rolę państw członkowskich kosztem unijnego centrum. Trzeci z kolei to wyciągnięcie personalnych konsekwencji z Brexitu. – Część władz UE powinna dać pole do rozmów nowym politykom i ekspertom, nieobciążonym błędami, którzy wypracowaliby nowe pozycje dla Europy – mówił szef naszej dyplomacji. Co może oznaczać, że rząd liczy na dymisje Jeana-Clauda Junckera czy Martina Schultza. Pytanie, co w takim razie z Donaldem Tuskiem? Wczoraj lider PiS Jarosław Kaczyński powiedział, że nie ma dla niego miejsca w europejskiej polityce. Tyle że skoro PiS chce negocjacje prowadzić głównie przez Radę Europejską, a jej przewodniczącym jest Donald Tusk, to można by ten fakt wykorzystać. Tym bardziej że głos Tuska i w trakcie negocjowania z Wielką Brytanią przed referendum i jego reakcje po Brexicie w widoczny sposób różnią się od tego, co mówili Juncker i Schultz. Żądanie jego dymisji nie daje żadnej gwarancji, że kolejny szef Rady będzie z naszego punktu widzenia lepszy.
...a PO jest innego zdania
Zupełnie inne stanowisko reprezentuje PO. Zdaniem polityków tej partii PiS powinien starać się być cały czas w głównym nurcie UE, czyli rozmawiać z Francją, Niemcami i innymi dużymi krajami UE, bo Europa Środkowo-Wschodnia nigdy nie będzie przeciwwagą dla starej UE. – Nie powinniśmy ustawiać Grupy Wyszehradzkiej jako równoważącej Francję i Niemcy, bo to nas wypchnie na margines – podkreśla Rafał Trzaskowski, poseł PO.
Jego zdaniem także stawianie przez PiS warunku zawarcia nowego traktatu, już teraz na tym etapie, będzie niezrozumiane i traktowane jak izolowanie się Polski, a nie szukanie pozytywnych rozwiązań dla przyszłości UE. – W ten sposób sami skażemy się na marginalizację. Teraz jest czas na konsolidację, a nie kontestowanie integracji i szukanie winnych Brexitu – mówi poseł.