Wielki chaos i niepotrzebna rewolucja - tak PO, Nowoczesna i PSL oceniły zaproponowaną przez MEN reformę systemu edukacji. Szefowa resortu Anna Zaleska zapowiedziała m.in. powrót do ośmioletniej szkoły podstawowej oraz czteroletniego liceum ogólnokształcącego.

Według minister edukacji celem reformy jest "wprowadzenie cykliczności etapów szkolnych", m.in. przez wzmocnienie edukacji wczesnoszkolnej i powrót do czteroletniego liceum ogólnokształcącego.

Jak mówiła Zalewska, w klasach I-IV szkoły podstawowej będzie "poziom podstawowy", zaś w kasach V-VIII - "poziom gimnazjalny". Następnie uczniowie będą mieli do wybory czteroletnie liceum ogólnokształcące, pięcioletnie technikum lub dwustopniową szkołę branżową (która zastąpić ma dzisiejsze szkoły zawodowe). Pierwszy rocznik objęty nową podstawą programową ma rozpocząć naukę w szkołach podstawowych w roku szkolnym 2017/2018

Zdaniem posłanki PO i b. minister edukacji Joanny Kluzik-Rostkowskiej proponowane zmiany są "snem wariata, śnionym nieprzytomnie". "Wielki chaos, niepotrzebna wielka rewolucja, w dodatku wprowadzana w zastraszającym tempie" - oceniła posłanka. Jak dodała, to zmiana "naprawdę niepotrzebna". Według niej to "powrót do głębokiego PRL-u". B.minister uważa, że reforma nie służy dzieciom, tylko jest podporządkowana idei czteroletniego liceum. Posłanka wyraziła obawy związane z tempem wprowadzanych zmian.

W przyszłym roku - jak przekonywała - dzieci uczące się w obowiązującym obecnie systemie edukacji "nagle będą miały przeskoczyć" do systemu, którego jeszcze tak naprawdę nie ma". "Nie ma podstaw programowych, nie jest zdefiniowane czym ta szósta i siódma klasa miałaby być" - zaznaczyła.

Kluzik-Rostkowska oceniła, że pomysł MEN to "wielki eksperyment" na dzieciach, które szły do szkoły, będąc przygotowane do tego, że pierwszy etap edukacji to klasy 1-3, drugi etap to klasy 4-6, a trzeci - gimnazjum. "Teraz nagle ten trzeci etap będzie urwany. I jest pytanie, co będzie się działo z tym dalej?" - podkreśliła. W jej opinii ministerstwo "zbyt optymistycznie" zakłada, że szybko przygotuje nową podstawę programową.

Zdaniem posłanki PO Kingi Gajewskiej jest to "nieodpowiedzialne działanie" MEN i "degradacja szkolnictwa ogólnego", która "obniży jakość szkolenia". Poza tym jest absolutnym podważeniem sukcesów gimnazjów - mówiła. "Dzisiaj dzieci mogą kształcić się przez dziewięć lat i zabierany jest im jeden rok" - tłumaczyła.

Posłanka PO zaznaczyła też, że nauczyciele gimnazjów to "najbardziej przeszkolona i najbardziej doświadczona grupa". "Nie wiadomo, co się z nimi stanie. Zostaną prawdopodobnie cofnięci do podstawówek" - stwierdziła. Odbędzie się to - zdaniem posłanki - razem z masową ilością zwolnień nauczycieli.

Katarzyna Lubnauer z Nowoczesnej podkreśliła, że polska szkoła potrzebuje głębokiej rewolucji, ale takiej, która "przesuwa ją do XXI wieku", a nie jak propozycja Zaleskiej, która - jej zdaniem - cofa system edukacji do wieku XX.

Posłanka uważa, że rozwiązania zaproponowane przez Zalewską doprowadzą do chaosu. "Przygotowanie tego w tak krótkim czasie, oznacza znowu niedopracowane programy i niedopracowane podręczniki". "Polska powinna postawić na edukację, która nas skieruje do przyszłości, czyli opartą na e-podręcznikach, opartą na nauce języków, opartą na praktycznej edukacji, na tym żeby uczniowie odkrywali swoje pasje" - podsumowała.

"Dzisiejszy świat to są nowe wyzwania stojące przed uczniami. To są wyzwania związane z tym, że świat jest globalny, to jest postawienie na umiejętność posługiwania się językami" - mówiła Lubnauer. Jak dodała, priorytetem powinna być także umiejętność logicznego myślenia, czyli rozwój nauczania matematyki oraz doskonalenie pracy w grupie. "O tym nie wspomniała pani minister Zalewska" - zauważyła.

Także w jej ocenie proponowana reforma to "nostalgia za PRL-em". "Źle zostały postawione diagnozy. To, że mamy tak słaby poziom absolwentów liceum nie wynika z faktu, że jest ono trzyletnie, wynika głównie z faktu, że już na poziomie niższym powinna następować pewna selekcja i już po gimnazjum powinni trafiać w większym stopniu do szkół zawodowych" - podkreśliła.

Krytycznie do proponowanych przez resort edukacji zmian podchodzi również PSL. Według lidera ludowców Władysława Kosiniaka-Kamysza, "nie ma sensu burzyć zastanego porządku, trzeba go doskonalić".

Tymczasem - jak ocenił - zaproponowana reforma "wnosi chaos". "Edukacja, żeby była skuteczna, wymaga spokoju, wymaga rozwagi; by dobrze rozwijać możliwość podnoszenia wiedzy i kwalifikacji dzieci nie można ciągle zawracać rzeki kijem" - powiedział lider ludowców.

Zaznaczył, że PSL nie chciało wprowadzenia gimnazjów, jednak obecnie uważa, że nie należy ich likwidować, bo "po kilkunastu latach funkcjonowania, po inwestycjach samorządowych nie można wprowadzać kolejnego chaosu do edukacji". Zdaniem Kosiniaka-Kamysza reforma może wprowadzić dodatkowy niepokój u nauczycieli gimnazjalnych, spośród których - jego zdaniem - 60 proc. może w wyniku zmian stracić pracę.

Dlatego - mówił Kosiniak-Kamysz - PSL postuluje przeprowadzenie jeszcze przed wdrożeniem reformy szerokich konsultacji ze środowiskiem rodziców, samorządami i związkami zawodowymi, szczególnie Związkiem Nauczycielstwa Polskiego. Przekonywał, że zamiast zmian strukturalnych należy wprowadzić program "powszechnego żywienia dla dzieci w szkołach niezależnie od statusu majątkowego dzieci" oraz rozwijać doradztwo zawodowe.

Szef ludowców skrytykował też pomysł "matury branżowej". Według polityka PSL to "dzielenie społeczeństwa i ograniczenie możliwości podjęcia studiów wyższych dla części młodzieży". "To kompletnie niepotrzebne, lepiej wzmocnić szkolnictwo zawodowe" - powiedział. (PAP)