Dżihadystyczne Państwo Islamskie (IS) przyznało się w poniedziałek do zeszłotygodniowego zamachu bombowego w Jordanii, w którym zginęło siedem osób, a 13 zostało rannych. Ofiarami ataku byli funkcjonariusze jordańskiej straży granicznej.

Do zamachu doszło we wschodniej części kraju, gdzie zbiegają się granice Jordanii, Iraku i Syrii. W pobliżu znajdował się obóz dla uchodźców.

Powiązana z dżihadystami agencja Al-Amak zamieściła w poniedziałek na jednym z portali społecznościowych materiał wideo, pokazujący moment zamachu. W oddzielnym wpisie poinformowano, że za przeprowadzenie ataku odpowiada IS.

W reakcji na zamach król Jordanii Abdullah II zapowiedział, że "żelazną pięścią" odpowie jego sprawcom.

Wcześniej w tym roku jordańskie siły bezpieczeństwa przeprowadziły na północy kraju operację wymierzoną w grupę sympatyzującą z IS; zginęło wtedy siedmiu dżihadystów. Jak później sprecyzowały władze, operacja udaremniła spisek bojowników IS, którzy zamierzali zaatakować cele cywilne i wojskowe na terenie Jordanii. Według jordańskich władz była to jedna z największych w ostatnich latach akcji przeciwko uśpionym komórkom zwolenników ekstremistycznych ugrupowań islamskich.

Prozachodnia Jordania należy do kierowanej przez USA koalicji przeciwko dżihadystom z IS w Syrii i Iraku. (PAP)